czwartek, 29 września 2011

83. Odwyk i...

... po odwyku. Nie wytrzymałam. Wczoraj byłam na placu zabaw 3 godziny, przedwczoraj ponad dwie. No i jak w takich warunkach robótki z torebki nie wyjąć? Po prostu nie da się. W efekcie połowa otulacza za mną. Zaczęłam drugi (ostatni) motek.


A ręka nadal drętwieje :(

wtorek, 27 września 2011

82. Zakupy

Korzystając z otrzymanego w związku z uczestnictwem w konkursie rabatu, zrobiłam zakupy. Wczoraj przyszła paczka, której zawartość bardzo mnie cieszy, czyli angora ram na sweterek (mam nadzieję, że wszystko nie pójdzie i zostanie jeszcze na szal)


oraz próbnik włóczek i gazetki ze wzorami

Wiem, że wzory z Dropsa udostępniane są w internecie za darmo, ale ja nadal nie mam drukarki a robienie z monitora nie jest zbyt wygodne (już to przerabiałam niestety). Każda z gazetek zawiera kilka modeli, które koniecznie muszę mieć.
Ale kiedy się za robótkowanie wezmę nie wiem. Od czwartku mam problem z lewą ręką. Drętwieje mi dłoń i mały palec. Nie wiem czy przesadziłam z robieniem na drutach, czy to coś poważniejszego. Na razie postanowiłam całkowicie odstawić wszystkie robótki i łykać magnez. Jak to nie pomoże to trzeba się będzie wybrać na pielgrzymkę po gabinetach lekarskich.

I jeszcze jedna sprawa. Od kilku dni mam problem z wchodzeniem na blogi. Program antywirusowy mi je blokuje komunikatem o linkach do zawirusowanych stron. Na swój blog też wejść nie mogłam. Odczekałam cały dzień i niestety musiałam usunąć linki do kilku odwiedzanych przeze mnie blogów. Dzisiaj usiłowałam wejść na blog Gazyni i też antywirus mnie nie puścił ostrzegając, że na jej blogu jest link do zawirusowanej strony. Czy też macie takie kłopoty czy mój antywirus zwariował?

poniedziałek, 26 września 2011

81. Malowanie chmur na niebie.

Weekend miałam bardzo pracowity. Wybierałam się na spotkanie robótkowe z e-dziewiarki ale nie dałam rady. Przez malowanie chmur  na niebie.
Ale od początku. Najpierw pojechałam na budowę umyć okna. Umyłam tylko dwa, bo stwierdziłam, że przecież  pokoje będą jeszcze malowane to po co sobie roboty dokładać? A że do tych umytych już okien miałam firanki (dostałam od mamy), to je od razu uszyłam (zabrałam ze sobą maszynę do szycia, żeby z tymi firankami nie jeździć tam i z powrotem) i powiesiłam w oknach. Niestety zabrało mi to trochę czasu i na spotkanie i już nie zdążyłam. A skoro na spotkanie nie zdążyłam, no i tych kolejnych okien nie myłam, no bo to malowanie nas czeka, no i skoro z malowaniem czekamy bo skończyły się pieniądze i nie ma czym malarzom zapłacić, to stwierdziłam, że spróbuję sama. Na pokój Michała farba była już kupiona. Wzięłam więc farbę, wałek, pędzle i poszłam malować. Do tego Michał zażyczył sobie namalowane na ścianie nad łóżkiem chmury. Postanowiłam się pobawić. Malarz ze mnie żaden i nigdy ścian nie malowałam, ale jaki problem to potem przemalować jak sknocę? Farba tak strasznie droga nie była. Malowałam sobotni wieczór i malowałam wczoraj całe popołudnie. I spodobało mi się to malowanie. Mężowi chyba też, skoro powiedział, że zaraz po wypłacie jedziemy kupić farbę na drugi pokój. Na szczęście w drugim pokoju chmurek ani niczego w tym stylu nie będzie, więc pewnie pójdzie szybciej. Zdjęcia będą za kilka dni jak będzie czas  na budowę podjechać, no i farba na ścianie dobrze wyschnie. Nie wiem czy nie trzeba będzie robić jakiś poprawek. Do pomalowania została jeszcze wnęka okienna. Nie zdążyłam pomalować przed zmrokiem a w pokojach oświetlenia jeszcze nie ma.
Odkryłam nowy talent? A jak nabiorę wprawy to może się przebranżowię? Jako malarz pokojowy zarobię  więcej.

piątek, 23 września 2011

80. A było już tak pięknie

Dążę do ideału przez całe życie i jak już mi się wydaje, że jestem blisko, to zawsze następuje jakiś krach i jestem znowu daleko. W robótkach niestety mam podobnie. Od kilku dni miałam sytuację idealną. Rozpoczęty tylko jeden haft (GK) a na drutach sweterek z Dropsa. Ideał trwał bardzo krótko. Wczoraj mnie tak nosiło, że nie mogłam wytrzymać i zaczęłam nową robótkę. Pewnie z okazji jesieni. Przeglądałam pudło z włóczkami i wyciągnęłam dwa zapomniane motki Robin Double Knit. Kupiłam je jak Wojtek był malutki, żeby mu sweterek zrobić. Tyle, że kupowałam przez internet a jak przyszła paczka to stwierdziłam, że kolor odbiega od tego, który był na monitorze i na sweter dla Wojtka niezbyt pasuje. Motki leżały już tyle czasu, że nic by się nie stało, gdyby poleżały jeszcze trochę, a przynajmniej do czasu ukończenia bluzki. Ale nie. Nosiło mnie tak bardzo, że je wyjęłam i zaczęłam robić.


Będzie jesienny otulacz. Ma być dla mnie, ale czy będzie to nie wiem. To kolor mojej mamy i jak jej się spodoba to pewnie go jej dam (jak poprzednie robione dla siebie dwa kapelusze).

czwartek, 22 września 2011

79. A Spring Beauty - c.d.

Pomiędzy pracami domowymi i innymi aktualnymi robótkami powolutku stawiam krzyżyki. Niewiele przybyło ale już jest ciut bliżej końca :)

wtorek, 20 września 2011

78. Bluzeczka z Dropsa - odsłona 1

Ostatnio poczułam przesyt haftów i z wielką przyjemnością wróciłam do drutów. Jakiś czas temu zaczęłam robić letnią bluzeczkę, ale musiałam przerwać ze względu na haft. No to teraz do niej wracam. Co prawda już nie założę jej tego lata, ale na przyszłe będzie akurat. Jak się uprę to mogę ją nosić pod żakiet, ewentualnie jako kamizelkę. Włóczka to malinowa sonata. Szkoda, że to już moja przedostatnia robótka z tej włóczki (na szczęście mam jeszcze zachomikowane kilka motków) bo ją bardzo lubię i ubolewam nad upadłością producenta.
Ale do rzeczy. Bluzeczkę robię od góry bez zszywania na drutach numer 3. Jedno prucie do zera już za mną, więc mam nadzieję, że dalej będzie już dobrze.


Docelowo ma wyglądać tak.

poniedziałek, 19 września 2011

77. Sikorki w oprawie

Korzystając z tego, że musiałam oprawić plan lekcji, kupiłam przy okazji ramkę na sikorki. Nie leżą już więc w szufladzie tylko wiszą na ścianie. Co prawda miejsce mają tymczasowe, bo były robione do nowego domu, ale już teraz cieszą nasze oczy.

sobota, 17 września 2011

76. SAL - myszki - koniec, czyli co z nich powstało

Planowałam każdą myszkę pokazywać w osobnym poście, ale stwierdziłam, że będzie to za długo trwało. Tak więc dzisiaj będzie wszystko.
Myszka numer 5

Myszka numer 6

Myszka numer 7

A oto co z myszek powstało.


Plan lekcji jest dla koleżanki Michała, która chodzi do szkoły baletowej. Jak tylko zobaczyłam te myszki od razu o niej pomyślałam. Dzisiaj obchodzi urodziny i mam nadzieję, że prezent jej się spodoba a moi chłopcy będą się dobrze bawić na imprezie urodzinowej :)
Na zielonym polu będzie umieszczony wydrukowany plan zajęć.Praca oprawiona jest tak, aby łatwo było wyjmować i wkładać do środka kartki z nowym planem.

czwartek, 15 września 2011

74. SAL myszki cz.3

Dzisiaj kolejna myszka, czyli trzecia


Czas zbyt szybko pędzi, żeby delektować się wyszywaniem myszek. W dodatku choróbska też haftowania nie ułatwiają. Ale muszę zdążyć na sobotę. Została mi tylko do wyhaftowania jedna myszka i "zebranie wszystkiego do kupy".
Do tego chyba przez temperaturę i czasowe ograniczenie umysłowe przyznałam się na zebraniu w szkole u syna, że haftuję i że zbieram lalki i chyba będę coś pokazywać na "dniu zainteresowań" czy jak to się ma nazywać.

