sobota, 23 lipca 2011

46. Jak lwica

Właśnie zaczęłam powątpiewać w moją normalność. Powoli przewozimy rzeczy. Na razie tylko te, które nie są nam potrzebne na co dzień. Dzisiaj też mąż zapakował dwie wielgachne torby do wywiezienia. Ale coś mnie tchnęło, żeby do nich zajrzeć. I co zobaczyłam? Moje gazetki ze wzorami na druty. Jak lwica rzuciłam się na torbę i zaczęłam je bronić od wywiezienia, bo przecież są mi niezbędne do życia. Czy to już się kwalifikuje do leczenia? Na razie jeszcze nie wiemy jak długo będziemy mieszkać w obecnym mieszkaniu. Co najmniej  miesiąc a może dłużej? Pozbywanie się na tak długi czas moich rzeczy robótkowych to dla mnie tortura. Przy okazji zgromadziłam w jednym miejscu zapasy włóczek i kordonków. Nie przyznam się ile tego mam. Na szczęście mąż nie powiedział ani słowa a bałam się komentarzy. Po dzisiejszej akcji uświadomiłam sobie jak bardzo jestem uzależniona.
A tak na marginesie - chodzi za mną kolejny projekt na drutach, który MUSZĘ zacząć natychmiast (poprzednie oczywiście jeszcze nie są skończone).
Oj, źle ze mną. bardzo źle......

3 komentarze:

  1. Ja też tak mam i dobrze mi z tym uzależnieniem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No mam Cię, lwico jedna! Przegapiłam przeprowadzkę, czujesz?
    Dopiero dziś mię natchnęło, że coś Twojego bloga nie widzę.
    Już się poprawiłam i teraz będę u Ciebie BYWAĆ:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba każda z nas tak ma, nagle wpadnie coś w oko i już nieważne ile mamy prac pozaczynanych liczy się tylko nowy projekt. Jest to swego rodzaju uzależnienie, ale za to jakie, z gazetkami też tak mam szkoda mi ich wyrzucać lubię co jakiś czas do nich zaglądać i planować co mogę nowego zrobić. Wiem że i tak wszystkiego nie wykonam zabraknie mi życia, ale dobrze mieć po prostu wybór. Pozdrawiam i życzę aby to uzależnienie trwało jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń