Mohairowy szal skończony. Szkoda, że nie wzięłam całej włóczki na wyjazd, bo skończyłabym go wcześniej. A tak musiałam czekać aż wrócę do domu. Nie lubię nie mieć robótki. Już chyba (a właściwie na pewno) się uzależniłam i strasznie dziwnie się czułam mając puste ręce. Ale za to po powrocie do domu mogłam nadrobić i szal został skończony. Nie wiem kiedy będę go nosić, bo pasuje do płaszcza, który zbyt ciepły nie jest, więc się na mrozy nie nadaje, ale idzie odwilż, więc może niedługo go założę. W każdym razie cieszę się, że włóczka nie zabiera mi miejsca w magazynku, bo był już za bardzo zapełniony. O wiele lepiej się czuję mając ją na innej półce i w innej szafie w postaci szala. Muszę jak najszybciej wyrobić zapasy włóczek, bo strasznie mnie korci zakup czegoś nowego, a obiecałam sobię, że dopóki nie zniknie przynajmniej połowa z tego co mam, nie kupię nic nowego. A głupio złamać słowo dane samej sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz