Dzisiaj mieliśmy bardzo niemiłą pobudkę. Obudził mnie szum wody. Myślałam, że ktoś włączył pralkę. Ale za chwilę moje starsze dziecko zaczęło krzyczeć, że na podłodze jest woda. Poderwaliśmy się wszyscy. Jeszcze nigdy tak szybko z łóżka się nie zerwałam. Nikt z wody nie korzystał, krany były pozakręcane a woda się lała. Okazało się, że pękł wężyk pod zlewem w kuchni. Mieliśmy ekspresowe i nieplanowane generalne porządki w kuchni (łącznie z odsuwaniem szafek). Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale gdyby ten wężyk pękł w nocy albo gdy nikogo nie byłoby w domu to byłoby bardzo nieciekawie. I tak sobie teraz myślę, że wypadałoby wychodząc z domu zawsze główny zawór zakręcać. Tutaj to jest możliwe, ale w moim mieszkaniu niestety nie. Zawór mamy na klatce schodowej a dostęp do niego jest bardzo utrudniony, bo dzieli nas od niego galeria i dodatkowy domofon. Na szczęście teraz mamy do niego klucz, ale jak odbieraliśmy mieszkanie to kilka razy się komisja zbierała i nie mogliśmy odebrać mieszkania, bo sąsiadów nie było i nie miał nas kto wpuścić, żeby spisać stany liczników. Gdyby (tfu tfu odpukać) nam się takie coś przytrafiło i nie byłoby nas w domu to w razie nieobecności sąsiadów z owego korytarza nie ma możliwości awaryjnego zakręcenia wody. Spółdzielnia musiałaby zakręcić chyba główny zawór na cały blok. Kiedyś jednak budowali bezpieczniej. Indywidualny zawór był w mieszkaniu i jeden zbiorczy w piwnicy na każdą klatkę schodową oddzielnie.
Za oknem też woda się leje. Może i w niebie pękł jakiś wężyk?
P.S.
Połowa szalika za mną. Trochę mi się już znudziło to dziubanie z cieniutkiej nitki. Macham tymi drutami, że aż nadgarstki bolą a niewiele przybywa. Pocieszam się tylko, że po skończeniu i zblokowaniu powinno to ładnie wyglądać.
Edit:
Ledwo się uporaliśmy z lokalnym potopem, na całym osiedlu wyłączyli światło a zaraz potem wodę. Chyba coś było z ciśnieniem nie tak, skoro wybiło i na osiedlu. Możliwe, że zbyt wysokie ciśnienie wody spowodowało pęknięcie wężyka. Wodę puścili dopiero teraz. Dobrze, że pomiędzy jedną awarią a drugą zdążyliśmy się umyć i trochę wody nałapać na wszelki wypadek.
Ciekawie się ten tydzień zaczął. Strach pomyśleć co będzie dalej. Obejrzałam prognozę pogody i wynika z niej, że ma przestać padać dopiero w sobotę, kiedy będziemy już wracać do domu. No to sobie posiedzimy cały tydzień w czterech ścianach. Dobrze, że to nie płatne wczasy nad morzem. Wtedy bym się całkiem załamała. Ja co prawda za bardzo nie narzekam, bo gotować nie muszę (wreszcie mam czas na czytanie i robótki) ale chłopaki się nudzą i strasznie rozrabiają.
To niezbyt miły poranek był,tym bardziej że z nieba też leje,może w końcu przestanie?może też zakręcą ten deszczowy zawór!
OdpowiedzUsuńPiękna pobudka, współczuję wiem co to znaczy, jakiś czas temu miałam podobny potop z pękniętego akwarium. Jednak nie przestraszyło mnie to zbytnio bo kolejne kupiłam o 50L większe - 110L ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
WSPÓŁCZUJĘ !!! u nas kiedyś pękła bateria w kuchni i gdyby nie sikało w reklamówkę, która akurat leżała na stole i robiła hałas, to by pewnie nas zalało i na sto procent sąsiadów.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam pięknej pogody, u nas dzisiaj było cudnie.
A ja, bardzo dawno temu Dorfi podobną pobudkę miałam w czasie rejsu Batorym. Obudził mnie i mamę krzyk sąsiadki -"woda". Kiedy spuściłam nogi na podłogę pod stopami miałam mokro. Pomyślałam, że toniemy. Na korytarzu wody było dużo więcej i panowała ogólna panika. W końcu ktoś wpadł na pomysł i spróbował smak, woda była słodka. Po prostu jakaś rura pękła. Tylko ja nie musiałam tego wszystkiego sprzątać. Ale najważniejsze, że w obu przypadkach wszystko się szczęśliwie skończyło. Pozdrawiam słonecznie i suchutko. Aha, na pewno za oknem leje. Pa. buziaki.:)
OdpowiedzUsuńNo to pobiłaś chyba wszelkie rekordy, chociaż tej przygody nie zazdroszczę. Chyba umarłabym ze strachu.
OdpowiedzUsuń