Skoro można stracić głowę to można ją i zyskać, prawda?
No to właśnie zyskałam. A dokładniej kupiłam. Kurier mógłby się nieco zdziwić gdyby wiedział co wiezie. Chociaż pewnie nie takie rzeczy już woził i głowa to dla niego pikuś.
Od dłuższego czasu myślałam nad zakupem głowy.
Po pierwsze przydałaby się do prezentacji kapeluszy i czapek. Na sobie jednak trochę ciężko je fotografować a odkąd moje dziecko zakochało się w piłce nożnej, to wszystkie piłki jakie mamy w domu nie nadają się do pokazywania na blogu (pamiętacie jeszcze zdjęcia czapek na piłkach?).
Po drugie - na takiej głowie łatwiej mierzyć, upinać, przycinać, poprawiać. Nie trzeba kombinować na sobie stojąc w dziwnych pozach przed lustrem, żeby ze wszystkich stron zobaczyć jak coś wygląda.
Tak więc od wczoraj zamieszkała ze mną Piękna Marianna. Co prawda nie do końca jest taka piękna, bo na razie jest łysa, ale do czasu. Peruka już do niej jedzie :)
Makijażem mnie powaliła. Buzia miała być nieco inna, ale nie będę grymasić. W końcu głowa to głowa - ważne, że się nie pomylili i nie przysłali męskiej ;)
Jesień nadchodzi - sezon na czapki czas zacząć :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szydełko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szydełko. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 15 września 2016
wtorek, 17 maja 2016
308. Coś na dłonie
Prawdziwa dama nie opuszczała domu bez rękawiczek. Zimą, były to ciepłe rękawice, przeważnie ze skórki, ale latem mogły być koronkowe. Za szycie rękawic skórzanych brać się nie zamierzam, bo można je kupić, ale z letnimi koronkowymi tak dobrze nie jest. Jeśli są to tylko w jednym wzorze poliestrowej koronki. No i dodać należy, że bardzo oszczędnie szyte, czyli nawet porządnie nadgarstków nie zakrywają.
Jako, że większość imprez historycznych jest latem, potrzebne mi były takie lekki koronkowe rękawiczki. A skoro nie można kupić to trzeba je sobie zrobić samemu.
Robienie własnoręczne ma jedną wielką zaletę - robi się je na wymiar dłoni. W sklepowych rękawiczkach zawsze są na mnie za krótkie palce. Sama zrobiłam je w odpowiedniej długości. Wzięłam nici Ada 30 i szydełko 0,6mm i powstało coś takiego:
Rękawiczki przetestowane. Jedną imprezę już zaliczyły i jestem z nich zadowolona.
Nici jeszcze zostało. Może pora zacząć drugie, tylko innym wzorkiem?
Jako, że większość imprez historycznych jest latem, potrzebne mi były takie lekki koronkowe rękawiczki. A skoro nie można kupić to trzeba je sobie zrobić samemu.
Robienie własnoręczne ma jedną wielką zaletę - robi się je na wymiar dłoni. W sklepowych rękawiczkach zawsze są na mnie za krótkie palce. Sama zrobiłam je w odpowiedniej długości. Wzięłam nici Ada 30 i szydełko 0,6mm i powstało coś takiego:
Rękawiczki przetestowane. Jedną imprezę już zaliczyły i jestem z nich zadowolona.
Nici jeszcze zostało. Może pora zacząć drugie, tylko innym wzorkiem?
wtorek, 3 maja 2016
305. Serweta z przygodami, czyli jak Dorfi nici kupowała.
Serweta, o której wcześniej pisałam wreszcie jest skończona i leży na swoim miejscu. Nici zabrakło mi w połowie okrążenia. Co ciekawe, zabrakło ich również w pasmanterii. Zamówiłam, miały przyjść. Tydzień później nadal ich nie było, dwa tygodnie później również. Potem zaczęłam dość czasochłonne zlecenie i wychodziłam do pracy zanim pasmanterię otworzyli a wracałam gdy już była zamknięta. W sumie było mi wtedy wszystko jedno czy te nici kupię czy nie, bo i tak nie miałam czasu, żeby tę serwetę skończyć. Ale pewnego dnia wyszłam z pracy wcześniej i podjechałam do pasmanterii. I co? I pasmanteria była zamknięta - nici nie kupiłam. A czas leciał. Serweta na skończenie czekała już ponad miesiąc. Zlecenie skończyłam, poszłam do pasmanterii w godzinach otwarcia i co się dowiedziałam? Że nici były, ale już są wszystkie sprzedane. Ale pani zaproponowała, że może mi je zamówić - ZNOWU!!! Podziękowałam i stwierdziłam, że zamówię sobie w necie. Zapłacę dwa razy drożej, ale nie będę kolejnego miesiąca na motek nici czekać. I wyszłam. Dzień później jechałam do klienta. Pojechałam trochę za wcześnie i wdepnęłam do pasmanterii, która była niedaleko. I co kupiłam? Moje upragnione nici. Szast - prast i serweta skończona :)
I został mi prawie cały motek nici - aż się prosi, żeby zacząć coś z niego robić, ale tym razem coś mniejszego, żeby nici w ostatnim okrążeniu nie zabrakło ;)
I został mi prawie cały motek nici - aż się prosi, żeby zacząć coś z niego robić, ale tym razem coś mniejszego, żeby nici w ostatnim okrążeniu nie zabrakło ;)
środa, 23 marca 2016
303. Niemiła niespodzianka
Dłuższy czas nic nie pokazywałam, bo chciałam pochwalić się już skończoną pracą - nowym szydełkowym bieżnikiem. I nie pochwalę się. W połowie ostatniego rzędu zabrakło mi nici. W sklepie ich już nie ma, więc nie mogłam dokupić brakującego motka.
Czy ktoś ma w domowych zapasach jakieś resztki białego kordonka DMC Babylo 20 i mógłby się podzielić?
Czy ktoś ma w domowych zapasach jakieś resztki białego kordonka DMC Babylo 20 i mógłby się podzielić?
czwartek, 12 czerwca 2014
252. Koronek czar
Uwielbiam koronki. Ozdabiam nimi co tylko się da. A że szydełko i kordonek idealnie pasują na robótkę torebkową, to stanowią podstawowe wyposażenie mojej torebki. Wyciągam je jeśli muszę gdzieś na coś czekać. A że nie zdarza się to zbyt często, robótka torebkowa nie jest zbyt szybko kończona.
Nadszedł jednak wreszcie moment, gdy jedną z owych robótek skończyłam. Koronka została doszyta do ręcznika.
I jak Wam się podoba tak ozdobiony ręcznik? Drugiego takiego nie ma (powstanie gdy ozdobię mniejszy do kompletu ;) ).
Kolejna robótka torebkowa też oczywiście będzie szydełkowa, ale kiedy powstanie? - tego nie wie nikt ;)
Nadszedł jednak wreszcie moment, gdy jedną z owych robótek skończyłam. Koronka została doszyta do ręcznika.
I jak Wam się podoba tak ozdobiony ręcznik? Drugiego takiego nie ma (powstanie gdy ozdobię mniejszy do kompletu ;) ).
Kolejna robótka torebkowa też oczywiście będzie szydełkowa, ale kiedy powstanie? - tego nie wie nikt ;)
środa, 24 lipca 2013
210. Misz- masz
Ponoć nie ma nic gorszego niż remont w domu. Też tak uważałam, ale zmieniłam zdanie. Przeprowadzka jest gorsza. Pakujemy, przewozimy, rozpakowujemy i końca nie widać. Nie zdawałam sobie sprawy, że przez te 12 lat nazbieraliśmy w mieszkaniu aż tyle rzeczy. Zdawałam sobie sprawę jedynie z zapasów robótkowych, no ale one i tak są cały czas w pudłach i jeszcze ich nie przewiozłam, bo przecież jeszcze mogą się przydać jak mnie nagle wena najdzie ;) Przewiozę je jako ostatnie.
W każdym razie jesteśmy w fazie olbrzymiego bałaganu. A w tym czasie powinnam szyć sukienkę na zlot Krynoliny, który planowany jest na najbliższy weekend. Nie ma czasu, nie ma warunków, więc jako jedyna nie będę w stroju z epoki. Mam nadzieję, że uczestniczki zlotu mi to wybaczą.
W przyszły czwartek jest bal historyczny - tam już strój epokowy musi być (i nawet materiał na suknię kupiłam). Tyle, że poza zakupem materiału nie mam nic i sukni uszyć nie zdążę. Bal więc prawdopodobnie odbędzie się bez mojej obecności.
A nawet połowy rzeczy nie przewieźliśmy.
Ale nic to. Ważne, że w przyszłym tygodniu mają przywieźć meble do pokoju Młodszego - jak się rzeczy poukłada, to od razu mniejszy bałagan będzie.
Pomiędzy pakowaniem, przewożeniem i rozpakowaniem, czasem udaje mi się trochę poszydełkować, chociaż już straciłam nadzieję, że spódnicę założę jeszcze w te wakacje. Na razie mam dopiero tyle.
A planów robótkowych na wakacje miałam dużo. I ciągle robię nowe zakupy. Czy to już choroba? Czy ktoś jeszcze przywozi pamiątki z wakacji wyglądające tak?
Moro nie dla mnie - przeznaczone na spodnie dla chłopców.
I coś optymistycznego na koniec. W trakcie robienia wpisu zadzwonił listonosz i przyniósł mi najnowszy numer Burdy, który znowu przyszedł jako list polecony :)
O ile numer lipcowy nie rzucił mnie na kolana, to sierpniowy mnie zachwycił. Kilka modeli uszyć muszę koniecznie.
Miłego dnia wszystkim życzę i wracam do pakowania rzeczy.
W każdym razie jesteśmy w fazie olbrzymiego bałaganu. A w tym czasie powinnam szyć sukienkę na zlot Krynoliny, który planowany jest na najbliższy weekend. Nie ma czasu, nie ma warunków, więc jako jedyna nie będę w stroju z epoki. Mam nadzieję, że uczestniczki zlotu mi to wybaczą.
W przyszły czwartek jest bal historyczny - tam już strój epokowy musi być (i nawet materiał na suknię kupiłam). Tyle, że poza zakupem materiału nie mam nic i sukni uszyć nie zdążę. Bal więc prawdopodobnie odbędzie się bez mojej obecności.
A nawet połowy rzeczy nie przewieźliśmy.
Ale nic to. Ważne, że w przyszłym tygodniu mają przywieźć meble do pokoju Młodszego - jak się rzeczy poukłada, to od razu mniejszy bałagan będzie.
Pomiędzy pakowaniem, przewożeniem i rozpakowaniem, czasem udaje mi się trochę poszydełkować, chociaż już straciłam nadzieję, że spódnicę założę jeszcze w te wakacje. Na razie mam dopiero tyle.
A planów robótkowych na wakacje miałam dużo. I ciągle robię nowe zakupy. Czy to już choroba? Czy ktoś jeszcze przywozi pamiątki z wakacji wyglądające tak?
Moro nie dla mnie - przeznaczone na spodnie dla chłopców.
I coś optymistycznego na koniec. W trakcie robienia wpisu zadzwonił listonosz i przyniósł mi najnowszy numer Burdy, który znowu przyszedł jako list polecony :)
O ile numer lipcowy nie rzucił mnie na kolana, to sierpniowy mnie zachwycił. Kilka modeli uszyć muszę koniecznie.
Miłego dnia wszystkim życzę i wracam do pakowania rzeczy.
niedziela, 16 czerwca 2013
200. Firanka - koniec (?)
Oj, naczekała się ta moja firanka na skończenie, naczekała. Nie chciałam jej szyć w mieszkaniu, bo wolałam mieć możliwość przymierzenia do okna w razie potrzeby, a nie było czasu, żeby pojechać na działkę na dłużej. Do wczoraj. Wczoraj musieliśmy baaaardzo długo czekać na pewnych panów. Zaplanowałam więc zmianę krajobrazu księżycowego w coś bardziej przypominającego ogródek (dzięki czemu dzisiaj mam zakwasy) i jak starczy czasu to uszycie tej nieszczęsnej firanki.
Panowie byli mili i kazali na siebie czekać bardzo długo, więc plan został zrealizowany w całości.
Nie mogłam się powstrzymać i powiesiłam na żabkach sam szydełkowy kawałek. Ciekawa byłam jak będzie wyglądać.
No i nawet fajnie, ale to nie jest okno kuchenne, więc jest trochę za krótka. Z zewnątrz prawie wcale jej nie widać.
Doszyłam ją więc do lnu - mgiełki.
I niby mi się podoba, ale nie do końca. Zastanawiam się, czy nie skrócić jej trochę od góry. Chociaż o taką długość mi chodziło jaka jest teraz. Muszę to jeszcze przemyśleć. Na razie niech sobie wisi. Z zewnątrz wygląda tak:
Niech sobie wisi, a ja się biorę za szydełkowanie drugiej takiej samej. W pokoju są dwa takie okna i głupio wygląda, jak w jednym wisi firanka a drugie jest gołe.
Panowie byli mili i kazali na siebie czekać bardzo długo, więc plan został zrealizowany w całości.
Nie mogłam się powstrzymać i powiesiłam na żabkach sam szydełkowy kawałek. Ciekawa byłam jak będzie wyglądać.
No i nawet fajnie, ale to nie jest okno kuchenne, więc jest trochę za krótka. Z zewnątrz prawie wcale jej nie widać.
Doszyłam ją więc do lnu - mgiełki.
I niby mi się podoba, ale nie do końca. Zastanawiam się, czy nie skrócić jej trochę od góry. Chociaż o taką długość mi chodziło jaka jest teraz. Muszę to jeszcze przemyśleć. Na razie niech sobie wisi. Z zewnątrz wygląda tak:
Niech sobie wisi, a ja się biorę za szydełkowanie drugiej takiej samej. W pokoju są dwa takie okna i głupio wygląda, jak w jednym wisi firanka a drugie jest gołe.
środa, 6 marca 2013
186. Spódnica - coś się wyłania
Posiedziałam trochę nad rozpracowaniem kwadratów do spódnicy. Korzystałam z tego schematu, ale coś mi nie pasowało. Po zrobieniu sprułam. Kilka razy modyfikowałam schemat aż wreszcie (za czwartym razem) chyba wyszło tak jak trzeba. Na razie połączyłam trzy kwadraty i zrobiłam sobie przerwę (na haft mnie naszło, ale o tym w oddzielnym wpisie).
Wydaje mi się, że nie jest źle. Zobaczymy jak to będzie wyglądać kiedy zrobię więcej kwadratów. Z racji małych wymiarów (na razie) robótka dostała miano robótki torebkowej (i dlatego tak mało przybywa, ale coś w torebce na wypadek wszelaki nosić trzeba).
A na koniec ciekawostka. Na ostatnie pogaduchy z robótką w łapce, jedna z dziewczyn przyniosła kokon jedwabnika. Oczywiście musiałam dotknąć i uwiecznić na pamiątkę ;)
Nitka jest niesamowicie cieniutka i delikatna.
I wszystko by było cudne, gdyby w środku nie grzechotały zwłoki robaczka :(
Wydaje mi się, że nie jest źle. Zobaczymy jak to będzie wyglądać kiedy zrobię więcej kwadratów. Z racji małych wymiarów (na razie) robótka dostała miano robótki torebkowej (i dlatego tak mało przybywa, ale coś w torebce na wypadek wszelaki nosić trzeba).
A na koniec ciekawostka. Na ostatnie pogaduchy z robótką w łapce, jedna z dziewczyn przyniosła kokon jedwabnika. Oczywiście musiałam dotknąć i uwiecznić na pamiątkę ;)
Nitka jest niesamowicie cieniutka i delikatna.
I wszystko by było cudne, gdyby w środku nie grzechotały zwłoki robaczka :(
środa, 20 lutego 2013
184. Nowa robótka
Skończyłam szydełkować firankę. Ale zdjęcia nie ma. Po wypraniu i wykrochmaleniu (a ponad pół roku ją robiłam, więc się przybrudziła) przyłożyłam ją do lnianej mgiełki, do której miała być doszyta. No i klops. Biały len ma zupełnie inny odcień bieli. Przy szydełkowej koronce jest żółtawy. Tak więc szukam nowej tkaniny. Tym razem muszę kupić w sklepie naziemnym, z szydełkowym kawałkiem w ręku. A tak się ucieszyłam,że wreszcie gotową firankę powieszę w oknie. Karnisz czeka na nią już od dłuższego czasu.
Jedyny plus jest taki, że z tego lnu całkiem fajna letnia bluzka może wyjść. Muszę tylko fason odpowiedni dobrać, bo len jest nieco przejrzysty :)
Na całą firankę poszły 2 motki Muzy (idealnie - co się rzadko zdarza), z czego ok. 1/4 w tym roku.
Do tegorocznego licznika dopisuję więc 200 metrów, co daje w sumie 1.592 metry na ten rok. Stan jednak nie jest aktualny, gdyż zaczęłam robić spódnicę (zdjęcie 2 posty wcześniej).
Zastanawiałam się jak zrobić górę spódnicy, gdyż na zdjęciach dostępnych w sieci modelki mają na wierzchu bluzki. Wymyśliłam więc, że zrobię pasek, w który wciągnę gumkę a od spodu przyszyję do niego podszewkę. Tak więc robię ten pasek i robię i skończyć nie mogę, patrząc z przerażeniem ile nici na niego idzie. Ale pocieszam się, że potem pójdzie szybciej, bo wzór spódnicy jest ażurowy, a pasek robię ściśle, żeby gumka nie przebijała.
Zastanawiałam się nad oddzielną półhalką na gumce, ale obawiam się, że się będzie przesuwać i wystawać spod spódnicy. No i po co mi dwie gumki w talii?
To tyle moich przemyśleń. Wracam do szydełka (coraz bardziej tęsknię za drutami).
Jedyny plus jest taki, że z tego lnu całkiem fajna letnia bluzka może wyjść. Muszę tylko fason odpowiedni dobrać, bo len jest nieco przejrzysty :)
Na całą firankę poszły 2 motki Muzy (idealnie - co się rzadko zdarza), z czego ok. 1/4 w tym roku.
Do tegorocznego licznika dopisuję więc 200 metrów, co daje w sumie 1.592 metry na ten rok. Stan jednak nie jest aktualny, gdyż zaczęłam robić spódnicę (zdjęcie 2 posty wcześniej).
Zastanawiałam się jak zrobić górę spódnicy, gdyż na zdjęciach dostępnych w sieci modelki mają na wierzchu bluzki. Wymyśliłam więc, że zrobię pasek, w który wciągnę gumkę a od spodu przyszyję do niego podszewkę. Tak więc robię ten pasek i robię i skończyć nie mogę, patrząc z przerażeniem ile nici na niego idzie. Ale pocieszam się, że potem pójdzie szybciej, bo wzór spódnicy jest ażurowy, a pasek robię ściśle, żeby gumka nie przebijała.
Zastanawiałam się nad oddzielną półhalką na gumce, ale obawiam się, że się będzie przesuwać i wystawać spod spódnicy. No i po co mi dwie gumki w talii?
To tyle moich przemyśleń. Wracam do szydełka (coraz bardziej tęsknię za drutami).
poniedziałek, 4 lutego 2013
180. Atramentowy
Jako, że dobrze robiło mi się tunikę z Beni, kupiłam jeszcze granatową na sweter dla Starszego. Przód gotowy, tył zrobiony w połowie. Może uda mi się skończyć go w tym tygodniu?
Wzór swetra wymyślał Starszy. Nazw wzorów nie zna, opisywał po swojemu, więc dopiero przy trzeciej próbce wyszło to co chciał, czyli szachownica 2 na 2.
