Posiedziałam trochę nad rozpracowaniem kwadratów do spódnicy. Korzystałam z tego schematu, ale coś mi nie pasowało. Po zrobieniu sprułam. Kilka razy modyfikowałam schemat aż wreszcie (za czwartym razem) chyba wyszło tak jak trzeba. Na razie połączyłam trzy kwadraty i zrobiłam sobie przerwę (na haft mnie naszło, ale o tym w oddzielnym wpisie).
Wydaje mi się, że nie jest źle. Zobaczymy jak to będzie wyglądać kiedy zrobię więcej kwadratów. Z racji małych wymiarów (na razie) robótka dostała miano robótki torebkowej (i dlatego tak mało przybywa, ale coś w torebce na wypadek wszelaki nosić trzeba).
A na koniec ciekawostka. Na ostatnie pogaduchy z robótką w łapce, jedna z dziewczyn przyniosła kokon jedwabnika. Oczywiście musiałam dotknąć i uwiecznić na pamiątkę ;)
Nitka jest niesamowicie cieniutka i delikatna.
I wszystko by było cudne, gdyby w środku nie grzechotały zwłoki robaczka :(
Robótka torebkową będzie do czasu, potem to już niezła torba będzie potrzebna :)))A zapowiada się interesująco :))
OdpowiedzUsuńA jak sobie pomyślę, że takie kokony z żywym robaczkiem wrzuca się do wrzątku to mi się nawet tego jedwabiu odechciewa :(
Prawda? Nie wiedziałam, że się je na żywca gotuje. Bardzo mnie to zdziwiło. Myślałam, że nitkę się po prostu rozwija.
UsuńSpódnica na pewno będzie fajna :)
OdpowiedzUsuńA kokon ! W życiu takiego nie widziałam :P
Ja też nigdy dotąd nie widziałam. Dlatego musiałam dotknąć i obejrzeć dokładnie. Ech, ta ciekawość. Ale z drugiej strony, gdyby nie ta ludzka ciekawość ilu rzeczy by nie było...
UsuńŚwiadoma obecności robala, nie dotknęłabym kokonu.
OdpowiedzUsuńZaraz w akcie sprzeciwu wyrzucę jedwab z domu :/
Ja najpierw wzięłam do ręki a potem mi coś zagrzechotało i uświadomiłam sobie, że to robaczek.
UsuńRobótka torebkowa to jest to - morwę lubię ale kokon w swojej miękkości okropny :) ewa
OdpowiedzUsuńFajna spódnica wyjdzie z tych kwadratów, co do kokony. No cóż na zdjęciu wygląda ładnie :)
OdpowiedzUsuńSpódnica zapowiada się intrygująco:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam B.
W mojej szkole podstawowej bywały hodowle jedwabników. Były wyznaczone dyżury i karmiliśmy gąsienice jedwabnika morwowego.
OdpowiedzUsuńKoszmar, bo gąsienice bardzo duże i wiecznie głodne. Całe worki liści były codziennie zrywane z drzew rosnących wokół boiska szkolnego.
Na samą myśl, jeszcze teraz po prawie pól wieku mną trzepie.
Pozdrawiam cieplutko !!!
Hihi ale historia:).
Usuń