Firanki uszyte. Zajęły mi bardzo dużo czasu i jeszcze wszystkich nie powiesiłam, ale przy tych kilku wiszących w oknach od razu jest inna atmosfera. Dom coraz bardziej przypomina dom, a coraz mniej budowę. Ale tyle rzeczy jest jeszcze do zrobienia. A fachowcy kojarzą mi się teraz tylko i wyłącznie z poślizgami w czasie i niesłownością. Dobrze, że wszelkie wykończenia tekstylne mogę zrobić sama. Przynajmniej tutaj nie muszę liczyć na innych.
Nie wiem jeszcze z czego uszyję zasłony. Waham się pomiędzy taftą a szantungiem. Kolor też jeszcze nie wybrany, ale mam czas. I tak długo jeszcze nie będziemy mieli mebli ;)
Każde wnętrze wygląda lepiej z firankami :-) . no, prawie każde ;-)
OdpowiedzUsuńWiesz co, ja nie jestem fanką firanek i nie mam w domu ani jednej, ale te u Ciebie szalenie mi się podobają!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało Ci się wyłączyć G+, ile ja się nadenerwowałam przez to...