wtorek, 8 grudnia 2015

298. Odrobina złota

Odrobina złota nie zaszkodzi, prawda? Szczególnie jeśli ozdabia nasz strój. I mnie zachciało się nieco ozłocić na co dzień. Powstała więc spódnica ze złotym haftem.
Całkiem prosta, żeby fantazyjny krój nie przyćmił haftu, który ma być główną ozdobą.



Do kompletu powstaje również żakiet :)


środa, 18 listopada 2015

297. XXX

Pisałam o zaczętych pracach w różnych technikach. Pora pochwalić się haftem. Dawno nie pokazywałam go na blogu a trochę przybyło od ostatniego razu.

Wiem, że nie zdążę wyhaftować go na czas, czyli rama sobie jeszcze długo poczeka. Ciągle mam jakieś przerywniki. Trochę ich za dużo. Myślałam, że jesień i zima będą spokojne (a nawet nudne) i sobie wieczorami powolutku będę haftować. Nic bardziej błędnego. Ciągle coś się dzieje a ja trzymam kilka srok za ogon :)


poniedziałek, 16 listopada 2015

296. Szyje się

I znowu mam rozgrzebanych kilka robótek. Miotam się pomiędzy krosnem, wałkiem a maszyną do szycia. Nie mogę się zdecydować ma jedną technikę i robię jednocześnie 3 projekty. W efekcie prędko żadnego nie skończę. Ale trudno. Tak już mam i wątpię czy uda się to zmienić. Raczej nie. Pozostaje się z tym pogodzić.
Skończonego nic pokazać nie mogę, ale mogę pokazać fragment materiału, w którym się zakochałam, i z którym aktualnie pracuję :)

Na zdjęciu może dobrze nie widać (nadal nie mam aparatu i zdjęcia robię telefonem), ale to haft wykonany złotą nicią na czarnym tle.

poniedziałek, 9 listopada 2015

295. Hubertus

Ostatnie dni mijały pod znakiem maszyny do szycia.  Od dawna marzyło mi się uszycie XIX -wiecznego stroju do jazdy konnej, tzw. amazonki. Odkładałam go w czasie, aż wreszcie nadszedł odpowiedni moment i odpowiednia okazja, czyli Hubertus i wspaniała fotograf.
Święto miało być w listopadzie, a że o tej porze roku pogoda niepewna, strój uszyłam z dość grubej wełny.
A oto co wyszło z zabawy maszyną do szycia i aparatem fotograficznym :)






















Inspiracją do szycia był dla mnie strój do jazdy konnej cesarzowej Elżbiety Bawarskiej,  znanej jako Sissi




wtorek, 20 października 2015

294. Mieć talię jak osa

Która dziewczyna nie chciałaby mieć talii jak osa? Chyba nie ma takiej. Są diety, ćwiczenia gimnastyczne i....
gorsety.
Gorset "robi" talię i zmienia figurę. W gorsecie się nie garbimy, inaczej się poruszamy, inaczej wyglądamy i inaczej się czujemy. Musimy też zmienić kolejność zakładania elementów garderoby.
Bardzo humorystycznie podeszła do tego problemu Domowa Kostiumologia


W ubiorach historycznych gorset jest niezbędnym elementem tworzącym odpowiedni wygląd.
Przyszła więc pora na pokazanie owej części garderoby w moim wykonaniu (o innych elementach bielizny pisałam tutaj).
Szyłam go na podstawie tej ilustracji z książki Jill Salen "Corsets. Historical patterns & techniques.

Zmieniłam kolor (czarny nie za bardzo pasuje pod jasne sukienki) i dopasowałam na swoje wymiary. Wykończyłam bawełnianą koronką i wstążeczką




Na płasko nie wygląda rewelacyjnie, ale manekin jest za gruby i nie da mu się wymodelować plastikowej talii ;) Z przodu ma zapięcie, tył jest sznurowany.
Jak widać po zagięciach - był już kilkakrotnie używany. Bardzo dobrze "robi" talię. Da się w nim oddychać i jeść - wbrew obiegowym opiniom ;) Jak wygląda figura z gorsetem możecie zobaczyć choćby w poprzednim wpisie.
Mam nadzieję, że dobrze mi posłuży.

I mała rada dla osób, które jeszcze nie mają gorsetów, ale myślą, żeby sobie sprawić - gorsetów nie nosi się na gołe ciało. Zakłada się je na koszulkę. Zabezpiecza ona gorset przed potem i zabrudzeniem od ciała, bo pranie gorsetów do łatwych czynności nie należy ;)


czwartek, 8 października 2015

293. Powoli, ale do celu

Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, lubiłam czytać książki o dawnych czasach. Już nie pamiętam jaka to była książka, ale główna bohaterka haftowała ekran kominkowy. Nie wiedziałam wtedy co to jest ten ekran, ale też go chciałam mieć. Oczywiście haftowany :) Potem wiedziałam już co to takiego, ale nie miałam kominka.
Lata leciały, kominek się pojawił. Marzenie posiadania ekranu powróciło ze zdwojoną siłą. Zaczęło się poszukiwanie wzoru. Stelaża też, chociaż wiedziałam, że szanse są znikome.
Ale marzenia czasem się spełniają. Znalazłam stolarza, który zgodził się zrobić stelaż i wzięłam się za haftowanie ekranu.
Na dzisiaj mam tyle. Jeszcze dużo pracy przede mną, ale mam motywację, bo stelaż będzie gotowy na Mikołaja :)

P.S.
zdjęcie robione telefonem, więc jakość kiepska i kolory przekłamane. Jeszcze się nie dorobiłam nowej karty do aparatu ;)

piątek, 2 października 2015

292. Jak Scarlett O'Hara

Szycie idzie mi ostatnio o wiele lepiej niż pisanie. A wszystkiemu winne zdjęcia, a dokładniej ich brak. Padła mi karta w aparacie i jakoś nie mogę się zebrać, żeby pojechać po nową. Ciągle mi nie po drodze. A jak nie ma aparatu to nie ma zdjęć. A jak nie ma zdjęć, to robienie wpisu na blog nie ma sensu, bo większość osób nie czyta tylko zdjęcia ogląda (jeśli się mylę to mnie poprawcie).

Ale mam kilka zdjęć z imprez, na których byłam w uszytej niedawno sukni (dobrze, że na imprezy przychodzi sporo fotografów :) ).

foto: Artur Górski
Zakochałam się w pagodowych rękawach. Może i nie są zbyt wygodne, bo trzeba uważać, żeby przypadkiem czegoś nie strącić (jakby przy krynolinie ogólnie nie trzeba było ciągle uważać :p ) ale są urocze. Na pewno nie przeszkadzają w haftowaniu :)

foto: Paulina Kowalczyk
ani w piciu herbaty ;)

foto: Ilja Van de Pavert


Inspiracją była dla mnie suknia z 1861 roku. O ta właśnie :)

zdjęcie z netu
Jak widać zmieniłam kolor. Zamiast kwiatuszków wolę kratkę. Uzupełnieniem jest czarna koronka i czarna wstążka. Szyło się bardzo przyjemnie.
Byłam w niej na dwóch imprezach i suknia prawie zdała egzamin. Prawie, bo w czasie drugiej imprezy strasznie lało a pokazu nie wypadało odwoływać. Od chodzenia po deszczu suknia zmokła i zafarbowała mi halkę. Czy ktoś zna jakiś sposób, żeby to odplamić. Moczyłam ją przez 3 dni codziennie zmieniając proszek z odplamiaczem na świeży. Potem dwa razy prałam ją w pralce a plamy nie zeszły. Trochę zblakły, ale nie zeszły. Tak, wiem, że to tylko halka i jej spod sukni nie widać, ale chciałabym, żeby znowu była bielutka. Dobrze, że się koronki nie zafarbowały, to trochę mniej boli ;)

Obiecuję, że postaram się jak najszybciej kupić kartę do aparatu, bo przez ten czas szyłam dużo. Mam też do pokazania trochę haftów. Oj, nazbierało się tego, nazbierało :)


piątek, 21 sierpnia 2015

291. Kwiaty - to co najpiękniejsze latem.

Zawsze marzyłam o posiadaniu własnego ogrodu. Kocham kwiaty. Uwielbiam patrzeć jak rosną, jak kwitną, jak zawiązują nasiona na kolejny rok. Marzenia czasem się spełniają, więc i ja doczekałam się własnego skrawka ziemi.
Upały trochę zaszkodziły roślinom. Podlewanie dwa razy dziennie nie wszystkim pomogło, ale mieczyki i róże nadal kwitną.




Lato zbliża się jednak ku końcowi. Zbieramy owoce i warzywa.


Robimy przetwory. Chcemy zatrzymać je na dłużej.

Ja też chcę zatrzymać kwiaty na dłużej. Najlepiej na zawsze. A czy haft nie jest najlepszym sposobem na zatrzymanie kawałka lata?

Powstaje kolejna historyczna sukienka :)

środa, 12 sierpnia 2015

290. Ciut bielizny

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Pomogły mi podjąć decyzję i uporządkować sprawy związane z blogami. Wszystkie robótki będą tutaj, a tam pozostałe rzeczy i relacje z imprez historycznych.
A że imprez w nadchodzących tygodniach jest dość sporo, planowałam dużo szycia. Niestety upały pokrzyżowały mi plany i znaczna część z nich nie powstanie, albo powstanie w bliżej nieokreślonej przyszłości. Szyjąc firanki dla mamy spaliłam silnik w maszynie - przegrzał się przez te upały. Naprawa dość mocno trzepnęła mnie po kieszeni i teraz boję się szyć przy takiej pogodzie a na szycie ręczne też się nie piszę, bo bardzo pocą mi się ręce i nie chcę poplamić ubrań jeszcze w trakcie szycia.
Ale coś tam dłubię nocami jak nieco się schładza. W sumie to powoli zmieniam swój tryb życia. Staram się przesypiać godziny największych upałów i nie spać w nocy. W nocy robię pranie, sprzątam, podlewam ogród (rośliny schną w oczach. Podlewam jak się ściemni i drugi raz bladym świtem a i tak niewiele to daje) i gotuję obiady na następny dzień, które tylko potem w mikrofalówce odgrzewam, żeby kuchenką nie dogrzewać dodatkowo mieszkania. I oczywiście ogromny gar kompotu lub lemoniady, który do rana zdąży wystygnąć i jak się zaczynają upały jest w sam raz do picia. Powoli więc zmieniam się w zombie (i tak niestety coraz bardziej się czuję).
Nocami powstała też nowa halka do krynoliny. I całkiem jestem z niej zadowolona :)


niedziela, 2 sierpnia 2015

289. Pytanie do odwiedzających

Od dłuższego czasu jedna myśl nie daje mi spokoju. Prowadzę dwa blogi - jeden robótkowy a drugi o "życiu" w XIX wieku. Na drugim blogu też są robótki, tyle, że związane z tamtą epoką. Zastanawiam się czy nie przenieść wszystkiego tutaj. Odkąd rozdrabniam się na dwa blogi, tutaj pojawia się znacznie mniej wpisów.
Co o tym sądzicie? Zostawić tak jak jest, czy przenieść szycie historyczne tutaj a tam zostawić inne wpisy - nierobótkowe?
A może wszystko przenieść (tutaj tylko ustawić odpowiednie etykiety) a tamten blog zamknąć?
Pomożecie mi podjąć decyzję?

środa, 22 lipca 2015

288. Nowa-stara maszyna

Żaliłam się mamie, że przy szyciu gorsetu maszyna mi nie chciała szyć. Przepuszczała ściegi bo było za grubo.
Jakiś czas później mama zadzwoniła z informacją, że mają dla mnie prezent. Tata coś wypatrzył i mi kupił. Ale musiałam trochę poczekać bo nie było jak tego do mnie przywieźć (ciężkie jak słoń). Aż nadszedł czas, że trafił się odpowiedni samochód i prezent do mnie dotarł.
Stary Łucznik z lat 50-tych. Był napędzany na nogę, ale poprzedni właściciel zamontował silnik. Chociaż z maszyny na nogę też bym się ucieszyła. Mogłabym szyć nawet gdy nie ma prądu, a tego typu awarie zdarzają się u mnie dość często. Jak na maszynę z lat 50-tych przystało ma tylko jeden ścieg - stębnówkę. Ale za to szyje skóry, futra i wszystkie grube materiały. Maszyna nie do zdarcia - wtedy Łucznik to była dobra marka. Uwielbiam ją i żaden gorset mi już niestraszny :)

Maszyna w komplecie z szafką :)



wtorek, 21 lipca 2015

287. Dama numer 2

Zaczęta w trakcie wakacyjnych wojaży a skończona w domu. I bardzo dobrze się stało, że zaczęłam ją haftować jako drugą bo zabrakło mi nici. Na wyjeździe miałabym z tym spory kłopot. Na szczęście w domowych zapasach brakujące kolory miałam i bez nerwów mogłam ją dokończyć.
Brak nici mnie nieco zaskoczył, chociaż było to prawdopodobne. Instrukcja zakłada haftowanie jedną nitką. Mnie się to jednak nie podobało i haftowałam dwiema. Pierwszą damę haftowałam z duszą na ramieniu czy nici na pewno wystarczy. Wystarczyło a nawet zostało. Niektórych kolorów zostało dość dużo. Więc już całkiem na luzie damę numer 2 też zaczęłam haftować dwoma nitkami. I tu niespodzianka. Dwóch kolorów zabrakło. Czy by ich wystarczyło gdybym haftowała jedną nitką tego nie wiem. Może tak a może nie. Jednak potwierdziła się zasada, że dobrze mieć w domu zapasy, bo nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać.
A dama numer 2 po ukończeniu i oprawieniu wygląda tak:

I obie damy w komplecie:

Jeszcze nie wiem czy powieszę je na ścianie czy postawię na jakimś meblu. Muszę to przemyśleć :)



niedziela, 19 lipca 2015

286. Wakacyjna dama

Koniec roku szkolnego nadszedł szybko a wraz z nim wakacje. Kto nie marzy o urlopie i wakacjach? Ledwo przebrzmiał ostatni szkolny dzwonek a już byliśmy spakowani. A jak wiadomo,  na wakacje najlepsza jest mala robótka. Zabrałam więc ze sobą obie damy. Urlop spędziliśmy bardzo intensywnie włócząc się od zamku do zamku ( w tym roku tematem przewodnim były zamki na Słowacji), więc na haftowanie zbyt dużo czasu nie zostawało. Jednak po kilkanaście krzyżyków przed snem udawało mi się zrobić. Jedna dama została skończona w całości a druga częściowo. Po powrocie do domu doczekała się wyprania i oprawienia.
A tak się prezentuje w ramce.



środa, 10 czerwca 2015

285. Doczekałam się

Ponad rok temu - w maju 2014r zachciało mi się zrobić zakupy w Needle&Art. Pech chciał, że akurat skończyły się zestawy, które mi się spodobały. No ale można je zamówić. No to kliknęłam w tę opcję i czekałam, czekałam, czekałam, aż całkiem zapomniałam, że coś tam zamówiłam.
A tu nagle dostaję telefon z pytaniem czy nadal je chcę, bo je będą sprowadzać. No fajnie, tyle, że ja już nie pamiętałam co to były za zestawy i nawet sprawdzić nie mogłam, bo jak do mnie zadzwonili to akurat byłam z dzieckiem w kolejce do lekarza i nie miałam dostępu do internetu.
Ale potwierdziłam. Stwierdziłam, że skoro zamówiłam to musiały mi się podobać ;)
No i dzisiaj przyszły.
Akurat się przydadzą na wyjazd wakacyjny, bo krosna zabierać nie planuję.

Zamówione w maju 2014 przyszły w czerwcu 2015. Nawet ciąża trwa krócej ;)



środa, 27 maja 2015

284. Takie małe a cieszy

Uwielbiam stylowe drobiazgi. Jeśli tylko mam możliwość coś w takim stylu kupić, to kupuję. A wczoraj był idealny pretekst - Dzień Matki. Od dawna kupuję sobie sama prezenty na wszelkie okazje (no bo kto najlepiej wie, co mi sprawi największą przyjemność, jak nie ja sama ;) ).
Kupiłam czółenka do frywolitek w stylu wiktoriańskim.

Prawda, że śliczne? Są większe od klasycznych czółenek, ale mam nadzieję, że będą się dobrze układały w ręce i będę z nich zadowolona :)


wtorek, 26 maja 2015

283. Koronkowo

Jakiś czas temu pokazywałam na blogu "znak życia", czyli wałek z rozpoczętą pracą. Praca nie poszła w kąt, tylko powolutku się kończyła. Aż wreszcie jest już gotowa.
Klocki bardzo mnie wciągnęły, szkoda tylko, że robi się na nich tak wolno. Kolejnej gotowej pracy nie pokażę więc zbyt prędko.

A do czego wykorzystam tę koronkę? Rozwiązanie zagadki już wkrótce :)

poniedziałek, 25 maja 2015

282. Trochę haftu, trochę szycia

Cisza nastała na blogu, bo pracowałam nad nowym tajnym projektem i nie chciałam zdradzać szczegółów zanim skończę. Projekt powstawał na specjalną okazję, na której miał zostać zaprezentowany.
Przeprosiłam się ostatnio z haftem płaskim, a że nie miałam ochoty na obrus ani na serwetę, to postanowiłam wyhaftować sukienkę. Sukienkę w stylu empire.
Wykorzystałam wzór haftu kaszubskiego, zmieniając mu kolory na bardziej pasujące do sukienki, czyli w kolorze tkaniny.

