piątek, 19 października 2012

164. Golfiaczek

Chyba najdłużej robiony golfiaczek dla dziecka w historii robótkowania. W normalnych warunkach do zrobienia w jeden wieczór. Mnie zrobienie go zajęło dwa (DWA!!!) tygodnie. Zdjęcia robione wieczorem, więc był kłopot z uchwyceniem koloru. W związku z tym wstawiam dwa zdjęcia. Z lampą i bez lampy. A rzeczywisty kolor gdzieś pośrodku. Na szczęście Młodszemu się podoba. Zostało jeszcze trochę włóczki. Ciekawe ile czasu zajmie mi zrobienie czapki do kompletu?



Mieliśmy też dzisiaj małą szkolną uroczystość - pasowanie Starszego na ucznia. Co prawda w poprzedniej szkole miał już pasowanie jako pierwszoklasista, ale w obecnej szkole jest zwyczaj, że pasowane są wszystkie nowe dzieci, niezależnie od tego do której klasy chodzą.


No i znowu się wzruszyłam.

czwartek, 18 października 2012

163. Kamizelka

Bardzo dziękuję za miłe komentarze dotyczące haftu. W pasku bocznym po lewej stronie jest link do filmu, z którego  uczyłam się parkowania. Film jak dla mnie jest rewelacyjnie zrobiony i mam nadzieję, że jeszcze wiele osób z niego skorzysta.

Wpisy na blogu pojawiają się coraz rzadziej i bardzo nad tym ubolewam. Niestety przy pracy w 3 miejscach jednocześnie tak już jest, że na prace domowe czasu nie wystarcza. Czas na robótki jest tylko w nocy. A że człowiek z wiekiem robi się coraz starszy to i nie ma już siły na zarywanie nocek (kiedyś to się mogło i po kilka pod rząd zarywać).
W jedną z takich zarwanych nocek powstała kamizelka do szkoły. Niestety nie jest idealna. Powód - właśnie szycie w nocy. Pudło z kawałkami materiałów trzymam na szafie w pokoju, w którym śpią chłopcy. No i w środku nocy przypomniało mi się, że przecież wsadziłam do niego flizelinę. A że tłuczenie się po nocy i budzenie wszystkich przy okazji ściągania pudła z szafy było ostatnią rzeczą jaką chciałam zrobić, to kamizelka nie jest podklejona flizeliną. Mnie to razi, ale Starszemu na szczęście nie przeszkadza. Jak na formę robioną samodzielnie i szycie bez przymiarek i tak nie jest źle (a kamizelka była oczywiście potrzebna do szkoły na rano).


Nie wiem czy mi się będzie chciało odpruwać podszewkę i tę flizelinę przyklejać. Obawiam się, że moje lenistwo w tym przypadku zwycięży. W końcu do szkoły nie chodzi się w białej koszuli i kamizelce zbyt często a dzieci przecież szybko rosną i niedługo trzeba będzie uszyć następną. A do tego czasu spodziewam się własnej pracowni i już nie będę musiała przydasiów krawieckich upychać gdzie się da, tylko będą wszystkie w jednym miejscu. Wtedy to i szycie nocne nie będzie kłopotliwe :)

P.S.
W czasie ciszy na blogu uszyłam również bluzkę dla siebie - wykrój z Burdy. I znowu wyszedł namiot. Jestem w trakcie zmniejszania. Jak odzyskam do niej serce i wszystko pozmniejszam to się pochwalę.