sobota, 17 grudnia 2016

325. Wycieczka do raju dla amatorów nitek, szmatek i staroci.

Słyszeliście na pewno powiedzenie "raj na ziemi". Dla każdego oznacza to co innego. Dla mnie, zafascynowanej nitkami, tkaninami i starociami takim rajem jest miejsce, gdzie tego typu rzeczy jest dużo. A jak jeszcze będą zgromadzone wszystkie w jednym miejscu, to już nie można chcieć więcej (no chyba, że przebywać tam częściej). Dlatego bardzo entuzjastycznie podeszłam do zorganizowanej przez Muzeum Narodowe w Krakowie wyprawy do pracowni konserwacji tkanin. Nie mogłam się doczekać, a czekać musiałam bardzo długo, bo pierwotny termin - listopadowy - został odwołany i wszyscy zaproszeni zostali na grudzień - cały miesiąc później. Ale się doczekałam :)
Wraz z grupą pasjonatów poszliśmy do pracowni. O pracowni, samej pracy i eksponatach opowiadała nam kierowniczka działu a my słuchając miałyśmy okazję oglądać panie konserwatorki pracujące nad przywróceniem świetności wspaniałemu dywanowi. A nie był to byle jaki dywan, tylko dywan zdobyty przez polskie wojska pod Wiedniem. Dostał się do Polski wraz z innymi łupami wojennymi. Pokaźnych rozmiarów (10 na 4 metry) został w przeszłości pocięty na 8 kawałków i teraz trwają prace nad złączeniem go w całość (niestety nadal brakuje fragmentów dywanu) i zabezpieczeniem tego co z niego zostało.
Kolejnym cudem, nad którym pracowano był XVIII-wieczny haftowany obraz. Haft płaski. Majstersztyk. Cieniowanie doskonałe. Nici grubości włosa albo i cieńsze. Do tego złote nici, również różnych grubości, co dawało niesamowity, trójwymiarowy efekt. Byłam zachwycona zarówno samym dziełem jak i rękami, które to stworzyły. Uzupełnienie brakujących fragmentów haftu również wymagało nie lada umiejętności.
Kolejnym przedmiotem, nad którym trwały prace była przepiękna koronka z metalizowanych nici. I tu konsternacja. Nie mam pojęcia jaką techniką została wykonana. Wyglądała jak konstrukcja z drutu, na której potem tworzono wzór poprzez owijanie metalizowanych nici.
Pokazano nam również sztandar pogrzebowy malowany na tkaninie. Był już wyczyszczony, ale jeszcze w kawałkach. Pełne odrestaurowanie zajmie zapewne bardzo dużo czasu.
Mieliśmy również okazję obejrzeć miejsce, w którym tkaniny są czyszczone. Ogromne, specjalnie do tego celu stworzone wanny. Pierze się w nich na płasko na specjalnych siatkach. Coś niesamowitego.

Zapytałam o pozwolenie na zrobienie zdjęć i ją dostałam, ale zapomniałam zapytać o zgodę na ich publikację w sieci. Jakoś mi to nie przyszło do głowy, a teraz zaczęłam się zastanawiam czy powinnam je bez takiej zgody publikować i stwierdziłam, że skoro się waham, to chyba jednak nie powinnam tego robić.
Ale gdybyście mieli kiedyś okazję być w takiej pracowni to szczerze zachęcam. Mam nadzieję, że mnie też jeszcze kiedyś uda się powtórzyć wizytę w moim raju na ziemi :)

I wiecie co? Chciałabym mieć taką pracę. To niesamowite uczucie mieć w ręku kawałek historii i doprowadzać go do stanu dawnej świetności, szczególnie gdy kocha się takie prace ręczne.

P.S.
Mojego haftu sporo przybyło i mam nadzieję, że wreszcie się zmobilizuję i zrobię zdjęcia zaległych prac, bo nazbierało się ich już sporo. Niektóre są już intensywnie użytkowane a nadal nie zostały sfotografowane.

środa, 2 listopada 2016

324. Nowy kapelusz najlepszym lekarstwem na chandrę

Kiedyś, gdy kobieta miała chandrę, szła do modystki i kupowała nowy kapelusz. Dzisiaj już mało kto nosi kapelusze a jeszcze mniej kupuje bądź zamawia je u modystek. A jeśli potrzebny jest nowy kapelusz i nie ma takiego w sklepach, to trzeba go zrobić samemu.
Zbliżał się Zlot Krynoliny w Ojcowie a stary słomkowy kapelusz już mi się znudził. No jak nic trzeba było sprawić sobie nowy, w dodatku pasujący do posiadanych ciuchów.
Szybki przegląd zapasów (dodam, że dość sporych zapasów) materiałów w szafie doprowadził mnie do wniosku, że nic się nie nadaje, nic nie pasuje i w ogóle nie mam z czego zrobić kapelusza i włączył się nastrój na marudzenie.
Ale od czego koleżanki? Nie ma to jak przyjadą dwie Alicje jednocześnie :)
Jedna przywiozła kawałek grubego filcu a druga kawałek lambrekina od lumpeksowej zasłony, który miał być materiałem próbnym. Okazało się, że ten kawałek idealnie pasuje kolorem do mojej sukienki. Tak więc wykrój próbny powstał z czego innego a kawałek lambrekina zagarnęłam ja :)
A nie był to byle jaki lambrekin, bo uszyty był z pięknego bordowego bawełnianego (!) aksamitu.
Wstążka w domu była, strusie pióro też, kawałek batystu i koronki wygrzebałam w szufladzie z resztkami. Wykorzystałam też czerwony kamień, który kupiłam kilka lat temu bo mi się podobał i tak sobie leżał czekając na swój czas. No to się doczekał :)
A co mi wyszło? A to:

A tak się prezentowałam w całości :)

foto: Paulina Kowalczyk
Jedyne zdjęcie z całego zlotu. Miałam pecha i w przeddzień zlotu rozwaliłam sobie stopę. Cały zlot przesiedziałam na krześle, więc na zdjęciach mnie nie ma. Nie dałam rady iść z dziewczynami na sesję. Ale nic to. Odbiję sobie za rok :)

P.S.
Jak widać Piękna Marianna dostała wreszcie perukę :)

piątek, 28 października 2016

323. Co się odwlecze to nie uciecze.

Od dawna chodził za mną haft wstążeczkowy, ale ciągle nie mogłam się za niego zabrać. Odkładałam naukę na przyszłość. Szczególnie patrząc na poupychane gdzie się da kłębki włóczek, woreczki z mulinami, koronki itd. I do tego dołożyć jeszcze kolejne woreczki ze wstążkami do haftu? Nieeee, tego by już było za dużo! No ale ten haft taki ładny. I tak kusi....
No i wątpliwości rozwiązały się same. Zestaw do haftu wstążeczkowego spadł mi z nieba. A dokładniej dostałam go z Coricamo. Uśmiechnęło się do mnie szczęście i zostałam wylosowana do otrzymania nagrody :)
Bardzo się ucieszyłam. No bo przecież to jest idealny pretekst, żeby się wreszcie tego haftu nauczyć, prawda? A że jak mnie wciągnie to w domu będzie pełno wszelkiej maści wstążeczek? To będzie taki "mały" efekt uboczny.
Dzisiaj mój prezent wyjęłam ze skrzynki :)


No to już wiecie co będę robić w weekend :)