A co mi wyszło? Popatrzcie sami :)





poniedziałek, 27 kwietnia 2015

281. Dostawa

Szykuje się duży projekt, więc trzeba uzupełnić zapasy :)

Jeszcze na drugą przesyłkę czekam i zabieram się do pracy :)

wtorek, 14 kwietnia 2015

280. Pomiędzy

Pomiędzy świętami, pracą, domem, rodziną i ogrodem udało mi się trochę pohaftować. Jakiś czas temu kupiłam publikację z XIX - wiecznymi wzorami haftów i korciło mnie, żeby je wypróbować. Akurat nadarzyła się okazja, bo znalazłam zastosowanie na jeden ze wzorów. Wzięłam więc kawałek muślinu i wyhaftowałam.

Oczywiście coś z tego haftu powstanie, ale dopiero jak znajdę wolną chwilę, więc pewnie nie nastąpi to zbyt prędko ;)
Lubię stare wzory. Są bardzo proste, ale mają w sobie to coś.

czwartek, 2 kwietnia 2015

279. Dla przypomnienia, że żyję

Nadeszła ta pora roku, w której jest najmniej czasu i na robótki i na pisanie blogów.
Ale coś się dzieje. Jako zapowiedź jedno zdjęcie :)


niedziela, 22 lutego 2015

278. Home sweet home

Ostatni wzór bardzo szybko został rozszyfrowany. Nie ma się co dziwić, bo jest dość popularny.
I ja nie oparłam się jego urokowi i musiałam go wyszyć.

Jeszcze tylko oprawa i będzie można go powiesić na ścianie w przedpokoju :)

Fajnie jest od czasu do czasu wyszyć coś małego. Tak szybko jest koniec. Dużej pracy nie ma co pokazywać, bo jeszcze nic się nie wyłania, pomimo spędzenia już nad nią wielu godzin.

piątek, 6 lutego 2015

277. Coś nowego

Coś nowego, coś starego, coś niebieskiego i coś pożyczonego.
Nie, to nie ta impreza :)

Tym razem jest tylko coś nowego, coś dużego i coś małego.
Rozpoczęłam dwa nowe hafty: jeden duży (którego dzisiaj nie pokażę bo jeszcze nic nie widać, chociaż kilkanaście godzin już nad nim spędziłam) i jeden mały.
Potrzebowałam czegoś mniejszego, żeby efekt zobaczyć szybko i mieć satysfakcję, że coś skończyłam. Przy dużych projektach na to uczucie trzeba czekać zbyt długo.
Mały projekt prezentuję się tak:

Pewnie już wiecie co to będzie ;)

czwartek, 5 lutego 2015

276. Ręczniki ludowe

Zastanawiam się czy pisać o ręcznikach tutaj, czy jest to temat odpowiedni bardziej na drugi blog, ale tu jednak więcej hafciarek zagląda :)

Dawniej nie było ręczników jakie znamy obecnie. Ręcznikiem był zwykły kawałek płótna. Niby zwykły, a jednak nie do końca, bo płótno zaczęto ozdabiać. Oczywiście nie wszyscy, no ale wiele ówczesnych pań domu chciało mieć ręczniki ładniejsze niż sąsiadki ;)
Do owego kawałka płótna doszywano koronkę, mógł być również ozdobiony haftem płaskim lub krzyżykowym.
Historia ręcznika nie jest moją domeną, ale są osoby, które wgłębiły się bardziej w ten temat. Uwieńczeniem ich prac stały się broszury - wzorniki haftów wykonywanych na ręcznikach ludowych. Ogromny zbiór starych ręczników znajduje się w Muzeum Podlaskim w Białymstoku. Nigdy tam nie byłam i owych zbiorów nie widziałam, ale może los pozwoli je kiedyś obejrzeć.
Cieszę się jednak, że mogłam otrzymać od Muzeum owe wzorniki.


Ręczników ozdobionych szydełkową koronką używam na co dzień (wiele razy pokazywałam je na blogu po wykonaniu kolejnej koronki), ale z ręcznym haftem mam tylko jeden i szkoda mi go używać (ręczników z haftem maszynowym używam bez żalu).
Może wypróbuję korzystanie z ręcznika płóciennego? Może będzie lepszy niż ręcznik frotte?
Mam kilka metrów lnianego płótna, więc nie wykluczam, że powstanie kiedyś ręcznik na podstawie wzorników.

Z tej strony pragnę jeszcze raz podziękować Muzeum za przesłanie publikacji :)