środa, 28 grudnia 2011

108. Nowe zajęcie

Sweterek dla mnie prawie skończony. Zostało tylko kupienie i przyszycie guzików. No i znalezienie kogoś kto mi zrobi zdjęcie w gotowym swetrze :) Za chwilę zabieram się za kolejny projekt - sweter dla męża. Wierci mi dziurę w brzuchu już od jakiegoś czasu, więc pasuje wreszcie zrobić. Włóczka już kupiona tylko ze wzorem problem. Znalazłam na ravelry taki sweter.


Niestety bez opisu. Tylko jedna osoba go zrobiła, ale gładkim wzorem. A mnie właśnie o ten wzór chodzi, bo sweter i tak zrobię po swojemu. Ze zdjęcia nie rozgryzę bo za słaba rozdzielczość. Może ktoś ma w swoich zasobach taki wzór i wspomoże? Akurat taki się mężowi spodobał i już.

piątek, 23 grudnia 2011

107. Wesołych Świąt

Za chwilę najpiękniejsze święta - Boże Narodzenie. Magiczne chwile przesiąknięte cudownymi zapachami przypominającymi dzieciństwo. Ubieranie choinki, oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, śpiewanie kolęd.
Życzę Wam aby ten czas był spędzony z najbliższymi, bez pośpiechu i obowiązków zawodowych, w zdrowiu i szczęściu.

środa, 21 grudnia 2011

106. Cisza na blogu

Pomarli wszyscy? Nie, jeszcze żyjemy, chociaż wszelakie wirusy i bakterie zaatakowały nas ze zdwojoną siłą. Czasu na robótki w związku z tym sporo mniej. Ale udało mi się przez ten czas uszyć sobie dżinsy i zrobić prawie połowę swetra. Tylko zdjęcia nie wychodzą. Za ciemno jest. Na balkonie może by i wyszły, ale nie mam tam lustra ;) Dzieci chore, ja chora, mąż się tylko jeszcze trzyma. Przygotowania do świąt zerowe. Planujemy wyjechać ale czy nam się uda? Jeśli tak to z połową apteki pod pachą.

Żeby tak łyso jednak nie było, to jedną fotkę spodni dam. Kolorem proszę się nie sugerować. Jest zupełnie inny niż w rzeczywistości.

niedziela, 11 grudnia 2011

105. Bombkowania ciąg dalszy :)

W piątek byliśmy w szkole na wspólnym robieniu bombek. Bardzo nam się spodobało. Michał był bardzo zaangażowany i naszymi wspólnymi siłami powstała taka oto bombka.


Coś mi mówi, że powstaną następne ;)

poniedziałek, 5 grudnia 2011

104. Co za dzień

O rany! Co za dzień. Słońce świeciło chyba tylko pół godziny. Ciemno i leje. Na chwilkę przestało, więc chciałam to wykorzystać i poszliśmy odebrać Michała ze szkoły (do szkoły idziemy teraz ok 30 minut piechotą bo krótsza droga w remoncie). Niestety ledwo wyszliśmy z domu znowu lunęło. Na domiar złego wiatr połamał mi parasolkę i zerwał folię przeciwdeszczową z wózka - pourywały się wszystkie troczki. Zmokliśmy jak te przysłowiowe kury i przewiało nas okrutnie. Zapakowałam chłopaków pod kołdrę i zrobiłam gorące kakao. Sama popijam herbatę z sokiem z pigwy zaprawianą nadzieją, że się nie pochorujemy. W tym tygodniu mamy za dużo planów, żeby się pochorować. Jutro z okazji Mikołaja cała klasa jedzie na wycieczkę do fabryki cukierków. We czwartek zamiast lekcji są warsztaty teatralne a w piątek razem z rodzicami mają robić bombki z makietkami w środku. Sama jestem ciekawa tych bombek i chętnie na te zajęcia się wybiorę.

Co do golfiaka to kompletna klapa. Prałam go cztery razy. Za pierwszym razem woda była czarna jak smoła. Za drugim ciut jaśniejsza, ale jeszcze zbyt ciemna, żeby to zaakceptować. Myślę, że jeszcze kilka razy trzeba będzie wyprać zanim będzie można go nosić. A miałam tej włóczki więcej na sweterek dla siebie kupić. Dobrze, że najpierw zaczęłam robić z tej co mam. Oczywiście już jej nie kupię i innym nie polecam (choć w dotyku jest naprawdę rewelacyjna).

Ale żeby nie było, że nic nie robię. Zaczęłam sweterek dla siebie. Nie wiem co mi z niego wyjdzie, bo jest dość skomplikowany i na razie ciągle liczę. Pierwszy raz mi się zdarzyło wyprać próbkę i po wysuszeniu oczka przeliczać. Mam nadzieję, że będzie się nadawać do noszenia. Zdjęcia na razie nie będzie, bo w tych ciemnościach i tak nic nie będzie widać a włóczka ciemna.

A na koniec chciałam bardzo gorąco podziękować Pimposhce. Ty wiesz za co :)

niedziela, 4 grudnia 2011

103. Kolejny golfiak

Kolejna robótka za mną. Tym razem golfiak dla męża. Włóczka Titanic, podwójna nitka, druty 4 i 4,5 mm.
Do włóczki  mam mieszane uczucia. W składzie ma 75 % wełny a jest bardzo milutka. Nic nie gryzie. Początkowo byłam nią zachwycona. Cudnie się robiło a dzianinka wychodziła niesamowicie elastyczna. Zachwyt niestety skończył się kiedy odkryłam, że mam dziwny kolor rąk. No ale pierogi z jagodami gotowałam, to pomyślałam, że pewnie od jagód się nie domyły. Kolejnego dnia ręce były idealnie czyste, z jagodami styczności nie miałam a po przerobieniu kilku rzędów znowu na palcach podejrzanie ciemny kolor. Teraz już miałam pewność - włóczka farbuje. Skoro farbuje przy robieniu to przy noszeniu też będzie farbować. A tak mi się ta włóczka podobała. Czy ktoś z niej coś robił? Wszystkie kolory tak farbują czy tylko czarny? Mam nadzieję, że pranie i płukanie w occie pomoże. W przeciwnym wypadku nikt tego nosił nie będzie.

czwartek, 1 grudnia 2011

102. Bombki - tutorial

Kilka osób pytało jak zrobić takie bombki, więc zrobiłam kilka zdjęć podczas pracy.


Potrzebne nam będą:
- styropianowe kule,
- kawałki materiałów,
- nożyczki,
- ostry nóż (ja mam nożyk modelarski),
- tępy nóż (w moim przypadku nożyk do masła),
- wstążki,
- klej (dobry jest magic, bo po wyschnięciu robi się przezroczysty),
- wykałaczki.

1. Zaznaczamy na kuli miejsce cięcia i nacinamy ostrym nożem na głębokość ok. 1 cm




2. Przycinamy kawałki tkanin z dość dużym zapasem




3. Tępym nożem wpychamy materiał w nacięcia na kuli, uważając, żeby materiał się nie pomarszczył.


4. Nadmiar materiału obcinamy. Powinno nam wyjść coś takiego:


5. Powtarzamy tę samą czynność na każdym kawałku kuli


6. Miejsca styków, czyli tam gdzie były nacięcia nie są ładne, więc trzeba je zamaskować. Idealnie nadaje się do tego wstążka. Wstążkę przyklejamy smarując ją bardzo dokładnie klejem. Pomagam sobie w tym wykałaczkami. Należy również uważać, żeby nie zabrudzić materiału. Dlatego polecam klej magic, bo on po wyschnięciu jest przezroczysty i gdyby nam się jednak materiał zabrudził, to nie będzie tego widać. Dużo zależy jednak od materiału, który wybraliśmy. Na niektórych i plamy z przezroczystego kleju będą widoczne, więc trzeba uważać. Posmarowaną klejem wstążkę co kilka centymetrów przypinam szpilkami, żeby się nie przesuwała i przykleiła w dobrym miejscu.



7. Kiedy mam już przyklejoną wstążkę odkładam bombkę na kilka godzin, żeby klej dobrze wysechł. Bombki przeważnie robię wieczorem, więc odkładam je do rana. Szpilek nie wyjmuję.




8. Kiedy klej już dobrze zwiąże, wyjmuję szpilki i montuję zawieszkę. Zawieszkę można również zrobić ze wstążki.




Miłego "bombkowania" :)

środa, 30 listopada 2011

101. Zapach lawendy

Lubicie zapach lawendy? Ja bardzo lubię. Szczególnie lubię kiedy lawendą pachnie pościel i ręczniki. Dlatego wreszcie się zmobilizowałam i uszyłam kilka saszetek i woreczków. I to nie będzie koniec, bo mam jeszcze sporo lawendy, którą trzeba do czegoś przesypać. Saszetki i woreczki szyłam tak, żeby można było lawendę wymienić kiedy zwietrzeje, czyli w środku są drugie (tym razem jednorazowe) woreczki napełnione suszem.


Na nowym blogu jest już ponad 100 postów. Ciekawe ile ich napisałam łącznie na obu blogach? Szkoda, że na starym blogu nie numerowałam wpisów.
Chyba czas pomyśleć o jakimś candy?

wtorek, 29 listopada 2011

100. Bluzeczka z Dropsa skończona

Musiała nabrać mocy urzędowej przed skończeniem. Ale to było do przewidzenia. Za późno zaczęłam ją robić, żeby zdążyć przed końcem wakacji. A potem przestało mi się spieszyć. Poza tym pojawiły się inne - pilniejsze robótki. Ale i ona doczekała się wreszcie skończenia. No i jest. A teraz poleży w szafie oczekując przyszłego lata :)
O ile z bluzeczki jestem zadowolona to ze zdjęć nie. Zrobiłam ich kilkanaście i wszystkie wyszły beznadziejnie. Tak to jest jak nie ma w domu fotografa i trzeba robić zdjęcia w lustrze w ciemnym przedpokoju. Do tego bez lampy błyskowej, bo lampa tak się w lustrze odbijała, że poza błyskiem już niczego nie było widać.



Kolory oczywiście przekłamane :(

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze dotyczące poprzednich wpisów. Sprawiły mi wielką przyjemność :)

niedziela, 27 listopada 2011

99. Zaśnieżyło się


Postanowiłam wypróbować kordonek ada 15 i stwierdzam, że do gwiazdek nadaje się idealnie.
Przy okazji wypróbowałam wzór Aurelii na sople :)

sobota, 26 listopada 2011

98. To i owo, czyli robótkowy misz-masz

Wczoraj przyszła do mnie na chwilkę koleżanka. Pokazałam jej moje bombki a ona mi na to, że ma w domu ścinki satyny i zaraz mi przyniesie. No i przyniosła. A oto co z nich wieczorem powstało.


Dobrze mieć taką koleżankę, prawda? :) W sumie mam już 17 bombek. Zostały mi jeszcze trzy kule. Myślę, że dzisiaj jeszcze coś z nich zrobię. I na tym koniec bombkowania. W mojej "naziemnej" pasmanterii kul już  nie ma i nie będzie (taką informację dała hurtownia). A szkoda, bo cena była bardzo atrakcyjna. Były tańsze niż w pasmanteriach internetowych i na allegro. A tam wiadomo dochodzą jeszcze koszty przesyłki.

Oprócz bombek powstała również mała armia szydełkowych dzwoneczków


Z racji tego, że dzisiaj sobota to pospałam sobie troszkę dłużej. Mąż rano poszedł po zakupy i przy okazji kupił najnowsze (grudniowe) "Cztery Kąty". Dawno nie miałam poranka, kiedy pijąc kawę mogłam sobie przeglądać gazetę. Dzisiaj miałam taki luksus. I wpadł mi w oko artykuł


Wygląda na to, że rękodzieło znowu robi się modne :)

Do gazety był dodatek o dekoracjach świątecznych. I tutaj też coś mi się rzuciło w oczy. Popatrzcie na tę gwiazdkę i na jej cenę.

I zrobiło mi się troszkę przykro. Ludzie są w stanie zapłacić tyle za rękodzieło, ale w sklepie. A najlepiej modnym i drogim (nie będę tu nazw sklepów wymieniać, bo kto urządza lub urządzał mieszkanie wie o co mi chodzi). Za taką samą gwiazdkę ale u osoby, która ją zrobiła tyle nie zapłacą. Paradoks? Niestety to rzeczywistość.
W ubiegłym roku miałam taką sytuację. Pewna osoba chciała u mnie zamówić frywolitkowe gwiazdki na choinkę. Podałam jej cenę, której nie zaakceptowała argumentując, że na allegro widziała szydełkowe gwiazdki po 3 złote i myślała, że zrobię jej taniej. No cóż, frywolitka to nie szydełko. W czasie robienia jednej gwiazdki frywolitkowej można zrobić kilka szydełkowych. Przy moich obowiązkach domowych i zawodowych jestem w stanie zrobić jedną frywolitkową gwiazdkę dziennie. Nasza umowa nie doszła do skutku. Ale zastanawia mnie właśnie fakt, że producentów się traktuje prawie jak darmową siłę roboczą. Lepiej dać zarobić właścicielowi sklepu, który rękodzielnika wcale nie traktuje lepiej, ew. sprowadza towar z Chin.

piątek, 25 listopada 2011

97. Zabombkowałam się

Przygotowania do Świąt ruszyły wielką parą. Zresztą widać to na wielu blogach. Postanowiłam spróbować zrobić bombki i przyznam się, że mnie wciągnęło. Przy okazji powstało również kilka serduszek z materiału. Również będą zdobić choinkę.


środa, 23 listopada 2011

96. Koszyczek na pieczywo

Nadchodzą Święta i czas zacząć myśleć o ozdobieniu świątecznego stołu. Na stole w wigilijny wieczór nie może zabraknąć pieczywa. Można je podać w takim koszyczku. Zresztą pieczywo podane w nim na co dzień równie dobrze smakuje jak i to od święta ;)



Koszyczek wykonany jest z bawełny. Można go prać i prasować bez obawy, że się zniszczy.
Ponieważ uszyłam takich koszyczków więcej niż potrzebuję, kilka z nich będzie można nabyć na Kiermaszu Świątecznym

sobota, 19 listopada 2011

95. Zapomniana bluzka

Dzisiaj, wybierając się na spotkanie robótkowe, jak zwykle szukałam ciucha robionego własnoręcznie. Wyciągnęłam więc z szafy bluzkę i pobiegłam na spotkanie. Dopiero po powrocie do domu uświadomiłam sobie, że nigdy jej nie pokazałam na blogu. Sama nie wiem dlaczego. Nadrabiam więc dzisiaj to niedopatrzenie ;) Włóczka sasanka. Nie pamiętam ile poszło. Na drutach robiłam podwójną nitką a szydełkiem pojedynczą.
Bluzeczkę bardzo lubię. Miło się nosi i można ją prać w pralce.


W tym tygodniu chyba najwyższa pora zacząć pokazywać co przygotowałam na kiermasz? Chociaż sama nie wiem. Naoglądałam się dzisiaj takich cudeniek, że wpadłam w kompleksy.

piątek, 18 listopada 2011

94. Kiermasz Świąteczny w Krakowie

Kiermasz odbędzie się 27 listopada 2011 (niedziela) w klubie "Borsuczek" przy ul. Borsuczej 12. Wstęp dla odwiedzających jest wolny.
Ja się wybieram :)



czwartek, 17 listopada 2011

93. Czapkowych perypetii ciąg dalszy

Czapka została spruta i zrobiona od nowa. I nawet włóczki na pompon starczyło :)
Dziecię obiecało, że będzie ją nosić ;)


 I chyba będę musiała kolejny komplet wydziergać bo młodszy zabrał starszemu czapkę, założył na głowę i nie chciał oddać. I nawet mu nie przeszkadzało, że czapka mu oczy zasłaniała i nic w niej nie widział. Jemu się podoba i już.

wtorek, 15 listopada 2011

92. Czapkowe perypetie, czyli powiało chłodem

Nie dość, że powiało chłodem to na blogu powiało pustką. Jakoś nie miałam ostatnio nastroju na pisanie. Wstrętne choróbsko mnie dopadło i wyleczyć się nie mogę. Jestem już trzeci tydzień na antybiotyku i podejrzewam, że prędzej żołądek od łykania leków mi wysiądzie niż choróbsko się ode mnie odczepi.
Ale nie o chorobach miało być. Jakiś czas temu zrobiłam Michałowi czapkę. Nawet o niej pisałam tylko jakoś z aparatem mi było nie po drodze i zdjęcia nie było. Michałowi czapka się podobała a potem przestała mu się podobać no to z ocieplaczem na szyję się wstrzymałam. Czapkę zabrał mąż, bo stwierdził, że jak Michał jej nie chce to on ją będzie nosił. Ale Michałowi się odmieniło. No to wydziergałam mu ocieplacz na szyję i zabrałam mężowi czapkę. Tyle, że czapka teraz jest na niego za luźna, bo mąż ja na swojej głowie rozciągnął. I co ja mam zrobić z tymi moimi facetami?
Czapka idzie do sprucia i zrobię ją od nowa tylko mniejszą. Mam nadzieję, że Michał będzie w niej chodził, bo jak nie, to nie tylko ja się zdenerwuję ;)


Drugi ręcznik do kompletu skończony tylko jakoś się za sfotografowanie zabrać nie mogę. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.
Fanturio ja bym na Twoim miejscu nie miała problemu - zrobiłabym i takie i takie ;)
Dompodsosnami na pytanie odpowiedziałam u Ciebie.

niedziela, 6 listopada 2011

91. Koronki i co z nich powstaje

Dawno mnie nie było na blogu. Ale to nie znaczy, że nic w tym czasie nie robiłam. Już mnie ręce bolą od machania szydełkiem i od szycia. Ale efektów na razie pokazać nie mogę.
Natomiast do napisania tego posta wywołała mnie swoim komentarzem Gackowa. Już wcześniej podejrzewałam, że umie w myślach czytać, ale dzisiaj nabrałam pewności :) Koronki są oczywiście przeznaczone na ręczniki. Ale że ja lubię ręczniki wielgaśne (nie ma nic przyjemniejszego od owinięcia po kąpieli ogromniastym milutkim ręcznikiem) to trochę mi z tym zejdzie. Ten na zdjęciu to ten mniejszy. Większy nadal "się robi". Ręczniki przeznaczone oczywiście do nowego domu (a przeprowadzka tuż tuż - budowa została oficjalnie zakończona i dostaliśmy zgodę na zamieszkanie).


Bardzo dziękuje za wszystkie komentarze.
Dorothea ten schemat był opublikowany w którejś starej Annie. Gdybyś na niego "zachorowała" to skaner posiadam ;)

wtorek, 1 listopada 2011

90. Koronki, ach koronki...

Stęskniłam się za koronkami, stylem retro itd. Wyciągnęłam więc z kuferka szydełko i zaczęłam nim machać. I jeszcze trochę pomacham bo moja tęsknota za koronkami jest bardzo mocna.


Koronki są z mięciutkiego kordonka. Kiedy skończę robić to co mi siedzi w głowie będę się do nich przytulać ;)

piątek, 28 października 2011

89. A Spring Beauty - cz.3

Jednak nie mogę robić na drutach. Potrzebna mi znacznie dłuższa przerwa.
Wróciłam więc do mojego "goldenka" i skończyłam pierwszą stronę schematu.
Wstawię więc szybko to co mam i biegnę haftować następną. A odskocznia jest mi bardzo potrzebna, żeby nie zwariować. Michał przywlókł do domu choróbsko. Jemu już lepiej ale do szkoły nie chodzi bo jeszcze bierze antybiotyk. Za to mnie rozłożyło. Czuję się fatalnie a że chłopaki czują się świetnie i siedzą obaj w domu to sobie możecie wyobrazić co się dzieje. A ja nie mam siły, żeby spacyfikować towarzystwo. Co prawda obaj obiecują, że będą grzeczni, ale po kilku sekundach jest znowu to samo.

niedziela, 23 października 2011

88. Jesienny liść

Haft skończyłam już jakiś czas temu, ale nie mogłam go wcześniej pokazać, gdyż obowiązują dwie zasady:
1. najpierw chwalimy się na forum a dopiero później na blogach,
2. na forum chwalimy się tylko w niedziele.
W ubiegłą niedzielę nie miałam czasu na zrobienie zdjęcia, więc musiałam czekać do dzisiaj.
Zdjęcie takie sobie, ale nie umiem fotografować na czarnym tle. Lepszego raczej nie będzie. Haft troszkę poleżakuje w szufladzie, gdyż muszę się wybrać na zakupy tekstylne, aby uszyć to co mi po głowie chodzi. A że dzieci chore, to znowu jestem uziemiona.

sobota, 22 października 2011

87. Wygrałam candy!!!

Szczęście się do mnie uśmiechnęło i wygrałam candy w Zagrodzie. :)
Paczuszka już do mnie dotarła i miziam się włóczką nieustannie. Nigdy dotąd nie miałam w rękach włóczki o takim składzie (kaszmir z jedwabiem). Pierwszy też raz szkoda mi ją na druty narzucić. Wolę się miziać. No to się jeszcze trochę pomiziam ;)


A czemu mnie tak długo nie było? Bo zrobiłam sobie odwyk. Taki prawdziwy. Początkowo trochę oszukiwałam i chociaż parę rzędów, chociaż kilka krzyżyków chciałam zrobić. W efekcie ręka dalej mi drętwiała. Ale po dłuższym - prawdziwym- odwyku drętwieje znacznie mniej. Czyli możliwe jest, że ją przeforsowałam. Widocznie tym drętwiejącym palcem za mocno drut trzymam. Odwyk przerwałam dzisiaj, bo "na wczoraj" potrzebna była Michałowi nowa czapka. Jak przysiadłam to zrobiłam. Ale fotki będą jutro wieczorem albo w poniedziałek jak mu jeszcze coś na szyję do kompletu wydziergam. Michał chciał mieć czapkę z pomponem ale czy włóczki na pompon wystarczy to się okaże dopiero jak szyjogrzej będzie gotowy. A włóczki nie dokupię.  Wzięłam resztki z pasmanterii. Włóczka  pewnie była kiedyś na regale, bo nie miała banderolek, ale za to skład (nawet najmniejsza ilość wełny Michała gryzie), grubość i kolor idealny. A tak się kiedyś zarzekałam, że nigdy więcej Puchatki :)

niedziela, 9 października 2011

86. Kolejny SAL

Stan idealny nie może u mnie trwać długo. Zapisałam się na kolejny - tym razem forumowy - SAL. A że zgodnie z zasadami postępy w haftowaniu pokazujemy tylko w niedziele to przysiadłam dzisiaj i zrobiłam sobie relaks z igłą i nitką. I tego mi było potrzeba :) Wyhaftowałam tyle. Mam nadzieję, że wybaczycie jakość zdjęcia, ale mój aparat wybitnie nie lubi fotografować czarnego koloru.


Kanwa 16-tka, mulina DMC.

sobota, 8 października 2011

85. Bluzeczka z Dropsa c.d.

Powoli ale do przodu. Znowu udało mi się osiągnąć stan idealny, czyli jedna robótka na drutach i jeden haft. Chcę tę bluzeczkę skończyć jak najszybciej bo już mi ręce lecą do czekającej w kolejce angorki. Najgorsze, czyli falbanki za mną. Teraz już prosta praca - robienie bluzeczki w dół na pożądaną długość. Włóczki wystarczy. Bałam się, że falbanki okażą się bardzo włóczkożerne i bluzeczkę będę musiała zrobić krótszą. Projekt polubiłam i podejrzewam, że zrobię jeszcze kilka wariantów tego wzoru.

środa, 5 października 2011

84. Otulacz

Otulacz skończyłam w ubiegły weekend ale nie było czasu na zrobienie zdjęcia. Codziennie wracam do domu po zmroku i nawet na myślenie o robieniu zdjęć czasu nie mam. Ale dzisiaj moje starsze dziecko stwierdziło, że zrobi mamusi zdjęcie. A że ostatnio jestem bardzo zapracowana, zmęczona i niewyspana to swojego zdjęcia tu nie pokażę, żeby nikogo nie straszyć. Pokażę sam otulacz sfotografowany przy świetle z żarówki.


Kolor nie mój, więc pójdzie do mamy, ale za to w koszu z włóczkami jest o dwa motki mniej :)

czwartek, 29 września 2011

83. Odwyk i...

... po odwyku. Nie wytrzymałam. Wczoraj byłam na placu zabaw 3 godziny, przedwczoraj ponad dwie. No i jak w takich warunkach robótki z torebki nie wyjąć? Po prostu nie da się. W efekcie połowa otulacza za mną. Zaczęłam drugi (ostatni) motek.


A ręka nadal drętwieje :(

wtorek, 27 września 2011

82. Zakupy

Korzystając z otrzymanego w związku z uczestnictwem w konkursie rabatu, zrobiłam zakupy. Wczoraj przyszła paczka, której zawartość bardzo mnie cieszy, czyli angora ram na sweterek (mam nadzieję, że wszystko nie pójdzie i zostanie jeszcze na szal)


oraz próbnik włóczek i gazetki ze wzorami

Wiem, że wzory z Dropsa udostępniane są w internecie za darmo, ale ja nadal nie mam drukarki a robienie z monitora nie jest zbyt wygodne (już to przerabiałam niestety). Każda z gazetek zawiera kilka modeli, które koniecznie muszę mieć.
Ale kiedy się za robótkowanie wezmę nie wiem. Od czwartku mam problem z lewą ręką. Drętwieje mi dłoń i mały palec. Nie wiem czy przesadziłam z robieniem na drutach, czy to coś poważniejszego. Na razie postanowiłam całkowicie odstawić wszystkie robótki i łykać magnez. Jak to nie pomoże to trzeba się będzie wybrać na pielgrzymkę po gabinetach lekarskich.

I jeszcze jedna sprawa. Od kilku dni mam problem z wchodzeniem na blogi. Program antywirusowy mi je blokuje komunikatem o linkach do zawirusowanych stron. Na swój blog też wejść nie mogłam. Odczekałam cały dzień i niestety musiałam usunąć linki do kilku odwiedzanych przeze mnie blogów. Dzisiaj usiłowałam wejść na blog Gazyni i też antywirus mnie nie puścił ostrzegając, że na jej blogu jest link do zawirusowanej strony. Czy też macie takie kłopoty czy mój antywirus zwariował?

poniedziałek, 26 września 2011

81. Malowanie chmur na niebie.

Weekend miałam bardzo pracowity. Wybierałam się na spotkanie robótkowe z e-dziewiarki ale nie dałam rady. Przez malowanie chmur  na niebie.
Ale od początku. Najpierw pojechałam na budowę umyć okna. Umyłam tylko dwa, bo stwierdziłam, że przecież  pokoje będą jeszcze malowane to po co sobie roboty dokładać? A że do tych umytych już okien miałam firanki (dostałam od mamy), to je od razu uszyłam (zabrałam ze sobą maszynę do szycia, żeby z tymi firankami nie jeździć tam i z powrotem) i powiesiłam w oknach. Niestety zabrało mi to trochę czasu i na spotkanie i już nie zdążyłam. A skoro na spotkanie nie zdążyłam, no i tych kolejnych okien nie myłam, no bo to malowanie nas czeka, no i skoro z malowaniem czekamy bo skończyły się pieniądze i nie ma czym malarzom zapłacić, to stwierdziłam, że spróbuję sama. Na pokój Michała farba była już kupiona. Wzięłam więc farbę, wałek, pędzle i poszłam malować. Do tego Michał zażyczył sobie namalowane na ścianie nad łóżkiem chmury. Postanowiłam się pobawić. Malarz ze mnie żaden i nigdy ścian nie malowałam, ale jaki problem to potem przemalować jak sknocę? Farba tak strasznie droga nie była. Malowałam sobotni wieczór i malowałam wczoraj całe popołudnie. I spodobało mi się to malowanie. Mężowi chyba też, skoro powiedział, że zaraz po wypłacie jedziemy kupić farbę na drugi pokój. Na szczęście w drugim pokoju chmurek ani niczego w tym stylu nie będzie, więc pewnie pójdzie szybciej. Zdjęcia będą za kilka dni jak będzie czas  na budowę podjechać, no i farba na ścianie dobrze wyschnie. Nie wiem czy nie trzeba będzie robić jakiś poprawek. Do pomalowania została jeszcze wnęka okienna. Nie zdążyłam pomalować przed zmrokiem a w pokojach oświetlenia jeszcze nie ma.
Odkryłam nowy talent? A jak nabiorę wprawy to może się przebranżowię? Jako malarz pokojowy zarobię  więcej.

piątek, 23 września 2011

80. A było już tak pięknie

Dążę do ideału przez całe życie i jak już mi się wydaje, że jestem blisko, to zawsze następuje jakiś krach i jestem znowu daleko. W robótkach niestety mam podobnie. Od kilku dni miałam sytuację idealną. Rozpoczęty tylko jeden haft (GK) a na drutach sweterek z Dropsa. Ideał trwał bardzo krótko. Wczoraj mnie tak nosiło, że nie mogłam wytrzymać i zaczęłam nową robótkę. Pewnie z okazji jesieni. Przeglądałam pudło z włóczkami i wyciągnęłam dwa zapomniane motki Robin Double Knit. Kupiłam je jak Wojtek był malutki, żeby mu sweterek zrobić. Tyle, że kupowałam przez internet a jak przyszła paczka to stwierdziłam, że kolor odbiega od tego, który był na monitorze i na sweter dla Wojtka niezbyt pasuje. Motki leżały już tyle czasu, że nic by się nie stało, gdyby poleżały jeszcze trochę, a przynajmniej do czasu ukończenia bluzki. Ale nie. Nosiło mnie tak bardzo, że je wyjęłam i zaczęłam robić.


Będzie jesienny otulacz. Ma być dla mnie, ale czy będzie to nie wiem. To kolor mojej mamy i jak jej się spodoba to pewnie go jej dam (jak poprzednie robione dla siebie dwa kapelusze).

czwartek, 22 września 2011

79. A Spring Beauty - c.d.

Pomiędzy pracami domowymi i innymi aktualnymi robótkami powolutku stawiam krzyżyki. Niewiele przybyło ale już jest ciut bliżej końca :)

wtorek, 20 września 2011

78. Bluzeczka z Dropsa - odsłona 1

Ostatnio poczułam przesyt haftów i z wielką przyjemnością wróciłam do drutów. Jakiś czas temu zaczęłam robić letnią bluzeczkę, ale musiałam przerwać ze względu na haft. No to teraz do niej wracam. Co prawda już nie założę jej tego lata, ale na przyszłe będzie akurat. Jak się uprę to mogę ją nosić pod żakiet, ewentualnie jako kamizelkę. Włóczka to malinowa sonata. Szkoda, że to już moja przedostatnia robótka z tej włóczki (na szczęście mam jeszcze zachomikowane kilka motków) bo ją bardzo lubię i ubolewam nad upadłością producenta.
Ale do rzeczy. Bluzeczkę robię od góry bez zszywania na drutach numer 3. Jedno prucie do zera już za mną, więc mam nadzieję, że dalej będzie już dobrze.


Docelowo ma wyglądać tak.

poniedziałek, 19 września 2011

77. Sikorki w oprawie

Korzystając z tego, że musiałam oprawić plan lekcji, kupiłam przy okazji ramkę na sikorki. Nie leżą już więc w szufladzie tylko wiszą na ścianie. Co prawda miejsce mają tymczasowe, bo były robione do nowego domu, ale już teraz cieszą nasze oczy.

sobota, 17 września 2011

76. SAL - myszki - koniec, czyli co z nich powstało

Planowałam każdą myszkę pokazywać w osobnym poście, ale stwierdziłam, że będzie to za długo trwało. Tak więc dzisiaj będzie wszystko.
Myszka numer 5

Myszka numer 6

Myszka numer 7

A oto co z myszek powstało.


Plan lekcji jest dla koleżanki Michała, która chodzi do szkoły baletowej. Jak tylko zobaczyłam te myszki od razu o niej pomyślałam. Dzisiaj obchodzi urodziny i mam nadzieję, że prezent jej się spodoba a moi chłopcy będą się dobrze bawić na imprezie urodzinowej :)
Na zielonym polu będzie umieszczony wydrukowany plan zajęć.Praca oprawiona jest tak, aby łatwo było wyjmować i wkładać do środka kartki z nowym planem.