wtorek, 16 lutego 2016

301. W żółwim tempie

Coś ostatnio mam lenia. Nie mam nastroju na robótkowanie. A czas jest, więc wstyd podwójny. Troszkę przybyło na krośnie, ale niewiele. A powinnam dostać przyspieszenia, bo zadzwonił stolarz i powiedział, że mój ekran już gotowy (ale przywiezie razem z resztą zamówienia za kilka tygodni).
Do tego czasu na pewno haftu nie skończę, bo wstyd się przyznać jaki procent całości już wyhaftowałam. To będzie chyba najdłużej robiony haft ze wszystkich. I boję się, że zostanie ufokiem, bo strasznie mnie ciągnie do czegoś innego. Ale głupio go tak będzie zostawić jak stelaż będzie stał i straszył pustym miejscem na haft.
Ech, życie......