poniedziałek, 30 maja 2011

14. Zakupowe szaleństwo

Zaszalałam troszkę ostatnio, ale pocieszam się, że takie szaleństwa nie zdarzają mi się zbyt często. W każdym razie w ciągu najbliższego półrocza albo i dłużej takich szaleństw już nie planuję. Przy okazji zakupu stojaka kupiłam trochę drobiazgów, o których myślałam od dawna ale odstraszały mnie koszty wysyłki, w niektórych przypadkach wyższe niż cena "drobiazgu". Tak więc kupiłam wreszcie naparstek dla osób lubiących mieć długie paznokcie, plastikowe kółeczka (co prawda będą mi potrzebne dopiero na wiosnę przyszłego roku, ale niech leżą, bo nie wiem czy jeszcze będę tam do tego czasu coś kupować), wieszaczek na miarkę wzrostu dla Wojtka   (kanwa, mulina i schemat od dawna czekają) oraz nową kanwę na planowanego goldenka. Ale z racji tego, że wreszcie kupiłam wieszaczek goldenek musi poczekać a zaraz po sikorkach na krosno wskakuje miarka. Kupiłam tez troszkę innych rzeczy, ale już gdzie indziej.
W Lidlu kupiłam lupę w celu odczytywania schematów ze zbyt małymi symbolami. Kosztowała chyba 8 zł? Nie pamiętam dokładnie. Jest z miękkiego tworzywa i dziecko jej nie potłucze.
A w osiedlowej pasmanterii wzięłam na wypróbowanie kordonek Ada 15. Bardzo przypomina aidę 15. Może będzie dobrym tańszym zamiennikiem? Zaczynam intensywnie wypróbowywać różne nieznane kordonki, bo czeka na mnie duże zadanie - 6 firanek z szydełkowymi wstawkami do nowego domu. Nici chcę cienkie, niezbyt wiotkie ale i niezbyt sztywne, żeby się ładnie układały w oknie. Do przeprowadzki coraz bliżej a  nie lubię gołych szyb.

niedziela, 29 maja 2011

13. Nowa zabawka

Tak się nie mogłam doczekać zakupów z Hobby Studio, że jak przyszła paczka to zniknęłam z internetowego świata aby pogrążyć się całkowicie w robótkowej rzeczywistości. Złożyłam stojak do tamborka i się bawiłam :) Dokupiłam do niego listwę do mocowania ramy i mam coś w rodzaju nowego krosna. Nowym krosnem tego nazwać nie mogę, bo ramę mam starą, czyli z krosna kupowanego kilkanaście lat temu. Co prawda śruby nie bardzo pasowały, ale po ostatnich kombinacjach z krosnami w różnorakie śruby się obkupiłam i znalazłam pasujące. No i wyszywałam ile się dało. A że dało się niewiele, bo sobotę jak zwykle spędziliśmy na budowie (połowę niedzieli zresztą też nam sprawy budowlane zajęły) to obrazka nie skończyłam, ale za to podgoniłam go porządnie. Druga sikorka jest już gotowa i do skończenia zostały tylko kwiatki.
A tak wygląda mój nowy nabytek (innymi zakupami pochwale się w kolejnym poście)

czwartek, 26 maja 2011

12. Kolejna awaria blogera?

Nie wiem co się dzieje. Nie mogę pisać komentarzy na blogach prowadzonych na blogspocie. Ciągle mnie wywala i non stop muszę się logować. Tyle, że po zalogowaniu znowu mnie wywala i trzeba się logować ponownie. Zabrakło mi cierpliwości. No bo ileż można??????
Ten post napisałam dopiero za 6-tym logowaniem na bloga. Chyba jednak wrócę na bloxa. Tam przynajmniej tak częstych awarii nie ma.

edit:
okazało się, że nie tylko ja mam ten problem http://pakma24.blogspot.com/2011/05/44-mam-problem.html?showComment=1306441662984#c603815035523204982

No i zniknęły osoby obserwujące bloga. Zostało tylko po nich puste miejsce :(

środa, 25 maja 2011

11. Pechowe sikorki

Sikorki naprawdę mają wyjątkowego pecha. W trakcie haftowania zaznaczam na schemacie wyhaftowane krzyżyki, żebym wiedziała co mam już zrobione. Niestety odstępy czasowe pomiędzy "posiedzeniami' przy hafcie mam dość duże i zwyczajnie zapominam który symbol już jest wyszyty. Dzisiaj przyszła pora na kolejną stronę schematu. Nie lubię rysować na oryginalnych schematach, więc zawsze robię sobie kopię i na kopii maluję (zresztą nie tylko ja - Wojtek też te kartki przyozdabia czym może). Siadłam więc, żeby zrobić skan i wydruk i nic z tego nie wyszło. Padła drukarka. Te sikorki to ktoś chyba przeklął czy co , no bo jak można mieć aż takiego pecha?

10. Niecierpliwość i zabawy w piasku

Podjęłam decyzję i zamówiłam stojak do tamborka/ramy do haftu. I nawet nie podejrzewałam, że jestem aż tak nieciepliwa. Nie mogę się doczekać kiedy go rozpakuję i wypróbuję. Przy okazji zamówiłam też parę innych rzeczy, w tym nową kanwę na goldenka. No kiedy wreszcie przyjdzie ten listonosz????????


Pogoda się zrobiła piękna i zaczęłam chodzić z Wojtkiem do piaskownicy. Jeszcze nie umie robić babek itp., ale chyba zabawa w piasku zaczyna mu się podobać. Michał jak był mały uwielbiał bawić się w piaskownicy (i do tej pory lubi). Ale chyba czasy się zmieniły od tamtych lat. Wtedy dzieci siedziały w piaskownicy i bawiły się razem. Zabawki były "wspólne". Swoich się szukało wtedy gdy się szło do domu. Wczoraj w piaskownicy oprócz nas było kilka babć z wnuczkami. Wojtek bardzo szybko znudził się swoim wiaderkiem i wziął do ręki wiaderko bawiącej się obok dziewczynki (dziewczynka się nim akurat w tym momencie nie bawiła). Ale reakcja babci mnie zaszokowała. Babcia zrobiła awanturę na całą piaskownicę, że Wojtek wziął to wiaderko. Wyrwała mu je z ręki z krzykiem, że to nie jego. To samo było z każdą zabawką, którą wziął do ręki. Dla ścisłości - niczego z ręki tej dziewczynce nie wyrywał. Zabawki leżały, więc się nimi chciał pobawić. Za chwilę druga babcia zaczęła krzyczeć, ale tym razem nie na mojego Wojtka tylko na swojego wnuczka, który wziął do ręki grabki Wojtka. Odpowiedziałam, że może się pobawić, bo moje dziecko POTRAFI dzielić się zabawkami i awantur z tego powodu nie robi. Ta druga babcia popatrzyła  na mnie piorunującym wzrokiem a za chwilę na swoją wnuczkę która akurat miała w ręku zabawkę Wojtka. I z wymuszonym uśmiechem łaskawie pozwoliła Wojtkowi pobawić się tym wiaderkiem skoro jej wnusia bawi się Wojtka zabawką. Poczułam straszny niesmak. I jak dzieci mają umieć się bawić w grupie, skoro wychowują je takie babcie? Czy to z nimi czy ze mną jest coś nie tak? Moi chłopcy mają sporo zabawek wspólnych i ładnie się nimi razem bawią.

A do piaskownicy zabieram DLG. Sporo szala już mam ale do końca jeszcze daleko.

poniedziałek, 23 maja 2011

9. Awaria komputera i sikorek ciąg dalszy

Oj działo się ostatnio, działo. A zaczęło się od piątkowej awarii komputera. A w zasadzie to zaczęło się od spotkania z Elbereth, prowadzącą blog http://pierwsze-wrazenia.blogspot.com/ El sporo podróżuje a tym razem zawędrowała w moje okolice. Chciałam wieczorem opisać nasze spotkanie i okazało się, że to niemożliwe - padła mi klawiatura a potem całkiem padł komputer i nie mogłam go uruchomić. W sobotę nie było okazji pojechać na zakupy bo imprezowaliśmy. Michał dzisiaj kończy 8 lat ale imprezę zrobiliśmy w sobotę. Dzieci było sporo i sądząc po ich wyglądzie bawiły się świetnie ;)
Wczoraj imprezy ciąg dalszy - tym razem dla rodziny. A skoro nie było komputera, to przeprosiłam się z sikorkami. Zrobiłam kontury w listkach i myślę, że jakoś dotrwam do końca, chociaż spotkało mnie kolejne utrudnienie - Wojtek dorwał się do mulinek i trochę je przemieszał, tzn. powyciągał pasemka z sortera. A że to był gotowy zestaw to trochę mi zejdzie z dopasowaniem danego symbolu do odpowiedniej nitki. Za szczygły do kompletu zbyt szybko się nie zabiorę - znięchęciłam się na dobre. Sikorki na dzisiaj wyglądają tak:
Wczoraj bardzo późnym wieczorem mąż pojechał do centrum handlowego i kupił mi nową klawiaturę. Do tego udało się odpalić komputer. Dni bez komputera były ciężkie ;) Teraz mogę zrobić przegląd pasmanterii internetowych i zamówić sobie nową kanwę na "goldenka". I do tego mogę się założyć o czekoladę, że jak tylko rozpakuję paczkę z nowa kanwą stara kanwa się znajdzie ;)

środa, 18 maja 2011

8. Złośliwość rzeczy martwych

Jeszcze w sierpniu, kiedy kończyłam haftować Madam Rimsky - Korsakov skopletowałam sobie materiały do kolejnego "goldenka". Przyciętą odpowiednio kanwę wraz z potrzebną muliną włożyłam do woreczka i miała czekać na swój czas. No i czekała. Tyle, że ciągle robiłam inne robótki (etap drutowy mi się zaczął). Potem obiecalam sobie, że skonczę te nieszczęsne sikorki. Wczoraj stwierdziłam, że dłużej nie wytrzymam - wkładam sikorki do szuflady i biorę się za tamten haft. Przygotowałam pudełko na muliny, poprzekładałam te, które miałam z poprzednich prac i szukam reszty, którą dokupiłam. Te były spakowane razem z kanwą. No i nie ma. Przewaliłam i wczoraj i dzisiaj chyba całe mieszkanie. Jak kamień w wodę. Nie mam pojęcia gdzie mogłam to schować. Diabeł ogonem nakrył. Czy to kara za to, że sikorki poszły do szuflady? Wiem, że obiecywałam sobie je skończyć. No ale nie mogę. Odrzuca mnie od nich i już.
Czy ktoś się domyśla gdzie mogłam to schować? Mulinkami się nie martwię, bo niewielu mi brakowało i mogę je sobie dokupić. Ale nie mam więcej kanwy :-(. A tak bardzo chciałam zacząć ten haft. Chociaż troszkę sobie powyszywać przed końcem świata (wczoraj na onecie był artykuł, że koniec świata ma być w najbliższą sobotę).

poniedziałek, 16 maja 2011

7. Sikoreczka

Komputer mi szwankuje. W ostatnich dniach zdechła myszka. A że trochę się działo to było o czym pisać. No ale nie napisałam bo się nie dało. A teraz myślę jak tu trzy planowane wpisy zmieścić w jednym. No to zacznę od końca. Od dłuższego czasu mam wielką ochotę na rozpoczęcie kolejnego wzoru firmy Golden Kite.Wzór jest, mulina i kanwa też. Czemu więc go nie rozpoczęłam? Bo postanowiłam, że najpierw skończę poprzedni haft. Zaczęłam go- wstyd się przyznać - w sierpniu 2010r. Wyjątkowo mi nie idzie. Jakoś nie mam do niego serca. Kanwa jest zbyt sztywna i przez to haftowanie jest uciążliwe. Ale że mam tak wielką ochotę na nowego "goldenka" to się zmotywowałam i na kanwie pojawiła się sikorka. Zawsze to troszkę bliżej końca ;-)
A jak już jesteśmy przy hafcie to się pewnie ze mnie uśmiejecie. Dopiero co chwaliłam się, że z dwóch krosien zrobiłam jedno. I nie było to wcale tak strasznie dawno temu. A dzisiaj? Dzisiaj już brakuje kilku śrubek. Zgadnijcie czyja to robota? Oczywiście Wojtka. Rozkręcanie krosna stało się jego ulubionym zajęciem. Początkowo co chwila przykręcałam te śrubki z powrotem dopóki jeszcze było co przykręcać. Sęk w tym, że Wojtek kilka nakrętek zgubił. Do sklepu z art. metalowymi daleko, więc nie mogę ich sobie dokupić w razie braków. Zastanawiam się nad zakupem takiego stojaka.
Czy któraś z Was go używa? Warto go kupić? Nie przewraca się? Wczoraj miałam urodziny i mam ochotę sprawić go sobie w prezencie. A skoro o urodzinach mowa to zapraszam na tort. Moi mężczyźni postanowili zrobić mi niespodziankę i zamówili go w ulubionej cukierni.
Tylko nie pytajcie dlaczego na torcie są trzy świeczki bo sama tego nie wiem :-)

piątek, 13 maja 2011

6. Przykra niespodzianka

Czy tylko ja tak mam czy inni też? Wszystko co pojawiło się wczoraj na blogu dzisiaj zniknęło. Zmieniłam układ bloga i dzisiaj znowu wszystko jest jak przed zmianami. Często się to na bloggerze zdarza? Na bloxie mi się to nigdy nie przytrafiło.

środa, 11 maja 2011

5. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie

Było sari - nie ma sari. Za to jest żupan. Impreza w szkole bardzo się udała. Nieskromnie stwierdzam, że żupan też:-)
I z czapką.

Nie mieli dzisiaj lekcji, więc zamiast plecaka spakowaliśmy chlebak, który udawał sakwę.
I kilka szczegółów

Imprezę zaszczycili swą obecnością król, królowa i arcybiskup
Lubię jak w szkole coś się dzieje, a w szkole Michała sporo się dzieje bardzo często :-) Nie ukrywam, że był to jeden z powodów wybrania tej właśnie szkoły (Michał nie chodzi do szkoły w rejonie). A wszystkich zainteresowanych polskim strojem narodowym odsyłam do książki pani Ireny Turnau
Książka ta dużo mi pomogła przy szyciu stroju dla Michała.

poniedziałek, 9 maja 2011

4. Bollywoodem powiało, czyli przebieranki.

Lubicie się przebierać? Ja uwielbiam. Chyba mi to pozostało po wielu latach grywania w teatrze amatorskim.
Kupiłam sari i postanowiłam się w nie zamotać. Co prawda nie mam pojęcia jak to się profesjonalnie robi, ale najważniejsza dobra zabawa.
No tak, ale na co mi sari? Przecież chodzić w nim nie będę. Sari niestety zostało zakupione jako potrzebna bardzo pilnie tkanina i jeszcze dzisiaj zostanie pocięte. I stąd to zdjęcie. Chciałam zobaczyć jak się prezentuje zanim zakończy żywot. Taki ostatni papieros skazańca. We środę Michał ma przyjść do szkoły w stroju narodowym. Postanowiłam uszyć mu więc żupan. Ale z czego??? Odwiedziłam chyba wszystkie sklepy z tkaninami i nic nie znalazłam. Ale koleżanka podsunęła mi pomysł z sari. Ponad miesiąc szukałam odpowiedniego wzoru na allegro aż wreszcie znalazłam. Materiał jest ciemnoturkusowy cały haftowany złotą nitką. Jednym słowem idealny na żupan :-) Fotka z lampą błyskową
I bez lampy
A teraz siadam do maszyny, bo środa już pojutrze.

piątek, 6 maja 2011

3.Misz-masz

Kupiłam kiedyś krosno - spełnienie moich hafciarskich marzeń. Było to w latach 90-tych, więc wyboru wielkiego nie było, a wręcz wcale nie było wyboru. Krosno miało jednak jedną wadę. Nie miało regulacji wysokości. Da się z niego skorzystać jedynie siedząc na krześle i podkładając pod pupę poduszkę. No, ale ponieważ nie było innej alternatywy to siedziałam na tej poduszcze. Kilka lat później pojawiło się forum Kaan i słynne forumowe krosno - rewelacja. Z regulowaną wysokością oczywiście. Od poprzedniego różniło się również sposobem mocowania kanwy. Oczywiste jest, że dokonałam zakupu. Służyło mi wiele lat, dopóki na świecie nie pojawił się Wojtek i nie zaczął chodzić. Pojawił się wówczas problem. Z krosna wystawała bardzo duża ilość śrub. Nie muszę chyba mówić, jakie to jest niebezpieczne dla małego dziecka, które nie zastanawia się nad niczym tylko biegnie przed siebie. Krosno musiało zniknąć z mieszkania. No i zniknęło a ja wróciłam do starego. Tyle, że nie miałam już możliwości haftowania na krześle, bo z racji powiększenia się rodziny (ale niestety nie metrażu) trzeba było dokonać przemeblowania. Bez krosna haftuje mi się wyjątkowo źle - boli mnie nadgarstek od trzymania tamborka, stąd od dłuższego czasu na blogu nie było wpisów hafciarskich - nie haftowałam. Ale jakiś czas temu wpadłam na pomysł, żeby z tych dwóch krosien zrobić jedno Super Krosno. I dawno bym to zrobiła, tyle, że śruby nie pasowały. Do wczoraj. Kupiłam wreszcie pasujące śruby i dokonałam eksperymentu. Mam więc swoje super krosno, z którego mogę korzystać siedząc na fotelu lub wersalce :-)
Wygląd ma może nieciekawy (krosna były w różnych kolorach) ale liczy się funkcjonalność - regulowana wysokość i brak wystających śrub. Krosno skręcałam z Wojtkiem - miał dobrą zabawę. Uwielbia majsterkować :-)

czwartek, 5 maja 2011

2.Kamizelka

Nie spodziewałam się, że od wczoraj będę miała aż tylu odwiedzających. Bardzo dziękuję za wizyty, komentarze i dołączenie do grona obserwatorów :-)
A żeby nie było nudno to dzisiaj będą fotki. Robione co prawda w kiepskim oświetleniu, ale na wykonanie lepszych się nie zanosi. A jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
A ja lubię swoją kamizelkę. Wzór taki sam jak w poprzedniej - granatowej, tylko ta jest odrobinkę dłuższa. Wykorzystałam cały posiadany zapas kotka i się z tego bardzo cieszę.  Więcej tej włóczki kupować nie planuję bo apetyt mi wzrósł i mam ochotę na te z trochę wyższej półki, niemniej jednak i tak uważam, że kotek jest o niebo lepszy od włóczki, z której zrobiłam granatową kamizelkę, czyli Yarn Art Baby. A ona niby miała być z tych lepszych. Totalna pomyłka.
No ale czas na prezentację kamizelki :)


środa, 4 maja 2011

Nowe początki

Pierwszy wpis na nowym blogu.
Blog robótkowy jakoś tak sam mi się utworzył. Zbyt wiele osób szukając mnie na googlach znajdowało mój drugi blog, traktowany bardzo po macoszemu i z robótkami w zasadzie wcale nie związany. A przecież to robótkowanie jest moim hobby, któremu poświęcam prawie cały wolny czas. Nie wiem czy uda mi się przenieść tutaj starego bloga z bloxa. Obawiam się, że nie będzie to proste. Starego bloga nie likwiduję - zbyt wiele lat go prowadziłam i dużo dla mnie znaczy. Najbliższe wpisy będę robić podwójnie - na obu blogach, a potem zobaczę jak to będzie wyglądać.
Stary blog zostaje więc pod starym adresem http://www.dorfi.blox.pl/  a ja zapraszam wszystkich starych i nowych przyjaciół tutaj :)