wtorek, 20 października 2015

294. Mieć talię jak osa

Która dziewczyna nie chciałaby mieć talii jak osa? Chyba nie ma takiej. Są diety, ćwiczenia gimnastyczne i....
gorsety.
Gorset "robi" talię i zmienia figurę. W gorsecie się nie garbimy, inaczej się poruszamy, inaczej wyglądamy i inaczej się czujemy. Musimy też zmienić kolejność zakładania elementów garderoby.
Bardzo humorystycznie podeszła do tego problemu Domowa Kostiumologia


W ubiorach historycznych gorset jest niezbędnym elementem tworzącym odpowiedni wygląd.
Przyszła więc pora na pokazanie owej części garderoby w moim wykonaniu (o innych elementach bielizny pisałam tutaj).
Szyłam go na podstawie tej ilustracji z książki Jill Salen "Corsets. Historical patterns & techniques.

Zmieniłam kolor (czarny nie za bardzo pasuje pod jasne sukienki) i dopasowałam na swoje wymiary. Wykończyłam bawełnianą koronką i wstążeczką




Na płasko nie wygląda rewelacyjnie, ale manekin jest za gruby i nie da mu się wymodelować plastikowej talii ;) Z przodu ma zapięcie, tył jest sznurowany.
Jak widać po zagięciach - był już kilkakrotnie używany. Bardzo dobrze "robi" talię. Da się w nim oddychać i jeść - wbrew obiegowym opiniom ;) Jak wygląda figura z gorsetem możecie zobaczyć choćby w poprzednim wpisie.
Mam nadzieję, że dobrze mi posłuży.

I mała rada dla osób, które jeszcze nie mają gorsetów, ale myślą, żeby sobie sprawić - gorsetów nie nosi się na gołe ciało. Zakłada się je na koszulkę. Zabezpiecza ona gorset przed potem i zabrudzeniem od ciała, bo pranie gorsetów do łatwych czynności nie należy ;)


czwartek, 8 października 2015

293. Powoli, ale do celu

Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, lubiłam czytać książki o dawnych czasach. Już nie pamiętam jaka to była książka, ale główna bohaterka haftowała ekran kominkowy. Nie wiedziałam wtedy co to jest ten ekran, ale też go chciałam mieć. Oczywiście haftowany :) Potem wiedziałam już co to takiego, ale nie miałam kominka.
Lata leciały, kominek się pojawił. Marzenie posiadania ekranu powróciło ze zdwojoną siłą. Zaczęło się poszukiwanie wzoru. Stelaża też, chociaż wiedziałam, że szanse są znikome.
Ale marzenia czasem się spełniają. Znalazłam stolarza, który zgodził się zrobić stelaż i wzięłam się za haftowanie ekranu.
Na dzisiaj mam tyle. Jeszcze dużo pracy przede mną, ale mam motywację, bo stelaż będzie gotowy na Mikołaja :)

P.S.
zdjęcie robione telefonem, więc jakość kiepska i kolory przekłamane. Jeszcze się nie dorobiłam nowej karty do aparatu ;)

piątek, 2 października 2015

292. Jak Scarlett O'Hara

Szycie idzie mi ostatnio o wiele lepiej niż pisanie. A wszystkiemu winne zdjęcia, a dokładniej ich brak. Padła mi karta w aparacie i jakoś nie mogę się zebrać, żeby pojechać po nową. Ciągle mi nie po drodze. A jak nie ma aparatu to nie ma zdjęć. A jak nie ma zdjęć, to robienie wpisu na blog nie ma sensu, bo większość osób nie czyta tylko zdjęcia ogląda (jeśli się mylę to mnie poprawcie).

Ale mam kilka zdjęć z imprez, na których byłam w uszytej niedawno sukni (dobrze, że na imprezy przychodzi sporo fotografów :) ).

foto: Artur Górski
Zakochałam się w pagodowych rękawach. Może i nie są zbyt wygodne, bo trzeba uważać, żeby przypadkiem czegoś nie strącić (jakby przy krynolinie ogólnie nie trzeba było ciągle uważać :p ) ale są urocze. Na pewno nie przeszkadzają w haftowaniu :)

foto: Paulina Kowalczyk
ani w piciu herbaty ;)

foto: Ilja Van de Pavert


Inspiracją była dla mnie suknia z 1861 roku. O ta właśnie :)

zdjęcie z netu
Jak widać zmieniłam kolor. Zamiast kwiatuszków wolę kratkę. Uzupełnieniem jest czarna koronka i czarna wstążka. Szyło się bardzo przyjemnie.
Byłam w niej na dwóch imprezach i suknia prawie zdała egzamin. Prawie, bo w czasie drugiej imprezy strasznie lało a pokazu nie wypadało odwoływać. Od chodzenia po deszczu suknia zmokła i zafarbowała mi halkę. Czy ktoś zna jakiś sposób, żeby to odplamić. Moczyłam ją przez 3 dni codziennie zmieniając proszek z odplamiaczem na świeży. Potem dwa razy prałam ją w pralce a plamy nie zeszły. Trochę zblakły, ale nie zeszły. Tak, wiem, że to tylko halka i jej spod sukni nie widać, ale chciałabym, żeby znowu była bielutka. Dobrze, że się koronki nie zafarbowały, to trochę mniej boli ;)

Obiecuję, że postaram się jak najszybciej kupić kartę do aparatu, bo przez ten czas szyłam dużo. Mam też do pokazania trochę haftów. Oj, nazbierało się tego, nazbierało :)