środa, 25 stycznia 2017

329. HAED odsłona 5, czyli warsztat pracy a zdrowie

Przyznam, że mam z tym wzorem trochę problemów. A właściwie nie tyle ze wzorem co z jego rozmiarem. Jest on większy niż pole pracy na moich obu krosnach. Jedno z nich ma ramę regulowaną, więc zdjęłam ją z krosna, przesunęłam drążki i naciągnęłam kanwę. Ramę zamontowałam na stojaku do tamborka. I niby wszystko pięknie, ale rama pod własnym ciężarem opada i stojak nie jest w stanie jej utrzymać. W czasie haftowania muszę opierać ją o poręcze fotela.

I niby wszystko jest fajnie, pod warunkiem, że mam długie przerwy w haftowaniu. Czasem jednak mam zrywy i chcę haft podgonić, bo gryzą mnie wyrzuty sumienia, że dawno już powinnam go skończyć a nadal mam tak mało.
Dopiero niedawno zorientowałam się, że drętwienie ręki, bóle i zawroty głowy są związane z kręgosłupem szyjnym. Trochę mnie to uspokoiło, bo już sobie wyobrażałam nie wiadomo jakie choroby. Ale skąd problemy z kręgosłupem szyjnym? Ano od mojej ramy do haftu. Rama leży na moich kolanach, kanwa to 18-tka, więc żeby widzieć muszę się mocno schylać.
Przez ostatni weekend spędziłam nad haftem znaczną ilość godzin - wszystkie dolegliwości wróciły.
Pożegnałam się więc z ramą. Haft naciągnęłam na tamborek, który jest lekki a stojak utrzymuje go na tyle wysoko, że nie muszę się schylać. Minusem jest jednak ograniczony rozmiar pola haftu i nieco przeszkadza to przy parkowaniu. Ale nic to - zdrowie ważniejsze. W planach mam zakup większego tamborka, może będzie łatwiej.
Ale za to mogę się pochwalić krzyżykami, które przybyły :)

I haftuję nadal, tyle, że w innych warunkach. Oby zawroty głowy już nie powróciły. Dbajcie o swój warsztat pracy. Robótkowe gadżety też są ważne.


wtorek, 24 stycznia 2017

328. Karnawał czas zacząć

Z wielkiego chaosu w pracowni (czytaj z wielu niedokończonych prac) wreszcie coś się wyłoniło.
Latem powstała frywolitkowa koronka (z tego wpisu)
i tak sobie leżała czekając na swój czas.
Jakiś czas temu (też dość dawno) kupiłam perełki
W domu od dłuższego czasu leżał granatowy bawełniany aksamit i zajmował miejsce. Aż nadszedł dzień, kiedy wszystko połączyłam w jedno i powstała suknia.
Pierwszy raz miałam ją na sobie na imprezie andrzejkowej w dworku w Branicach, ale jakoś tak się złożyło, że nie doczekała się zdjęć.
Drugi raz założyłam ją na bal zorganizowany na zamku w Oświęcimiu.
I wreszcie mam zdjęcia, na których widać suknię w całości :)
foto: Paulina Kowalczyk

foto: Monika Kozień - fotografia
foto: Monika Kozień - fotografia
foto: Paulina Kowalczyk
foto: Monika Kozień - fotografia

I to uczucie, kiedy wreszcie coś skończyłam i zwolniło się odrobinę miejsca w szafce z materiałami :D

A bal był rewelacyjny. Wszystko było wspaniałe - zamek, padający śnieg, tańce, pięknie udekorowany stół i goście, którzy ubrani byli zgodnie z wymogami danej epoki. Jednym słowem - bal idealny. Przenieśliśmy się w czasie i nic nas nie rozpraszało.
Oby takich więcej :)

środa, 4 stycznia 2017

327. Wyrzuty sumienia, czyli czego NIE zrobiłam w 2016r.

Na wielu blogach okres noworoczny jest okresem podsumowań prac wykonanych w 2016r. Piękne to bardzo. U mnie jednak będzie odwrotnie. Zaprezentuję prace, które powinny być skończone, ale nie są. Jednym zabrakło mniej, innym więcej. Będę je prezentować po kolei z nadzieją, że zanim przyjdzie kolej na pokazanie następnej pracy, to zdążę ją skończyć (w jednej np, trzeba tylko wciągnąć sznureczek ;) )
Może uda mi się pokonać słomiany zapał i za rok takiego postu już nie napiszę :)
Przedstawiam więc pracę numer 1, czyli największy wyrzut sumienia - wachlarz - robiony jako prezent dla znajomej, którą bardzo cenię i szanuję.
Wykonane prace:
1. Poszukiwania odpowiedniego mocnego, drewnianego stelaża. Zajęły sporo czasu, zakończyły się sukcesem - stelaż kupiłam.
2. Poszukiwania nici odpowiednio cienkich, mocnych i w kolorze stelaża. Znowu sporo czasu, ale znalazłam i kupiłam.
3. Poszukiwania odpowiedniego wzoru a potem dopasowanie go do rozmiarów stelaża. Samo dopasowanie zajęło mi 2 dni.
A wachlarza jest tyle:


niedziela, 1 stycznia 2017

326. Z Nowym Rokiem :)

Nowy Rok sprzyja podsumowaniom, robieniom postanowień, zaczynaniem pewnych rzeczy od nowa. Nigdy tego nie robiłam, ale kiedyś musi być pierwszy raz :)
Moja noworoczna obietnica: prowadzić blog regularnie. Pokazywać prace w trakcie tworzenia. Czekanie aż praca będzie skończona, będzie odpowiednie tło, światło, okazja itp. kończy się na tym, że na blogu wieje wiatr rozwiewający zalegający kurz.

Wszystkim czytelnikom życzę zdrowia, spełnienia marzeń i wytrwałości w dążeniu do celu :)
Niech nam się szczęści!!!!