wtorek, 13 września 2011

73. Tęczowa chusta

Konkurs na e-dziewiarce się zakończył, więc mogę pokazać chustę, którą na ten konkurs zgłosiłam. Dostałam 5 głosów i bardzo serdecznie za nie dziękuję. I chociaż moja chusta nie cieszyła się wielkim powodzeniem to mnie się bardzo podoba i będę ją z przyjemnością nosić w jesienne ponure dni.


Włóczka Artistic Yarn 8/1 Rainbow  100 % wełna, druty nr 3,5, wzór "The Luna Moth Shawl".

poniedziałek, 12 września 2011

72. Upominki

Weekend spędziliśmy we Wrocławiu. Pojechaliśmy do znajomych na małą uroczystość. Z tej okazji przygotowałam dla koleżanki drobne upominki. Kosmetyczkę:

oraz chustę:


Chusta w skali mikro, czyli dla lalki o wysokości 16 cali (koleżanka też lalki Roberta Tonnera zbiera). Nie zdążyłam zrobić zdjęcia chusty na lalce, ale nadrobię kilka postów dalej, bo dla swoich lalek też takie chusty zrobiłam. A może od koleżanki dostanę zdjęcie jej lalki w chuście?

Z wyjazdem mieliśmy trochę kłopotów, bo nam się Michał rozchorował. Ściągnęliśmy więc do niego babcię i pojechaliśmy z jednym dzieckiem. Ale ledwo dojechaliśmy na miejsce rozłożyło mnie i Wojtka (musiał nam Michał wirusa podarować). Impreza minęła pod hasłem chusteczek do nosa i zbijania temperatury.
Tak więc kurujemy się. Dobrze, że mam kilka zaległych prac do pokazania, bo na robótki nie mam siły. Głowa pęka, z nosa się leje, a tu jeszcze dwójką chorych dzieci trzeba się opiekować.

P.S.
Powoli zaczynam mieć wprawę w przejeżdżaniu przez policyjne barykady. Źle zjechaliśmy z autostrady (a tak było oznakowane) i musieliśmy przejechać przez cały Wrocław. Dobrze, że mieliśmy mapę, ale i tak trochę pobłądziliśmy. A jak już znaleźliśmy prostą drogę to się okazało, że akurat była jakaś walka bokserska i droga była zamknięta. Na szczęście policjanci dali się uprosić i nas przepuścili. Gdybyśmy musieli znowu jakimiś objazdami jechać i dalej błądzić, bo chyba byśmy do Krakowa wrócili. Wrocław oznakowany jest fatalnie. Wczoraj gdy chcieliśmy wyjechać z miasta też nie mogliśmy znaleźć wyjazdu na autostradę. Niby nowa obwodnica, to powinna być dobrze oznakowana. Figa z makiem. Oznakowane były wyjazdy na Poznań i na Warszawę. A my chcieliśmy się dostać na A4. No to sobie pojeździliśmy znowu po mieście. No nic, następnym razem będziemy wiedzieć (albo pojedziemy pociągiem).

sobota, 10 września 2011

71. SAL - Myszki cz.2

Dzisiaj wpis na szybko, bo za chwilę jedziemy do Wrocławia.
Myszka numer 2. Kolory dobierane "na oko".

Chciałam z tego miejsca jeszcze raz podziękować Vilemoo za wydruk schematu (buziaczek).

piątek, 9 września 2011

70. SAL - Myszki cz.1

Kolejny post z cyklu zaległych. Myszki zaczęłam z dość sporym poślizgiem, ale jestem już w połowie. Dzisiaj myszka numer jeden (w oryginalnym schemacie myszka numer 4). Mulinek w swoim skarbczyku mam bardzo dużo a jednak schemat mnie zaskoczył. Okazało się, że nie mam ani jednej potrzebnej do wyszycia myszek. A że szkoda mi było wydawać pieniądze na nowe nici to robiłam tym co miałam. Tak więc kolory myszek to moja wesoła twórczość własna.


