Jak zwykle narobiłam sobie planów, z których nic nie wyszło. Ponieważ w przyszły weekend nic nie wyszyję, gdyż wybieram się na imprezę ostatkową, postanowiłam kwadracik kołderkowy wyhaftować w ten weekend. No i wczoraj nawet trochę zrobiłam. A czy go dzisiaj skończę? Czarno to widzę. Wczoraj wieczorem Michał się rozchorował i dzisiaj jest bardzo marudny, jak to zwykle bywa przy temperaturze. Czy to jest już jakaś reguła, że gdy tatuś bierze synka na spacer (co i tak mu się niermiernie rzadko zdarza) to nie zna umiaru i synek zawsze po takim spacerze jest chory? Wczoraj łazili trzy godziny. Dopiero dzisiaj mąż się przyznał, że łazili po sklepach, bo chciał synkowi kupić nowe autko (nie wiem po co, bo autek ma grubo ponad setkę) a potem poszli jeszcze do apteki, no i Michał w tej aptece się spocił, bo była duża kolejka i było gorąco. A po co poszli do apteki? Bo tatuś chciał sobie kupić lekarstwo, którego dwa opakowania są w domu. Jestem na niego zła. Myślałam, że poszli do parku.
Tak więc mój kwadracik obecnie wygląda tak i chyba szybko go nie skończę. Ciekawe czy ktoś zgadnie co wyłoni się z tej pstrokacizny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz