środa, 29 czerwca 2011

28. Próbka

Od dłuższego czasu myślę nad firankami do mojej pracowni w nowym domu. Najłatwiej dopasować rozmiar stosując motywy. I chyba wreszcie znalazłam odpowiedni motyw. Jak na razie pasuje mi w 90%.

W próbce co prawda strzeliłam byka, ale nie będę poprawiać. Na obrus do domku dla lalek się nada ;)

Uchylę też rąbka tajemnicy i pokażę jak wyglądają okna. Są takie dwa:


Prawda, że aż się proszą o ręcznie robione firanki? Planuję połączyć koronkę szydełkową z tkaniną.

wtorek, 28 czerwca 2011

27. Szaleństwa ciąg dalszy

Wczoraj przyszła jedna paczka a dzisiaj druga (i na razie ostatnia - w najbliższej przyszłości zakupów robótkowych już nie planuję). Na słowa "wyprzedaż włóczek" rozum mi się wyłącza. Tym razem też tak było. Cena była tak atrakcyjna, że grzechem byłoby nie skorzystać. Włóczka o składzie 25% moher 75% akryl. Jest ciut grubsza (na druty 5-6) , czyli idealna na kilka swetrów, które miałam w planach a na które obecna w domu włóczka była zbyt cienka. Mam nadzieję, że będę z niej zadowolona. Do tej pory nie miałam przyjemności jej posiadania ani macania.


Przyznam się, że wykupiłam cały zapas kremowej i bordowej.
Ale swetry z niej będę robić najwcześniej jesienią. Spis pozaczynanych robótek jest zbyt długi.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

26. Zaszalałam

Zaszalałam i znowu zrobiłam włóczkowe zakupy. Na nic zdały się moje własne tłumaczenia, że mam tyle włóczek w domu i powinnam najpierw wyrobić zapasy. Po prostu nie mogłam się powstrzymać. Jak zobaczyłam te cudne kolory to musiałam je kupić. Tęczowa wełna z przeznaczeniem na chustę do jesiennego płaszcza a bawełna na letnią bluzeczkę. I znowu zacznę kolejną robótkę nie kończąc poprzedniej. Ale nic to. Trzeba polubić własne wady (w tym przypadku włóczkoholizm) i żyć dalej (oczekując na kolejną przesyłkę z innej internetowej pasmanterii).



Pozdrowienia dla wszystkich obserwatorów :)

niedziela, 26 czerwca 2011

25. Nie-Poczta Polska

Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek instytucja zwaną Pocztą Polską mi się przysłuży. Co prawda przysłużyła się całkiem nieświadomie, ale jednak. Jak wiadomo jest monopolistą na rynku a inne firmy świadczące podobne usługi muszą się nagimnastykować, żeby obejść przepisy. No to wymyślają różne cudeńka. Najpierw były doklejane do kopert blaszki, żeby przesyłka była cięższa. Początkowo blaszki te wyrzucałam, ale ostatnio blaszka była w kształcie serca, więc ją zostawiłam - może się przydać jako szablon przy robieniu karteczek. Z innej firmy dostaję rachunki bez blaszek. Kopertę obciążają cienkimi zeszycikami. A zeszyciki te (formatu A5) są idealne jak się gdzieś idzie z dziećmi - wsadzam do torebki zeszycik, kilka kredek i przez jakiś czas dziecko się nie nudzi. Ale jedna instytucja od której dostaję regularnie korespondencję wpadła na idealny pomysł obciążania kopert - wkłada do listów tekturowe notesiki. Notesiki nie mają zwykłych cienkich kartek - wszystko jest z białej tekturki. Są IDEALNE do bobinek na mulinki. Coraz bardziej podobają mi się pomysły firm na to aby nie korzystać z usług Poczty Polskiej. Ciekawe co jeszcze wymyślą a co ja będę mogła wykorzystać?