Myszki muszę zakończyć w przyszłym tygodniu, bo 17 września zostaną wręczone jako prezent urodzinowy dla koleżanki Michała. A jeszcze muszę zrobić z nich pewną rzecz, która ma być owym prezentem :)

P.S.
Czy Wam te myszki też kojarzą się z bajką "Roztańczona Angelina"?

czwartek, 8 września 2011

69. Paczuszka

Dzisiejszy wpis tez miał być zaległościowy, bo jeszcze kilka prac mi zostało do pokazania, ale nastąpiła zmiana planów. A wszystko przez paczuszkę, którą przyniósł listonosz.
Paczuszka zawierała candy od Kahlan . Spodziewałam się książki a okazało się, że oprócz książki jest jeszcze sporo innych rzeczy.


Najbardziej spodobała mi się haftowana zakładka. I chociaż sama sporo haftuję to takiej zakładki nie miałam ani jednej. No to wreszcie mam - tylko dla siebie :)


Bardzo, bardzo dziękuję :)

W odpowiedzi na komentarze:
Dendrobium Muzeum Miniatur jest tuż pod zamkiem, tam gdzie wcześniej były chaszcze. Można nawet kupić wspólny bilet na zwiedzanie zamku i miniatur.
Justa, Kinia, Dorothea to może jakieś umówione spotkanko na zamku ;)

środa, 7 września 2011

68. Ogrodzieniec

Pora na kolejny zaległy wpis. Tym razem z niedzieli. Pogoda była w sam raz na zwiedzanie, więc pojechaliśmy do Ogrodzieńca.


Lubimy tam jeździć. I nie tylko my. Ludzi było bardzo dużo. Prawdziwe "dzikie tłumy". Pewnie wszystkich zwabiła idealna pogoda.
Pospacerowaliśmy po zamku, obejrzeliśmy pokazy walk rycerzy i pokazy dawnych tańców dworskich.



 A na koniec wycieczki obejrzeliśmy miniatury zamków Orlich Gniazd. Muzeum Miniatur działa od niedawna i byliśmy w nim pierwszy raz. Miniatury przedstawiają zamki tak, jak wyglądały zanim zostały zburzone. Zdjęć miniatur dzisiaj nie będzie, bo skończyła mi się pamięć w cyfrówce i robiliśmy aparatem na klisze. Tak więc trzeba czekać na odbitki.Wycieczka nam się bardzo udała.
No i nie byłabym sobą, gdybym jakiejś książki nie kupiła ;)

poniedziałek, 5 września 2011

67. Zaległości - spodnie

Znowu mi się narobiło masę zaległości w pokazywaniu prac. Ale nic to - kiedyś nadrobię. Będzie akurat na czas nicnierobienia. Dzisiaj zaległe zdjęcie spodni na właścicielu.


sobota, 3 września 2011

66. Osiedle przystosowane do osób niepełnosprawnych

Dzisiaj będzie post nierobótkowy. Ale mnie nerwy ostatnio ponoszą na kierowców i muszę sobie ulać. Mieszkamy na nowym osiedlu. Przy sprzedaży mieszkań osiedle było reklamowane jako przyjazne osobom niepełnosprawnym. Teoretycznie jest, a jak jest w praktyce? W praktyce do każdego bloku jest podjazd na wózek. Krawężniki są bardzo wysokie, ale co jakiś czas są obniżane, żeby zjechać wózkiem. I cieszę się bardzo, że niepełnosprawna nie jestem, że jeżdżę tylko z wózkiem dziecinnym i że dzieci szybko rosną, bo dzień w dzień szału dostaję jak mam z tych udogodnień skorzystać.
Wczoraj nie wytrzymałam i zaczęłam robić zdjęcia. I będę je robić codziennie, celowo nie zamazując numerów rejestracyjnych samochodów. Zaznaczam, że to raczej nie są samochody mieszkańców osiedla, bo w tych godzinach większość z nich jest w pracy. Na osiedlu jest przychodnia specjalistyczna, sporo sklepów i lokali usługowych, do których ludzie przyjeżdżają samochodami.
Jeśli ktoś swój samochód rozpozna niech się wstydzi. A jak mnie poniesie to zacznę te zdjęcia do Straży Miejskiej i na Policję wysyłać.

 Nasza droga do szkoły tuż po minięciu własnego bloku:


a tak wygląda bardzo często zejście z mojej blokowej klatki:


Po tym marnym kawałku trawnika wózkiem nie da się przejechać, bo jest na nim pełno psich kupek i nie ma szansy ich ominąć.