poniedziałek, 25 lipca 2011

50. Na uspokojenie

Nerwy mnie zżerają. Zżerają mnie już od jakiegoś czasu, ale od wczoraj nie mogę sobie miejsca znaleźć. A wszystko przez barierkę do schodów. Zamówiliśmy ją kilka miesięcy temu. Miała być gotowa na maj. Mamy końcówkę lipca. Niezły poślizg, prawda? Na początku przesuwanie terminu nas nie martwiło, bo mieliśmy czas i inne "brudne" prace do zrobienia. Ale do czasu. Fachowiec obiecywał, że zrobi ją na koniec czerwca. A wtedy to już nam się zaczęło spieszyć. No i stale słyszeliśmy "w przyszłym tygodniu". Trzy tygodnie temu przywieźli ramę barierki do przymiarki. Totalna porażka. Byliśmy załamani. Nie wiedzieliśmy, czy czekać aż poprawią czy szukać innego fachowca, który nam ją zrobi. No ale nikt nie zrobi " na wczoraj". Już się zastanawialiśmy nad jakimkolwiek ślusarzem, który nam zrobi prowizorkę za jak najmniejsze pieniądze, żeby tylko odebrać dom. No ale obecny fachowiec obiecał ją poprawić na "za tydzień". Oczywiście tych "za tydzień" znowu było już kilka. Ostatni  był w minioną sobotę - fachowiec nie przyjechał. Obiecał, że przyjedzie dzisiaj. A ja od wczoraj cała w nerwach: po pierwsze czy przyjedzie, po drugie czy przywiezie poprawioną barierkę, a po trzecie czy ta barierka to będzie to co miało być. Tylko tej nieszczęsnej barierki nam brakuje do odbioru domu. Potem trzeba będzie złożyć papiery i czekać miesiąc na odpowiedź. Boję się tylko, że bank nie będzie czekał i wymówi nam umowę kredytową za niedotrzymanie terminu umowy. Raczej nikogo w banku nie będzie obchodziło, że mieliśmy niesolidnego fachowca. A zegar bije nieubłaganie.
Z racji nerwowej atmosfery musiałam zrobić coś na uspokojenie. A że niesamowicie uspokaja mnie robienie na drutach, to wyciągnęłam włóczkę otrzymaną od Pimposhki . Włóczka ma niesamowicie energetyzujące kolory i chociaż jest jej malutko, bo tylko 50 g to na szaliczek dla malutkiej siostrzenicy powinno wystarczyć. No to się pouspokajam jeszcze troszeczkę.

5 komentarzy:

  1. Witaj Dorotko, ślicznie dziekuję za życzenia! Czytam Wasze przejścia z barierką i aż się nóż w kieszeni otwiera na "fachowców". Człowiek ma zdrowie tylko jedno, ale jak się tu nie denerwować, kiedy nie dość, że płacisz, to masz nie to co oczekujesz,zegar tyka już by się chciało być na swoim i nie pomoże Święty Boże.Trzymam kciuki za o, żeby było dobrze! Bardzo chciałabym zobaczysz Wasz domek, bo jak znam Ciebie i Twoje rustykalno-domowo-robótkowo-klimatyczne i swojsko-dworskie zainteresowania, to domek napewno jest śliczny:) Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy mieliście podpisaną jakąkolwiek umowę z "fachowcem"-jeśli tak, to spokojnie można pozwać go do sądu, a jeśli nie... to istnieje jeszcze coś takiego jak umowa ustna, która także jest wiążąca. Przy najbliższym spotkaniu zażądaj od niego zobowiązania na piśmie z terminem ukończenia pracy. Oby jednak nie było takiej potrzeby!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dorfi przykro mi, że tracisz nerwy przy czymś co powinno być radością. Bo przecież budowanie domu to spełnienie marzeń o własnym "gnieździe", prawda? Niestety nie jest to droga usłana różami. Coś o tym wiem. Życzę Ci jak najmniej kłopotów i pozytywnego zakończenia spraw. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak to już jest w życiu,ale uśmiechnij się i zajrzyj do mnie po wyróżnienie

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam Cię do mnie po wyróżnienie :)

    OdpowiedzUsuń