Jak tylko go skończę, robię znowu coś dla siebie. Albo letnią bluzeczkę na drutach, albo letnią szydełkową spódnicę. Nici zarówno na bluzkę jak i na spódnicę mam już kupione - pewnie losowanie zrobię, które pierwsze pójdą do przerobu :)
Wzór bluzki mam w głowie, więc pokazać go nie mogę, ale spódnica została wypatrzona w sieci, więc fotką dysponuję.
Będzie taka jak na zdjęciu, tylko w kolorze czekolady z beżową podszewką (podszewkę też już kupiłam).
Wzór swetra wymyślał Starszy. Nazw wzorów nie zna, opisywał po swojemu, więc dopiero przy trzeciej próbce wyszło to co chciał, czyli szachownica 2 na 2.
Jak tylko go skończę, robię znowu coś dla siebie. Albo letnią bluzeczkę na drutach, albo letnią szydełkową spódnicę. Nici zarówno na bluzkę jak i na spódnicę mam już kupione - pewnie losowanie zrobię, które pierwsze pójdą do przerobu :)
Wzór bluzki mam w głowie, więc pokazać go nie mogę, ale spódnica została wypatrzona w sieci, więc fotką dysponuję.
Będzie taka jak na zdjęciu, tylko w kolorze czekolady z beżową podszewką (podszewkę też już kupiłam).
wtorek, 25 grudnia 2012
175. Retro kołnierzyk
Czas otwierania prezentów minął, więc mogę się już pochwalić kołnierzykiem, jaki wykonałam w prezencie gwiazdkowym dla internetowej koleżanki z forum literacko-historycznego.
Kołnierzyk trochę w stylu retro.
Można go nosić albo wiązaniem do przodu, albo do tyłu. W drugim przypadku atłasową wstążkę można zastąpić guzikiem.
Do tego gładka, ciemna sukienka i można przenieść się w przeszłość :)
Kołnierzyk wykonałam z nici Maja. Planuję kolejny zrobić dla siebie.
Kołnierzyk trochę w stylu retro.
Można go nosić albo wiązaniem do przodu, albo do tyłu. W drugim przypadku atłasową wstążkę można zastąpić guzikiem.
Do tego gładka, ciemna sukienka i można przenieść się w przeszłość :)
Kołnierzyk wykonałam z nici Maja. Planuję kolejny zrobić dla siebie.
niedziela, 4 listopada 2012
167. Crocodile stitch - jak zrobić?
Wstawiam link do filmu, żeby nie zapomnieć. Kiedyś może się przydać :)
czwartek, 1 listopada 2012
165. Byłam w przedsionku Raju
Chwila oddechu w pracy zawodowej, więc można nadrobić zaległości blogowe. Dzięki Ince w ubiegłym tygodniu byłam na otwarciu cudownej wystawy.
Wystawa mieści się w Domu Jana Matejki i nosi nazwę "Wielka rekwizytornia artysty". Są na niej stroje i kostiumy z kolekcji Jana Matejki.
Zachwyciłam się tak bardzo, że nie miałam ochoty wracać do domu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Muzeum posiada w swoich zbiorach tak wspaniałe i bliskie memu sercu eksponaty.
Najpierw zaczniemy może od ubrań. Na zdjęciach tego niestety nie widać, bo w salach było ciemno i trudno było cokolwiek uchwycić aparatem bez flesza, ale stroje są przepięknie haftowane.
I zbliżenie na haft na spódnicy (niestety w sali było tak ciemno, że prawie nic nie było widać). Na ten haft uwagę zwróciła mi dopiero pani przewodnik (i chwała jej za to).
A że nie samą suknią człowiek żyje, to teraz pora na dodatki:
No i koronki. Ręcznie robione i tak niesamowicie delikatne, że aż niewyobrażalne jest, jak one zostały zrobione. I mnie i Inkę zachwyciła koronka klockowa tak cienka, że chyba na ościach rybich robiona, bo szpilki były na nią zdecydowanie za grube.
Na koniec zostawiłam najwspanialsza rzecz - parawan. Ale nie byle jaki - prawdziwe DZIEŁO SZTUKI. Tak mnie zachwycił, że nawet na poczęstunek nie poszłam, tylko korzystając z okazji, że inni poszli i sala zrobiła się pusta, stałam i chłonęłam oczami ile tylko mogłam.
A teraz zbliżenia - wiecie już co mnie tak zachwyciło?
HAFT - tak misterny i delikatny, że aż brakuje słów. Haft gobelinowy, haft płaski i haft koralikami - wszystkie techniki w jednej pracy. Czy może być coś piękniejszego dla kogoś takiego jak ja?
I bardzo dobra wiadomość dla mieszkanek Krakowa i okolic: Muzeum planuje warsztaty z koronkarstwa. Zostawiłam im na siebie namiary, więc gdy już coś będzie wiadomo na ten temat, ogłoszę to na blogu.
Wystawa mieści się w Domu Jana Matejki i nosi nazwę "Wielka rekwizytornia artysty". Są na niej stroje i kostiumy z kolekcji Jana Matejki.
Zachwyciłam się tak bardzo, że nie miałam ochoty wracać do domu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Muzeum posiada w swoich zbiorach tak wspaniałe i bliskie memu sercu eksponaty.
Najpierw zaczniemy może od ubrań. Na zdjęciach tego niestety nie widać, bo w salach było ciemno i trudno było cokolwiek uchwycić aparatem bez flesza, ale stroje są przepięknie haftowane.
I zbliżenie na haft na spódnicy (niestety w sali było tak ciemno, że prawie nic nie było widać). Na ten haft uwagę zwróciła mi dopiero pani przewodnik (i chwała jej za to).
A że nie samą suknią człowiek żyje, to teraz pora na dodatki:
No i koronki. Ręcznie robione i tak niesamowicie delikatne, że aż niewyobrażalne jest, jak one zostały zrobione. I mnie i Inkę zachwyciła koronka klockowa tak cienka, że chyba na ościach rybich robiona, bo szpilki były na nią zdecydowanie za grube.
Na koniec zostawiłam najwspanialsza rzecz - parawan. Ale nie byle jaki - prawdziwe DZIEŁO SZTUKI. Tak mnie zachwycił, że nawet na poczęstunek nie poszłam, tylko korzystając z okazji, że inni poszli i sala zrobiła się pusta, stałam i chłonęłam oczami ile tylko mogłam.
A teraz zbliżenia - wiecie już co mnie tak zachwyciło?
HAFT - tak misterny i delikatny, że aż brakuje słów. Haft gobelinowy, haft płaski i haft koralikami - wszystkie techniki w jednej pracy. Czy może być coś piękniejszego dla kogoś takiego jak ja?
I bardzo dobra wiadomość dla mieszkanek Krakowa i okolic: Muzeum planuje warsztaty z koronkarstwa. Zostawiłam im na siebie namiary, więc gdy już coś będzie wiadomo na ten temat, ogłoszę to na blogu.
piątek, 24 sierpnia 2012
157. Cepeliada
Tradycyjnie jak co roku wybrałyśmy się dzisiaj z Lucille na Cepeliadę. Same wspaniałości. Niestety upał był zbyt duży, żeby dokładnie obejrzeć każde stoisko. Może jeszcze jutro uda się pojechać jeśli będzie odrobinę chłodniej.
No ale trochę się naoglądałyśmy i trochę wydałyśmy :)
Na początek stoisko Bolesławca
Obkupiłyśmy się obie, martwiąc sie potem, czy uda nam się dostarczyć wszystko do domów w stanie nienaruszonym. Na szczęście przewidując zakupy wzięłam ze sobą wózek :)
No i trochę rękodzieła w temacie robótkowym :)
Pojawiły się również zapomniane makatki kuchenne. Pamiętacie je? Moja babcia takiej nie miała, ale wiem, że wśród innych osób z tamtego pokolenia (i z innych regionów Polski) były popularne.
Z makatkami znalazłam dwa stoiska.
Ciekawe jakie cuda będą w przyszłym roku?
No ale trochę się naoglądałyśmy i trochę wydałyśmy :)
Na początek stoisko Bolesławca
Obkupiłyśmy się obie, martwiąc sie potem, czy uda nam się dostarczyć wszystko do domów w stanie nienaruszonym. Na szczęście przewidując zakupy wzięłam ze sobą wózek :)
No i trochę rękodzieła w temacie robótkowym :)
Pojawiły się również zapomniane makatki kuchenne. Pamiętacie je? Moja babcia takiej nie miała, ale wiem, że wśród innych osób z tamtego pokolenia (i z innych regionów Polski) były popularne.
Z makatkami znalazłam dwa stoiska.
Ciekawe jakie cuda będą w przyszłym roku?
piątek, 3 sierpnia 2012
151. Piękna Helena
Nie, ten wpis nie będzie o Wojnie Trojańskiej :) A przynajmniej mam nadzieję, że moja Piękna Helena niesnasek nie spowoduje.
Helenka jest naszą nową lokatorką. Miała się wprowadzić już dawno temu, ale ciągle były jakieś przeszkody (finansowe niestety). Ale wreszcie jest i mam nadzieję, że mi ułatwi sz(ż)ycie :)
Jedno jest pewne - przestanę marudzić, że nie mogę pokazać na blogu nowych robótek bo nie ma mi kto zrobić zdjęcia. Tak więc fotograf nie jest już potrzebny.
A oto i ona - Piękna Helena, czyli regulowany manekin krawiecki.
"Chorowałam" na nią już od dawna. Główne zalety to możliwość ustawienia na potrzebne wymiary, możliwość mierzenia spodni (to chyba jedyny manekin na rynku z taką funkcją) oraz dodatkowe wyposażenie, na które składa się malutkie urządzenie do równego zaznaczania brzegów spódnic. Szczególnie przydatne przy szyciu spódnic/sukienek z klosza, bo się wyciągają i robią "ogony".
I na razie to by było na tyle. Idę się bawić regulatorami :)
Helenka jest naszą nową lokatorką. Miała się wprowadzić już dawno temu, ale ciągle były jakieś przeszkody (finansowe niestety). Ale wreszcie jest i mam nadzieję, że mi ułatwi sz(ż)ycie :)
Jedno jest pewne - przestanę marudzić, że nie mogę pokazać na blogu nowych robótek bo nie ma mi kto zrobić zdjęcia. Tak więc fotograf nie jest już potrzebny.
A oto i ona - Piękna Helena, czyli regulowany manekin krawiecki.
"Chorowałam" na nią już od dawna. Główne zalety to możliwość ustawienia na potrzebne wymiary, możliwość mierzenia spodni (to chyba jedyny manekin na rynku z taką funkcją) oraz dodatkowe wyposażenie, na które składa się malutkie urządzenie do równego zaznaczania brzegów spódnic. Szczególnie przydatne przy szyciu spódnic/sukienek z klosza, bo się wyciągają i robią "ogony".
I na razie to by było na tyle. Idę się bawić regulatorami :)
piątek, 27 lipca 2012
147. Lato przemija
Połowa wakacji za nami. Zleciało jak z bicza strzelił. A my w zawieszeniu. W lipcu mieliśmy się przeprowadzić. Od czerwca siedzimy na kartonach. Część rzeczy przewieziona, niczego nie można znaleźć. A z przeprowadzki nici. Pan stolarz, którym miał nam zrobić schody wewnętrzne co tydzień przekłada montaż. A na sierpień mamy umówioną ekipę, która ma wyremontować obecne mieszkanie. Dzisiaj stolarz co prawda obiecał, że prawie na pewno przyjdzie we wtorek, ale już mnie takie zniechęcenie do tego ogarnęło, że wcale mnie te schody nie cieszą. Męczy mnie wszechobecny bałagan i sterty kartonów. Ciągle trzeba kursować po coś, co zostało już wywiezione a okazało się jednak potrzebne. Ostatnio pół dnia szukałam książek potrzebych mi do napisania materiałów szkoleniowych. Książki stoją na podłodze w kilkunastu metrowych stertach - ciężko znaleźć tę konkretną. Do tego zmieniliśmy synowi szkołę. Tyle, że w tej nowej dzieci uczą się dwóch języków obcych. Nadrabiamy więc dwa lata niemieckiego. Nieskromnie powiem, że idzie nam bardzo dobrze. Program pierwszej klasy już za nami (uczę go sama). Do września powinniśmy się wyrobić z programem klasy drugiej. Tyle, że zabiera to strasznie dużo czasu. Na robótki nie ma czasu ani siły. Z humorem też ostatnio kiepsko. W ubiegłym tygodniu mieliśmy pogrzeb bardzo mi bliskiej osoby. Nie mogę dojść do siebie.
Na pocieszenie kupiłam kordonki na lalkowe ciuszki. Tylko że lalki też są już w pudłach. Część wywieziona, część czeka na wywiezienie i nie wiem kiedy je wyjmę i zacznę dla nich dziergać. Ech, życie. Mija tak szybko a my tracimy czas i energię na pierdoły. Przez te nieszczęsne schody straciliśmy już jeden miesiąc normalnego życia.
Uszyłam letnią sukienkę, ale znowu nie ma zdjęć. Manekin miał zostać kupiony po przeprowadzce, która się wciąż odwleka.
Zastanawiam się też czy dalsze prowadzenie bloga ma sens. Coraz mniej robótkuję, coraz rzadziej piszę, coraz mniej osób tu zagląda.
Na pocieszenie kupiłam kordonki na lalkowe ciuszki. Tylko że lalki też są już w pudłach. Część wywieziona, część czeka na wywiezienie i nie wiem kiedy je wyjmę i zacznę dla nich dziergać. Ech, życie. Mija tak szybko a my tracimy czas i energię na pierdoły. Przez te nieszczęsne schody straciliśmy już jeden miesiąc normalnego życia.
Uszyłam letnią sukienkę, ale znowu nie ma zdjęć. Manekin miał zostać kupiony po przeprowadzce, która się wciąż odwleka.
Zastanawiam się też czy dalsze prowadzenie bloga ma sens. Coraz mniej robótkuję, coraz rzadziej piszę, coraz mniej osób tu zagląda.
środa, 20 czerwca 2012
141. Drops po polsku!!!
Tak się cieszę, że musiałam napisać na blogu. Wchodzę sobie dzisiaj w poszukiwaniu wzoru na sweter i co widzę? Drops jest już w języku polskim!!!! Na razie przetłumaczone są ostatnie numery, ale myślę, że doczekamy się przetłumaczenia i tych starszych. Ale miła niespodzianka :)
wtorek, 19 czerwca 2012
140. Firanka
Posty szyciowe pewnie wszystkim już się znudziły, dlatego dzisiaj dla odmiany będzie szydełkowa firanka. Dłubię ją od dawna, ale że to robótka z cyklu torebkowych to robienie jej idzie bardzo powoli.
Ale mnie się nie spieszy. Kiedyś ją skoczę. A jak skończę to zacznę drugą taką samą, bo mam dwa okna w pokoju, do którego jest przeznaczona :) Kordonek muza, szydełko 1,25 mm.
Ale mnie się nie spieszy. Kiedyś ją skoczę. A jak skończę to zacznę drugą taką samą, bo mam dwa okna w pokoju, do którego jest przeznaczona :) Kordonek muza, szydełko 1,25 mm.
niedziela, 29 kwietnia 2012
128. Zakupy
Robótkowa posucha trwa nadal. Ale jeszcze trzy tygodnie. Odliczam dni z niecierpliwością. Za trzy tygodnie skończy się moja intensywna praca zawodowa i wrócimy do normalności. Wrócimy, bo niestety nadmiar pracy wpływa nie tylko na mnie ale i na całą rodzinę. Dla nich też nie mam czasu. Za to na pocieszenie wybrałam się na robótkowe zakupy. Kto zgadnie co z tego będzie?
Podpowiem, że nie tylko praca zawodowa tak mnie ostatnio zajmuje. Intensywnie skręcam meble - zaraz po zakończeniu roku szkolnego przeprowadzka :)
I jazda samochodem też idzie mi coraz lepiej :)
Będzie dobrze. Widać "światełko w tunelu" ;)
Bardzo się już za robótkami stęskniłam. Taka piękna pogoda, że aż korci, żeby się gdzieś wybrać na piknik z szydełkiem w łapkach a tu niestety szykuje się cały długi weekend w papierach.
P.S.
Problem z przedszkolem na szczęście się rozwiązał. Dostaliśmy miejsce z odwołania. Spokojnie będę mogła po wychowawczym wrócić do pracy bez strachu, że opiekunce będę oddawać całą wypłatę :)
Podpowiem, że nie tylko praca zawodowa tak mnie ostatnio zajmuje. Intensywnie skręcam meble - zaraz po zakończeniu roku szkolnego przeprowadzka :)
I jazda samochodem też idzie mi coraz lepiej :)
Będzie dobrze. Widać "światełko w tunelu" ;)
Bardzo się już za robótkami stęskniłam. Taka piękna pogoda, że aż korci, żeby się gdzieś wybrać na piknik z szydełkiem w łapkach a tu niestety szykuje się cały długi weekend w papierach.
P.S.
Problem z przedszkolem na szczęście się rozwiązał. Dostaliśmy miejsce z odwołania. Spokojnie będę mogła po wychowawczym wrócić do pracy bez strachu, że opiekunce będę oddawać całą wypłatę :)
poniedziałek, 30 stycznia 2012
114. Odrobina szydełka
Ostatnio intensywnie szukam wzoru na komplet serwetek do kawy. Jak znajdę jakiś fajny wzór to robię próbkę. No i w ten oto sposób powstały dwie serwetki. Jeszcze nie krochmalone, bo będę krochmalić hurtem jak już zrobię ten zaplanowany komplet.
Niestety są za małe, więc pozostaną w pojedynczych egzemplarzach. Mniejsza zamieszka na stoliku lalek a większa pewnie skończy w spiżarni jako kapturek na mniejszy słoik. Oba wzory mi się podobają, ale muszę kupić grubsze nici. W domu zostały niestety tylko cienizny niewiele grubsze od nici maszynowych. Zresztą lista zakupów w pasmanterii i tak jest spora. Skroiłam sobie spodnie i uszyć ich nie mogę bo brakuje suwaka, guzika i kawałka podszewki na wkład do kieszeni. A tu znowu dzieci chore i z domu nie wyjdę.
Z braku potrzebnych materiałów zabrałam się wreszcie za sweter dla męża. Na poprzednim wzorze poległam. Na szczęście mąż zaakceptował inny wzór ;)
Miałam w tym roku liczyć przerobione nici. No ale jak policzyć nici w tych serwetkach? Nie mam pojęcia ile zużyłam. Trzeba wyrobić motek do końca. I dlatego właśnie prawdopodobne jest, że w najbliższym czasie powstanie trochę serwetek na słoiki.
Niestety są za małe, więc pozostaną w pojedynczych egzemplarzach. Mniejsza zamieszka na stoliku lalek a większa pewnie skończy w spiżarni jako kapturek na mniejszy słoik. Oba wzory mi się podobają, ale muszę kupić grubsze nici. W domu zostały niestety tylko cienizny niewiele grubsze od nici maszynowych. Zresztą lista zakupów w pasmanterii i tak jest spora. Skroiłam sobie spodnie i uszyć ich nie mogę bo brakuje suwaka, guzika i kawałka podszewki na wkład do kieszeni. A tu znowu dzieci chore i z domu nie wyjdę.
Z braku potrzebnych materiałów zabrałam się wreszcie za sweter dla męża. Na poprzednim wzorze poległam. Na szczęście mąż zaakceptował inny wzór ;)
Miałam w tym roku liczyć przerobione nici. No ale jak policzyć nici w tych serwetkach? Nie mam pojęcia ile zużyłam. Trzeba wyrobić motek do końca. I dlatego właśnie prawdopodobne jest, że w najbliższym czasie powstanie trochę serwetek na słoiki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)