środa, 26 października 2016

322. Pola Chwały

Wreszcie doczekałam się zdjęć z imprezy, więc można o niej trochę napisać.
Pola Chwały odbywają się co roku we wrześniu na zamku królewskim w Niepołomicach koło Krakowa. Są imprezą multiepokową. Biorące w niej udział grupy odtwarzają epoki od antyku po czasy współczesne. Głównie są to formacje wojskowe. Pomiędzy wojskowymi są również osoby cywilne, lecz jest ich zdecydowanie mniej. Kilka razy byłam na tej imprezie z rodziną i niezainteresowana militariami zwyczajnie się nudziłam (no bo ileż można słuchać zachwytów nad karabinami, których nazw nie jestem w stanie zapamiętać?). I takich kobiet, które przyszły z mężami czy synami było sporo. Dlatego wraz z dziewczynami z Krynoliny postanowiłyśmy zrobić pokaz specjalnie dla kobiet (ku naszemu zdziwieniu i radości wśród publiczności zauważyłyśmy wielu mężczyzn :) )
Zaprezentowałyśmy modę damską od czasów napoleońskich do wybuchu I wojny światowej.
Pierwszy raz na pokaz mody wybrałam się rodzinnie (czyli nie miałam z kim zostawić dziecka ;) ) Oboje zaprezentowaliśmy stroje ze schyłku XIX wieku.

Pokaz prowadzony był chronologicznie aby zaprezentować jak zmieniała się linia sukni na przestrzeni kolejnych dekad i aby pokazać, że powiedzenie "moda wraca" nie dotyczy wyłącznie czasów współczesnych.

Na imprezie nie mogło zabraknąć epokowego fotografa :)
Bawiłyśmy się wspaniale i mam nadzieję, że nasz pokaz się spodobał publiczności (dużo osób prosiło nas o pozowanie do zdjęć ;) )

Spotkanie sprzyjało również międzyepokowej integracji :)

Na wspólnym zdjęciu z grupą Małopolska Chorągiew Husarska

Coś mi mówi, że w przyszłym roku też się tam wybierzemy :)

czwartek, 6 października 2016

321. Na tamborku

Pomimo tego, że nie skończyłam jeszcze haftować mojego giganta, rozpoczęłam kolejną robótkę. Na usprawiedliwienie podam, że było mi potrzebne coś mniejszego do odtwarzania życia w dawnym dworku w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Wyjęłam więc z szuflady len i wzór z różami i zaczęłam nową pracę. Dawno już nie haftowałam na lnie i miło było sobie przypomnieć jak to jest. Na aidzie jednak haftowanie jest łatwiejsze ;)

Zaczęty haft prezentuje się tak:

I teraz się cały czas waham czy ten haft w domu skończyć (ciągnie mnie do niego trochę) czy zostawić go jako robótkę typowo muzealną i trzymać na następną tego typu imprezę, żeby znowu czegoś nowego nie zaczynać.

A haftowanie w muzeum wyglądało tak:

foto: Paweł Rychlik
Idealne warunki do haftowania :)


poniedziałek, 3 października 2016

320. Jestem zła i załamana

Najpierw zniknęła lista obserwowanych przeze mnie blogów. Zaczęłam ją odtwarzać. Myślałam, że jakoś pójdzie, tym bardziej, że znaczna część właścicieli obserwowanych przeze mnie blogów obserwuje również mnie. A obserwatorzy jeszcze nie zniknęli. Wielce się rozczarowałam. Kiedyś jak kliknęłam na danego obserwatora pokazywało mi jaki blog prowadzi i jakie blogi obserwuje. Mogłam też odwiedzić każdego, kto zostawił u mnie komentarz. Teraz już tego nie ma. Widzę tylko jakie blogi obserwuje dana osoba.
Nie mam więc możliwości znalezienia większości obserwowanych blogów, bo nie pamiętam ich adresów. Miałam skróty i z nich korzystałam.
Do tego dzisiaj zauważyłam kolejną stratę - brakuje linków do ulubionych stron. A miałam tam ściągi do różnych tutoriali. Nie odtworzę tego na pewno - nie pamiętam adresów tych stron. Ciekawa jestem co zniknie za chwilę - może cały mój blog? Na drugim blogu jeszcze wszystko jest, ale już zapisuję linki do obserwowanych tam blogów do pamięci wyszukiwarki. Tyle, że tam mam tylko blogi kostiumowe - tu miałam masę robótkowych.
Zniknęło również przekierowanie do starego bloga na bloxie i do drugiego bloga na blogspocie.
Mam więc prośbę - wpiszcie w komentarzach adresy do Waszych blogów. Może chociaż w części uda mi się odtworzyć listę obserwowanych blogów.

Zaczynam się zastanawiać czy nie przenieść bloga na inną platformę. Ale gdzie? Na bloxie już byłam i tam miałam wieczny kłopot ze zdjęciami. Był limit a zdjęcia wstawiane za pośrednictwem innych portali lubiły znikać. Tu też powoli zaczyna znikać zawartość bloga.
Może wordpress? Ktoś się podzieli doświadczeniem?

sobota, 1 października 2016

319. Podróżowanie w czasie jest fajne

Dużo się działo przez cały wrzesień. Tak dużo, że nie było czasu ani na pisanie postów ani na zrobienie zdjęć tego co uszyłam. A uszyłam całkiem sporo. Zastanawiałam się czy pisać wszystko chronologicznie, ale ponieważ jest dzisiaj piękna pogoda i prawdopodobnie to już ostatni tak piękny dzień, postanowiłam wyjść do ogrodu i zdjęcia ostatniej pracy zrobić na łonie natury. Pozostałe prace mogę sfotografować w domu przy brzydkiej pogodzie.
W miniony weekend w Niepołomicach koło Krakowa odbyła się impreza historyczna Pola Chwały. Krynolina również wzięła w niej udział prezentując modę XIX wieku. Zdjęcia z imprezy pojawią się na blogu gdy dostaniemy je od fotografa (wiedząc jak długo czeka się na zdjęcia od obcych fotografów - czasem i po kilka lat z przedłużeniem do wieczności - tym razem wzięłyśmy ze sobą swojego fotografa). Ale o pokazie będzie oddzielny wpis. Ten będzie dotyczył tylko jednego stroju - stroju dziecięcego z lat 90-tych XIX wieku.
O tym, że mąż akurat w ten weekend musi iść do pracy dowiedziałam się kilka dni przed naszym pokazem. Zrezygnować z pokazu nie mogłam, gdyż go organizowałam. Musiałam wziąć Młodego Młodszego ze sobą (Młody Starszy dzielnie przesiedział sam w domu cały dzień - pierwszy raz został sam w domu na tak długo). Ale nie mogłam wziąć na pokaz mody historycznej dziecka we współczesnym stroju.  Tradycyjnie więc odbyło się szycie "na wariata". Przegląd pinteresta w poszukiwaniu inspiracji, przegląd allegro w poszukiwaniu wełny na garniturek. Udało się znaleźć. A potem szycie po nocach, bo uparłam się, że wszystko będzie tak jak trzeba, czyli z pełną podszewką. Na szczęście zdążyłam, kończąc marynarkę rano w dniu imprezy.
Przedstawiam więc Młodego Młodszego w wydaniu XIX - wiecznym :)



Garniturek powstał na podstawie tych zdjęć znalezionych na pintereście:


Na deser zdjęcie rodzinne ;)
foto: Paulina Kowalczyk

Na Polach Chwały spotkaliśmy fotografa, który robił zdjęcia XIX-wiecznym aparatem. Zrobił nam wspólną sesję. Ale zdjęcia dostanę dopiero w listopadzie. Już się nie mogę doczekać  :)


P.S.
Nie wiem co się stało, ale zniknęły z bocznego paska wszystkie obserwowane przeze mnie blogi. Czy blogger znów szaleje? Co zrobić, żeby je odzyskać? Weszłam w układ strony i nie ma na niej gadżetu z obserwowanymi blogami. Wyparował, poleciał w kosmos, ukradli??? Ja chcę moją listę bo jak będę do Was zaglądać?

czwartek, 15 września 2016

318. Co dwie głowy to nie jedna, czyli piękna Marianna

Skoro można stracić głowę to można ją i zyskać, prawda?
No to właśnie zyskałam. A dokładniej kupiłam. Kurier mógłby się nieco zdziwić gdyby wiedział co wiezie. Chociaż pewnie nie takie rzeczy już woził i głowa to dla niego pikuś.
Od dłuższego czasu myślałam nad zakupem głowy.
Po pierwsze przydałaby się do prezentacji kapeluszy i czapek. Na sobie jednak trochę ciężko je fotografować a odkąd moje dziecko zakochało się w piłce nożnej, to wszystkie piłki jakie mamy w domu nie nadają się do pokazywania na blogu (pamiętacie jeszcze zdjęcia czapek na piłkach?).
Po drugie - na takiej głowie łatwiej mierzyć, upinać, przycinać, poprawiać. Nie trzeba kombinować na sobie stojąc w dziwnych pozach przed lustrem, żeby ze wszystkich stron zobaczyć jak coś wygląda.
Tak więc od wczoraj zamieszkała ze mną Piękna Marianna. Co prawda nie do końca jest taka piękna, bo na razie jest łysa, ale do czasu. Peruka już do niej jedzie :)

Makijażem mnie powaliła. Buzia miała być nieco inna, ale nie będę grymasić. W końcu głowa to głowa - ważne, że się nie pomylili i nie przysłali męskiej ;)

Jesień nadchodzi - sezon na czapki czas zacząć :)

sobota, 10 września 2016

317. Pusty tamborek

Pamiętacie wpis dotyczący Pieskowej Skały? Na zdjęciach widać jak coś wyszywam na tamborku.

Foto: Paulina Kowalczyk

Robótka została skończona w domu, a że wolnego czasu w domu za dużo nie mam (zwłaszcza na robótkowanie) to nieco się wszystko przesunęło w czasie. Zdjęcie jak zwykle nie oddaje prawdziwego koloru ani materiału ani nici. Ale te nici trudno jest sfotografować, bo światło się na nich załamuje, co w rzeczywistości daje niesamowity efekt.


Jak myślicie, do czego się taki haft może przydać?
Do torebeczki empirowej :)


Torebka powstała jako prezent dla koleżanki.
Na zdjęciu z nową właścicielką :)

foto: Kaya

P.S.
Zanim napisałam post, tytuł zrobił się nieaktualny. Na tamborek wskoczyła kolejna robótka :)

piątek, 19 sierpnia 2016

316. Czasem dobrze być chomikiem.

Jakiś czas temu kupiłam satynę bawełnianą. Miała z niej powstać turniura. Kupiłam przez internet polegając na opisie. W opisie podano, że zawiera 3% lycry. Jak większość satyn. Szyłam już z takich satyn, więc kupiłam. Kiedy dostałam paczkę byłam bardzo zaskoczona. Tam na pewno nie było 3%. Tkanina ciągnęła się jak guma. Na turniurę się nie nadawała. Trudno - pomyślałam - niech leży, kiedyś ją wykorzystam do uszycia czegoś współczesnego bo kolor ładny. I tak sobie leżał w szafie spory kupon satyny. Do czasu, kiedy okazała się bardzo potrzebna. Miałam jeden dzień, a właściwie jedno popołudnie na uszycie z niej czegoś ciemnego. Stwierdziłam, że kostiumu uszyć nie zdążę - padło na sukienkę. Sukienkę bez podszewki, bo czasu było mało. I powstało takie coś:

Nosi się wygodnie, trochę się gniecie, ale jestem z niej zadowolona. Miałam ją na sobie raz i jakoś na razie nie mam ochoty jej zakładać (dlatego zdjęcie na manekinie). Okazja do jej uszycia była zbyt smutna.
Może się przemogę i za jakiś czas zacznę chodzić w niej do pracy.

Dobrze, że mam w domu zapasy materiałów i pasmanterii. Nie zdążyłabym pojechać do miasta na zakupy i nie miałabym w co się ubrać. Szkoda tylko, że zapomniałam o zasadzie, żeby zawsze mieć w szafie coś nadającego się na te smutne uroczystości dopadające nas nagle.
Dało mi to jednak okazję do gruntownego przeglądu garderoby. Muszę uzupełnić szafę, bo mam w niej same kwieciste ubrania i przeważa kolor czerwony. Akcja "SZAFA" rozpoczęta. Punkt pierwszy, czyli pozbycie się ubrań, w których od dawna nie chodzę - zaliczony. Jakoś pusto się w niej teraz zrobiło.