Mąż zabrał dzieci na spacer a ja siedzę sama w domu, robię konfitury, rysuję i wycinam bobinki i napawam się ciszą.
Miłego niedzielnego popołudnia dla wszystkich odwiedzających :)

sobota, 25 czerwca 2011

24. Miarka odsłona V

Miło, że do mnie zaglądacie choć wpisów od jakiegoś czasu nie było. Zaczęły się wakacje, więc czas jeszcze bardziej się skurczył. Zdjęć sukienki na razie nie będzie bo nie ma okazji, żeby skończyć film w aparacie i zanieść do wywołania.
Za to na osłodę kolejna odsłona miarki - przyjemnie się ją wyszywa. Druga strona wzoru skończona :)
Miłego weekendu :)

poniedziałek, 20 czerwca 2011

23. I po weselu

Bardzo intensywnie ostatnio szyłam, ale wreszcie mogę odetchnąć i wrócić do pozaczynanych robótek (choć maszyny na razie nie chowam bo coś szyciowego mi jeszcze chodzi po głowie). Sukienkę skończyłam dosłownie w ostatniej chwili, ale skończyłam i jestem z niej zadowolona. Tyle, że zdjęć na razie nie będzie, bo robiliśmy je klasycznym aparatem a nie cyfrówką (z klasycznego są ładniejsze). Trzeba skończyć film i zanieść do wywołania. A jak już film będzie wywołany i zgrany na CD to wstawię zdjęcia na blog.
A teraz kończę i idę jeszcze troszkę pospać (balowaliśmy dwa dni i wróciliśmy wczoraj a w zasadzie dzisiaj w nocy).

środa, 15 czerwca 2011

22. Szyje się

Wreszcie się wzięłam za szycie. Wczoraj w nocy zrobiłam wykrój a od dzisiaj szyję. Trzymajcie kciuki, żebym zdążyła skończyć w piątek. Jakoś niewyraźnie to widzę. Wojtek jest z tego powodu baaardzo szczęśliwy i ciągle mi "pomaga":  a to wysypie szpilki z pudełka, a to poroznosi kawałki materiałów po całym mieszkaniu, porozwija nici ze szpulek itp. A ja ciągle wszystkiego szukam, nagle zniknęły nożyczki, dopiero miałam w ręku miarkę i nagle się rozpłynęła w powietrzu, zniknęła szpulka nici z maszyny.....
Więcej czasu zajmuje mi sprzątanie po Wojtku i szukanie potrzebnych rzeczy niż szycie. Może ktoś przygarnie małego urwisa choć na jedno popołudnie? Nocek zostało niewiele i niestety nie wystarczą.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

21. Poweekendowo truskawkowo

Weekend mieliśmy obfitujący we wrażenia. W sobotę od rana był festyn rodzinny w szkole. Wybawiliśmy się jak nigdy. Wzięliśmy udział we wszystkich turniejach (niestety turniej rodzice contra nauczyciele przegraliśmy z kretesem). Porównując festyn szkolny z festynami organizowanymi przez przedszkole szkolny wysuwa się na prowadzenie. W przedszkolu festyny były nastawione na wyciągnięcie od rodziców jak największej ilości pieniędzy (każda atrakcja była płatna) a festyn szkolny nastawiony był na dobrą zabawę. I zabawa naprawdę była dobra. Były atrakcje dla dzieci starszych i dla maluchów. Wojtek wybiegał się do upadłego. Rodzice też się nie nudzili. Zaraz po festynie pojechaliśmy za miasto. I znowu bieganie po podwórku do zmroku. My nie biegaliśmy - rozmawialiśmy i zrywaliśmy truskawki. Skutkiem czego dzisiaj od rana robię konfitury bo przywieźliśmy 7 koszyków truskawek. A w tym roku truskawki są wyjątkowo smaczne - soczyste i słodziutkie. Mam niedosyt truskawek po ubiegłym roku, kiedy przez deszcze zbiory były marne. Tak więc dzisiaj u mnie truskawkowo na różne sposoby :-) Proszę się częstować na co kto ma ochotę.



Przez festyn oraz wyjazd umknął mi dzień robótkowania publicznego. Udało mi się tylko porobótkować na ławce pod domem na wsi. Nie wiem jak bardzo było to publiczne - raczej było to kameralne bo robótkowałam sama, pilnując dzieci szalejących na podwórku. Przybyło troszkę szala oraz wypróbowałam zakupiony kiedyś kordonek Ada 15. No i podjęłam decyzję - będę z niego robić firankę. Bardzo przypomina mi Aidę 15.  Można stwierdzić, że stanowi idealną podróbkę (producentowi pewnie by się to określenie nie spodobało). Na razie zrobiłam jeden motyw ale nie odkładam go do szuflady bo jestem ciekawa ile motywów wyjdzie z jednego motka. Tym samym muszę obliczyć ile mi go potrzeba i sprawdzić czy taniej wyjdzie zakup w necie czy w osiedlowej pasmanterii.
A moja weselna sukienka w lesie. I dzisiaj nic nie zrobię bo cały dzień mi pewnie zejdzie z truskawkami.

piątek, 10 czerwca 2011

20. Miarka - odsłona IV

Pierwsza strona schematu skończona. Wyszywało się bardzo przyjemnie, szczególnie widząc zachwyt w oczach Wojtka kiedy na kanwie pojawił się Kubuś :)
Niestety czas mija nieubłaganie i nie chce zwolnić nawet na chwilkę. Na weekend wyjeżdżamy a po weekendzie będę robić przetwory, czyli znowu ucieknie mi kilka dni. Dzisiaj chowam haft a wyciągam maszynę do szycia. Najwyższy czas popracować trochę nad sukienką.
(A na wyjazd zabieram oczywiście druty.)

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Hmmm, znowu mi obserwatorów zjadło :(

czwartek, 9 czerwca 2011

19. Miarka - odsłona III

Udało mi się troszkę posiedzieć nad krosnem i powstało kilka nowych krzyżyków. Jak na razie zapał do haftowania mi nie minął. Pewnie dlatego, że termin wesela coraz bliżej a moja sukienka w fazie materiału. Ech, trzeba odłożyć haftowanie i zrobić formę. Ale może jutro? A dzisiaj jeszcze troszkę pokrzyżykuję ;)

wtorek, 7 czerwca 2011

18. Miarka - odsłona II

Prawda jest, że im więcej rzeczy ma się do zrobienia tym więcej się zrobi. Wczoraj prawie cały dzień spędziłam w kuchni na przetwarzaniu truskawek. Od szypułkowania zrobił mi się bąbel na palcu. Postanowiłam wypróbować w maszynie do pieczenia chleba opcję robienia konfitur. No i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Truskawki ładnie się rozparowały, nic się nie przypaliło, a co najważniejsze nie musiałam co chwilę mieszać i nie nagrzała mi się kuchnia. Co prawda była to próba ale bardzo udana. Z następnej partii truskawek będę robić konfitury, bo zamrażarka już pełna. No i na pewno zrobię je korzystając z maszynki.
A wieczorem udało mi się troszkę pohaftować. Na kanwie widać już coś więcej.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

17. Nowy projekt - odsłona 1.

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze dotyczące sikorek. Już skończone mi się podobają, ale drugi raz bym się za nie nie wzięła. Planowałam pojechać dzisiaj po ramkę i je oprawić, ale tradycyjnie już ile razy sobie coś zaplanuję to nigdy nic z tego nie wychodzi. Dostałam wczoraj wieczorem 5 koszyków truskawek i dzisiaj cały dzień spędzę w kuchni.
Wczoraj za to miałam całe popołudnie dla siebie (daaaawno już tak nie miałam). Mąż ze starszym synem pojechali do teściów a młodszy spał. Zaczęłam więc nowy haft. Haftowanie na "normalnej" czyli niesztywnej kanwie było dla mnie wielką przyjemnością. A co zaczęłam? Jak widać na zdjęciu będzie to miarka wzrostu. No i żeby nie było tak różowo to już przeżyłam pierwsze rozczarowanie wzorem. Schemat przeznaczony jest na kanwę 14-tkę. I taką wzięłam. Niestety miarka robiona zgodnie ze schematem nie pokrywa się z wymiarami rzeczywistymi. Tak więc wyszywam z metrem krawieckim w ręku i pewnie będę musiała zmienić rozmieszczenie wzorów na kanwie. Na szczęście kanwy nie przycinałam (czasem lenistwo się opłaca) i haftuję na całej fabrycznej szerokości, więc mam jej więcej niż wynika to ze schematu ale i tak troszkę się niepokoję czy mi jej wystarczy, bo przecież musi być też troszkę zapasu na szycie.
I bardzo jestem ciekawa czy ją od razu skończę czy znowu w trakcie będę miała kolejne przerywniki.
Po głowie znowu chodzi mi cała masa nowych pomysłów na robótki, które muszę mieć natychmiast ;)

