niedziela, 19 lutego 2017

330. Nieślubny

Nie przypuszczałam, że wiele lat po własnym ślubie będę kiedyś jeszcze nosić na głowie welon. Ale, że życie może zadziwić przekonałam się już wiele razy. 
Na wielu portretach i rycinach z epoki empire kobiety mają welony. I nie są to portrety ślubne. Po prostu wtedy się je nosiło. Pomyślałam, że też taki welon zrobię. Wyciągnęłam z zapasów kawałek tiulu i nici i zaczęłam działać. 

Najwięcej kłopotu sprawiło mi przeniesienie wzoru na tiul. Próbowałam zmywalnym mazakiem, kalką i nie dało rady. Jedynym wyjściem było rozrysowanie całości na kalce technicznej, przyszycie tiulu do kalki i haftowanie po wzorze bez dotykania kalki. Jako, że tiulu z kalką nie dało się naciągnąć na tamborek, cały welon musiał być rozłożony płasko na stole. I tu dziękowałam opatrzności, że nie zachciało mi się welonu długiego. Nie mam na tyle dużego stołu, że pomieścił długi welon w całości. Przez kilka dni rodzina była pozbawiona stołu, ale warto było. Welon mi się podoba. Tylko czy jeszcze trafi mi się okazja, żeby go założyć?