poniedziałek, 29 sierpnia 2011

65. Air Show

Myślałam, że fotografowanie samolotów jest łatwe. Bardzo się myliłam. Zanim ustawiłam zoom, zanim aparat ustawił ostrość to samolotu już nie było. Latały bardzo szybko. Za to oglądać było co. Wspaniałe popisy akrobatyczne. Niektóre figury były niesamowite. Do tej pory wydawało mi się, że zatrzymanie samolotu w powietrzu nawet na kilka sekund jest niemożliwe. A jednak okazało się, że niektórzy piloci potrafią to zrobić. Rewelacyjna była również symulacja walki powietrznej pomiędzy migami a F16.
A o czym piszę? O Air Show w Radomiu, czyli jednej z największych w Europie imprez lotniczych.
Zdjęcia marne, bo robione z balkonu. Mąż z Michałem poszli na płytę lotniska, więc zrobili trochę zdjęć, kiedy samoloty stały na ziemi, ale robili aparatem na klisze, więc zanim film zostanie wywołany to trochę czasu upłynie. Ja zostałam z Wojtkiem w domu, bo okazało się, że bardzo boi się huku.A huku było co niemiara, szczególnie jak przelatywały bezpośrednio nad blokiem (rodzinę mamy na ostatnim piętrze).







W sobotę pojechaliśmy do kuzynki (serwetki jej się bardzo spodobały) która mieszka bezpośrednio przy lotnisku. Ulice dojazdowe do lotniska były zamknięte dla samochodów, ale kuzyn zgłaszał policji nasz przyjazd, więc przepuszczono nas przez blokadę. Poczułam się jak VIP, bo przy blokadzie był zakaz ruchu, ale z adnotacją, że nie dotyczy mieszkańców i VIPów. Mieszkańcami nie jesteśmy, więc chyba tymi VIPami zostaliśmy ;)
Niestety zdjęć nie zrobiłam bo zamiast patrzeć na samoloty nadrabiałam rodzinne zaległości towarzyskie. Ale w drodze mieliśmy małą przygodę. Jechaliśmy pustą ulicą, z jednej strony pola, z drugiej pola a nad nami przeleciały dwa samoloty tak nisko, że miałam wrażenie, że podwoziami dotykają dachu naszego samochodu. Dziwne uczucie. Trochę się przestraszyłam i od razu stanął mi w pamięci wypadek, który zdarzył się na ostatnim pokazie dwa lata temu.
Impreza była bardzo udana i mam nadzieję, że następnym razem zobaczymy więcej, bo Wojtek będzie już starszy i może nie będzie się bał?

Widzieliście kiedyś serce przebite strzałą namalowane kolorowymi dymami przez samoloty?

P.S.
Przyznam się, że latać samolotami się boję ale do samolotów wojskowych (i pilotów w stalowych mundurach) mam sentyment. Może przez to, że na tym własnie lotnisku się urodziłam? Gwoli ścisłości - urodziłam się w szpitalu, ale prosto z porodówki rodzice przywieźli mnie na lotnisko bo tam wówczas mieszkali ;)
Lubiłam też chodzić z wujkiem oficerem do hangarów i oglądać maszyny od środka. Wujek od wielu lat jest już pośród obłoków, ale ile razy widzę w górze wojskowy samolot od razu stają mi przed oczami nasze wycieczki.

5 komentarzy:

  1. Też miałam wujka w wojskach lotniczych... ehhh ci faceci w tych stalowych mundurach ;)
    Na pokazy nie chodzę bo nie pałam chęcią oglądania wypadków lotniczych (a tych ostatnio w Polsce dość dużo)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja uwielbiam latać i uwielbiam samoloty wojskowe. Nie wiem skąd to się bierze, ale już tak mam. Marzy mi się siąść w MIGu i mignąć w przestworza....

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam to szczęście że mój ślubny biega w stalowym mundurze.
    Pokazy bardzo lubię, choć zawsze towarzyszy mi strach przed wypadkami.
    Twój Wojtek boi się huku, a moja córa jak miała z półtora roku to zasnęła na pokazach w takim huku. Jeszcze wtedy były pokazy w Dęblinie.
    Pozdrawiam Justa

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tymi VIPami bardzo dobrze wykombinowałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę widoków. Nigdy nie latałam, ale myślę, że to musi być frajda. Całusy.

    OdpowiedzUsuń