poniedziałek, 25 listopada 2013

233. GK - c.d.

Weekend był trochę lżejszy, więc udało mi się skończyć kolejną stronę haftu.
Już mi się trochę ten wzór znudził i chciałabym zacząć coś nowego (kanwa i skompletowana mulina cierpliwie czekają w szufladzie). Może mnie to zmobilizuje do szybszego ukończenia?


sobota, 23 listopada 2013

232. Sweter i blokowanie

Cały tydzień minął od ukończenia swetra do prezentacji go na blogu. A przyczyną tego jest pora roku, niestety. Kiedy wracam do domu jest już ciemno i zdjęcia wychodzą beznadziejne. Jedną z przyczyn jest również kolor. Gdybym fotografowała coś jasnego, z pewnością byłoby to łatwiejsze. Ale wreszcie jest sobota. Co prawda pochmurna i zdjęcia nie wyszły tak, jak bym chciała, ale do kolejnego weekendu czekać z nimi nie zamierzam, bo nikt nie wie czy będzie słoneczny.

Sweter zrobiony wg testowanego przez mnie wzoru Mao prezentuje się tak:




Zrobiony został z włóczki Felicita Alize 45% merceryzowana wełna, 45% akryl, 10% poliamid na drutach nr 3. Zużyłam niecałe 350 gram.
Włóczka bardzo miła w dotyku i wcale nie czuć w niej wełny - nic nie drapie. Przyjemnie się robiło.
Ale ma dwa minusy. Po zamoczeniu woda zrobiła się brązowa a włóczka zaczęła wydzielać bardzo nieprzyjemny zapach - wełna się uaktywniła. Na szczęście po wyschnięciu nie śmierdzi.
A po co ją moczyłam? Dla zblokowania. Tym razem pamiętałam, żeby zrobić zdjęcia przed i po blokowaniu.
Przed blokowaniem sweter w zbliżeniu wyglądał tak:
Różnica pomiędzy tym zdjęciem a zdjęciem powyżej jest spora. Blokowanie wyrównuje oczka i nadaje kształt. Sweter wygląda znacznie ładniej.
Nie posiadam specjalnej maty do blokowania. Radzę sobie swoimi metodami. Z ocieplania domu zostało nam trochę styropianu, którym się zaopiekowałam (czytaj: nie pozwoliłam wyrzucić), na którym rozpinam rzeczy do wyschnięcia.

W swetrze już chodziłam. Pomimo tego, że jest bardzo cienki, dobrze grzeje. Jest idealny na chłodniejsze dni i nie powoduje, że czuję się jak ludzik Michelin ;)

Mam ochotę na jeszcze jeden sweter z tej włóczki, ale w jaśniejszym kolorze. Może jasnoszary? Ciekawe czy jasne kolory też farbują?

poniedziałek, 18 listopada 2013

231. I oślina pośród jadła z głodu padła

Skończyłam sweter. Schnie po blokowaniu, więc na razie na blogu go nie zaprezentuję. Ale, że dalej mam ochotę na druty (w końcu idzie zima, więc to całkiem normalne, że się tęskni za cieplutką, puchatą włóczką) to chcę zacząć kolejny projekt. Tylko się zdecydować nie mogę.
Myślę o:
1.
2.
3.
4.

I od którego zacząć? Bo, że zrobię kiedyś wszystkie, to pewne :)

czwartek, 14 listopada 2013

230. Udane polowanie

Wróciłam właśnie z polowania. W dodatku z łupem.
A dokładniej z Lidla wróciłam. Nie wiem jak w innych miastach, ale u nas jak mają rzucić coś ciekawego, to dzikie tłumy czekają już przed otwarciem sklepu. A po otwarciu drzwi, wyścigi kto pierwszy. Normalnie polowanie - jak w dżungli ;)
Dzisiaj i ja się na to polowanie wybrałam. Nie ukrywam, że czekanie pod sklepem i tak by mnie nie ominęło, bo Lidla mamy w drodze do szkoły, a że do szkoły odwozimy dziecko na 8-mą to i tak przejeżdżamy tamtędy wcześniej. Tak więc wybraliśmy się wszyscy, ja sobie spokojnie wysiadłam w korku, jaki zawsze o tej porze jest pod Lidlem, a moi panowie pojechali dalej, czyli do szkoły, przedszkola i do pracy.
Oczywiście spory tłumek się zebrał i nerwowa atmosfera również mnie się udzieliła, czy uda mi się kupić to, po co przyszłam. O ile o rzecz, którą chciałam dla siebie byłam spokojna, bo bardzo atrakcyjna nie jest, to bałam się, że nie uda mi się kupić gitary dla dziecka.
Ale udało się. Kupiłam wszystko co zaplanowałam. Gitarą chwalić się nie będę, bo każdy wie jak wygląda i do czego służy, ale pochwale się tym, co od dawna chciałam dla siebie, tylko było za drogie, jak na moje fanaberie.
Kupiłam sobie stojak na nuty. Nie, nie jestem muzykiem. Umiem co prawda grać na kilku instrumentach, ale stojak mi do nich nie jest potrzebny.
To po co go kupiłam?
Na schematy do haftu.
Do tej pory schemat trzymałam na krośnie. Ale dla zakończenia nitki (a w goldenach prawie każdy krzyżyk jest robiony inna nitką, więc nitkę się zmienia co chwilę) trzeba przecież krosno przekręcić o 180 stopni i logiczne jest, że schemat trzeba zdejmować, bo spadnie. I tak co chwilę go zdejmowałam i kładłam, zdejmowałam i kładłam. Czasem musiałam powtarzać te ruchy kilkadziesiąt/kilkaset razy. Nie ukrywam, że jest to dość irytujące i sporo czasu się na to traci.
No to teraz już nie muszę. Książeczka ze schematem wylądowała na stojaku (ołówek do zaznaczania wyszytych fragmentów też się zmieścił) i mogę sobie teraz obracać krosnem ile dusza zapragnie. Schemat mi już nie będzie przeszkadzał. Do tego stojak ma regulowaną wysokość, więc do każdego krosna i wysokości fotela można go ustawić.

Ale długi post mi wyszedł. Ale to dlatego, że radość mnie rozpiera. Tak łatwo mnie uszczęśliwić :)

No to już wiadomo, co dzisiaj będę robić w wolnej chwili. A miałam skończyć sweter, którego tak niewiele mi zostało do zrobienia.

środa, 13 listopada 2013

229. Zasłony

Wczoraj były firanki, to dla urozmaicenia dzisiaj zasłonki. Te, których fragmenty pokazywałam jakiś czas temu. Zasłony wiszą w oknach już od dłuższego czasu, tylko pogody na zrobienie zdjęć odpowiedniej nie było. Co prawda nadal za oknem jest buro i ponuro, ale przynajmniej jest dzień.
Kolor oczywiście przekłamany. W rzeczywistości jest to zieleń wpadająca w ciemną oliwkę.



I to tyle jeśli chodzi o urządzanie domu. Skończyły mi się zapasy tkanin i kasa na koncie również, więc w najbliższych tygodniach postów o domowej tematyce nie będzie.

Będzie za to sweter, który właśnie kończę :D

wtorek, 12 listopada 2013

228. Jak panna młoda

Nie, nie wychodzę za mąż :) To już za mną :)
Ale siedząc przy maszynie, otulona ogromną ilością woalu i przyszywająca do niego gipiurę, czułam się tak, jak bym szyła suknię ślubną.
Ale to nie była suknia, tylko firanki do okien w kuchni. Okna mam dwa, więc trochę metrów było. W zasadzie to nie tylko metrów, bo gipiurę kupowałam w yardach (chociaż robiłam zakupy w polskim sklepie).
A oto co wyszło:




I chociaż w kuchni króluje prowizorka (nie mamy jeszcze mebli kuchennych) to przynajmniej firanki wiszą takie, jakie mają już być na stałe. A co do reszty, czyli tej prowizorki, to udawanie, że nie widzę, mam opanowane do perfekcji ;)