niedziela, 5 czerwca 2011

16. Sikorki - koniec

No i wreszcie skończyłam sikorki. Palce mnie bolą od przepychania igły przy robieniu konturów. Kanwa sztywna jak blacha to nie jest to, co lubię najbardziej. Bardzo cieszę się, że mam już ten obrazek za sobą, bo od kilku dni czeka kanwa przygotowana na następny haft. Kiedy zrobię do sikorek szczygły tego nie wiem. Wiem natomiast, że trzeba sikorki wyprać, wyprasować i oprawić. Mam nadzieję, że uda mi się jutro podjechać do sklepu plastycznego i kupić jakąś pasującą ramkę.


Haftowało się bardzo źle, ale podobają mi się te cieniowania na kanwie :-)

sobota, 4 czerwca 2011

15. Sinusoida humoralna

Za dwa tygodnie idziemy na wesele. Bardzo się cieszę, bo od wielu lat na weselu nie byłam i mam wielką ochotę potańczyć. No ale na wesele trzeba się ubrać a w szafie nic na taką okazję nie mam. Pojechaliśmy więc na zakupy. Weszłam do każdego sklepu z ciuchami w 2 galeriach handlowych. Nogi mnie rozbolały a do tego z każdym odwiedzanym sklepem byłam coraz bardziej wściekła. Nie znalazłam NIC. Ani jednej sukienki, którą mogłabym kupić. Wszędzie były takie same sukienki: na ramiączkach, krótkie, odcinane pod biustem. Ktoś zapyta o co mi chodzi, przecież teraz takie modne. Może i modne, ale po pierwsze kolory nie do przyjęcia, bo były białe/ecru a ja panną młodą nie jestem, albo czarne - a ja przecież wybieram się na wesele a nie na stypę. Z innych kolorów była czerwień, malina, szafir i seledyn. Ale nie tylko w kolorach problem. Ostatecznie mogłabym kupić czerwoną. Chodzi o rozmiar. Grubasem nie jestem, jestem natomiast wysoka - 1,76m. A sukienki szyją na wzrost 150 w kapeluszu. Ozdobne taśmy, które powinny być pod biustem miałam na samym środku biustu a sukienki ledwo zakrywały mi 4 litery. Wyglądałam jak na szczudłach a przecież nie wybieram się do cyrku. Prawie się popłakałam. Czy producenci odzieży nie biorą wcale pod uwagę osób wysokich, które chciałyby, żeby sukienka miała talię na wysokości talii a nie żeber? Wychodzi na to, że nie - pewnie się nie opłaca, bo pójdzie więcej materiału. Mąż i syn usiłowali mnie pocieszyć, że ładnie w tych mierzonych sukienkach wyglądam, ale przecież ślepa nie jestem i nie będę robić z siebie pośmiewiska.
Wyszłam załamana i mieliśmy iść coś przekąsić, kiedy natknęłam się na sklep z tkaninami, który był jeszcze otwarty. A jak do niego weszłam to mało w euforię nie wpadłam. Kupiłam materiały i sukienkę uszyję sobie sama. Mam nadzieję, że mi się uda, bo szycie z Wojtkiem na kolanach to jedna wielka niewiadoma ;)
Za materiały (satyna bawełniana, organdyna i tiul), suwak, wstążkę i lamówkę zapłaciłam 125,10 zł. Gotowe sukienki kosztowały od 369 zł w górę. Czysty zysk. W dodatku będę miała talię w talii a nie pod biustem i sukienkę, jakiej drugiej nie będzie miał nikt. No i kolor jest taki, w jakim mi jest dobrze, a oprócz tego nie muszę kupować dodatków bo wszystko już mam.
Teraz tylko trzeba zarwać kilka nocek na szycie :-)