piątek, 31 maja 2013

194. Dzień Dziecka

Jutro Dzień Dziecka. Prezenty dla dzieci przygotowane, bilety do kina zakupione, ale my - dorośli - też mamy w sobie jeszcze coś z dziecka. Moje "wewnętrzne dziecko" bardzo lubi dostawać prezenty. A ja lubię je obdarowywać ;)
Dzisiaj był dzień prezentów dla "wewnętrznego dziecka". Listonosz przyniósł długo wyczekiwaną mulinę. Oczywiście do kolejnego goldenka. Tak, wiem, że jeszcze tego nie skończyłam, ale skoro mam już i wzór, i kanwę, i mulinę na kolejną pracę, to może mnie to zdopinguje do szybszego ukończenia obecnej ;)

Zatęskniłam też za haftem richelieu. Kiedyś (czyli w czasach przeddzieciowych) miałam na wierzchu sporo serwet i bieżników wykonanych tą techniką. Niestety wraz z pojawieniem się dzieci, musiały dla własnego dobra zniknąć w szufladzie. I poleżą tam sobie pewnie jeszcze przez kilka lat, aż moi mali niszczyciele podrosną i zmądrzeją. Ale nie przeszkadza to w kupieniu gazetki ze wzorami :) Uwielbiam włoskie wzory haftów.

A żeby się przyjemnie haftowało, pasuje sobie coś włączyć. Więc moje "wewnętrzne dziecko" zostało obdarowane tym:

Miłego Dnia Dziecka - tego "wewnętrznego" też :)

czwartek, 30 maja 2013

193. Biedroneczki są w kropeczki - i sukienki też

Ponad rok temu kupiłam materiał, który mi się spodobał od pierwszego wejrzenia. I od początku wiedziałam co z niego uszyję. Tyle, że od pomysłu do realizacji musiał upłynąć rok (straszne to, wiem). Ale sukienka wreszcie powstała. Górę szyłam na podstawie wykroju Buttericka, dół skroiłam wg formy robionej własnoręcznie i sprawdzonej już na 2 sukienkach. Pierwszy raz szyłam z wykrojów Buttericka. Leżą dobrze, ale mają - jak dla mnie - jedną wadę: wykroje posiadają już dodane zapasy na szwy. Ja tego nie lubię, bo przy szyciu mam już "na oko" ustalony zapas, do którego się przyzwyczaiłam i pamiętanie o tym dodatkowym zapasie jest dość kłopotliwe. Poza tym ja daję inny zapas na klasyczny szew, inny przy suwaku a jeszcze inny przy dekolcie. Ale ogólnie z wykroju jestem zadowolona. Podobają mi się rękawki, które nadają sukience lekkości.
Kolejną zmianą, jaką wprowadziłam jest wszycie suwaka z boku pod pachą a nie z tyłu, jak jest w oryginale. Zmiana ta była podyktowana skrojeniem dołu. Dół ma tylko dwa szwy. Logiczne jest więc, że dałam je z boków a nie z przodu i z tyłu. Sukienka jest wygodna, zwiewna i dobra na upały, gdyż przepuszcza powietrze.
Zdjęcia oczywiście byle jakie, ale przy takiej pogodzie jaka jest już od dłuższego czasu, na lepsze nie ma szans i pozbyłam się złudzeń, że kiedykolwiek będzie okazja sfotografować ją na mnie w okolicznościach przyrody.


Sukienkę zgłaszam do akcji uwalniania tkanin. Rok to chyba dostatecznie długo, żeby tkaninę uwolnić? ;)
A że kupiłam jej cały kupon, czyli 7 metrów, to jeszcze coś z niej powstanie. Mam nadzieję, że w czasie krótszym niż kolejny rok ;)

P.S.
Nie wydaje się Wam, że idealnie będzie do niej pasowało białe bolerko? Materiał na bolerko też od roku czeka aż go wyciągnę z szafy.

192. Proza życia

Proza życia mnie dopadła i od dłuższego czasu nie mam nastroju ani na pisanie ani na robótkowanie. A w zasadzie na to ostatnie to nastrój może i by się znalazł, ale z czasem już znacznie gorzej. Przyplątały się do nas choroby i odczepić się nie chcą. Najpierw Młodszy przyniósł z przedszkola ospę, potem poczęstował się nią Starszy. A jak Starszemu przeszło, to Młodszy złapał zapalenie oskrzeli. A po chorobie nawet do przedszkola tydzień chodził a ja mogłam wreszcie normalnie popracować. Ale nie na długo. Jak już napisałam, ten stan trwał tydzień. Potem zachorował na zapalenie krtani, którym tym razem poczęstował mnie. Sama radość. Z racji siedzenia na zwolnieniu z Młodszym chorującym na ospę, nie mogłam iść na zwolnienie na własną chorobę. Wyobrażacie sobie mówienie przez 8 godzin z zapaleniem krtani? No właśnie. I dlatego nie mogłam tego długo wyleczyć. A jak się gadaniem na życie zarabia to nie jest fajnie. Ledwo mi przeszło, Młodszy coś złapał - nie wiem co - dwie lekarki go badały i nie mogły zdiagnozować. Zrobiliśmy badanie krwi i wyszło, że to jakaś bakteria. No i znowu antybiotyk. Ale wczoraj przestał wreszcie gorączkować.
Ale, żeby nie było za dobrze, to akurat wczoraj w szpitalu wylądował mój tata. Ktoś nas przeklął, czy co?

Nikt nie mówił, że życie będzie łatwe.

W czasie tych chorób uszyłam sobie sukienkę. I nawet mi się podoba, tylko pogoda zbyt paskudna na zrobienie dobrego zdjęcia. Na osłodę zdjęcie mojego prywatnego kontrolera jakości :)