środa, 17 sierpnia 2016

315. Trochę haftu

Wakacje trwają, ale pomiędzy dłuższymi i krótszymi wypadami, pracami w ogrodzie, robieniem przetworów i paroma innymi czynnościami udało mi się trochę posiedzieć nad haftem. Trochę zajęło zaznaczanie w aplikacji wyszytych wcześniej krzyżyków, ale to czynność jednorazowa i trzeba było to zrobić. Crossty ma jedną wadę - nie da się na nim zaznaczać skosów a to dla mnie najwygodniejsza metoda haftowania. Próbowałam kwadratami, rzędami, ale jednak skosy to jest to co lubię. Idąc jednym ciągiem przez całą stronę zaczęłam się w aplikacji gubić (pod tym względem kartka wygodniejsza, bo widać ją w całości). Opracowałam więc metodę haftowania po skosie schodkami. I to był strzał w dziesiątkę. Nadal haftuję po skosie i jednocześnie nie gubię się w aplikacji.

Z aplikacją haftuje się szybciej, ale i tak zaczęłam się zastanawiać czy przed emeryturą zdążę ten wzór skończyć. Poza tym już mi się strasznie chce zacząć coś innego. Tyle pięknych schematów czeka w kolejce do wyszycia.

P.S.
Odwołuję zachwyty nad aplikacją Blue Stacks. Po pewnym czasie zaczął mi wyskakiwać komunikat, że za dalsze korzystanie z programu trzeba płacić ( w dolarach oczywiście).

P.S.2
Aby korzystać z Crossty kupiłam tablet - ja, która nie widziałam w tym urządzeniu żadnego praktycznego zastosowania ;)

sobota, 30 lipca 2016

314. A miało być o czymś innym - Crossty

Od dwóch dni przymierzam się do napisania o swoich aktualnych robótkach, ale wczoraj pojawił się inny temat. Od jakiegoś czasu coraz więcej osób zachwyca się aplikacją crossty ułatwiającą haftowanie. Nie ukrywam, że i mnie wzięło. Postanowiłam spróbować. Aplikacja jest napisana na system Android. Większość osób używa jej na tabletach. Tabletu nie posiadam a z Androidem mam jedynie telefon. Ekran telefonu jest jednak za mały, żeby z niego haftować.
Okazało się jednak, że istnieje darmowy program Blue Stacks, za pomocą którego można obsługiwać pod Windowsem aplikacje na Androida. Ściągnęłam, zainstalowałam - działa!!!
Pozostał jedynie zakup crossty (niestety program nie jest darmowy, ale nie kosztuje majątku). Przy zakupie pojawiają się dwie opcje zapłaty: karta kredytowa i kupon z kodem. Niestety ani kuponu ani karty kredytowej nie posiadam. Ale zaczęłam myśleć. Weszłam na zakup aplikacji przez telefon. Pojawiła mi się opcja zapłaty za nią poprzez dopisanie kwoty do rachunku telefonicznego. No lepiej być nie mogło. Aplikację opłaciłam, ale jej nie zainstalowałam. Weszłam znowu w opcję zakupu aplikacji przez komputer poprzez program Blue Stacks i z tej strony ściągnęłam instalację. I udało się. Aplikacja działa na komputerze.
No to teraz haftowanie powinno iść dużo szybciej.

Mam nadzieję, że mój wpis pomoże osobom, które tak jak ja nie mają kart kredytowych a zechcą tę aplikację kupić.

P.S.
Crossty niestety nie jest sponsorem tego wpisu :p

wtorek, 19 lipca 2016

313. Wakacyjne wyprawy z robótkowym akcentem

No i po urlopie. W tym roku również stawialiśmy na długie wędrówki zamiast leżenia na plaży. Jeszcze raz pojechaliśmy zwiedzać słowackie zamki. Nie ominęliśmy i Starej Lubovny, w której jesteśmy co roku i lubimy oglądać zmieniające się ekspozycje. W ubiegłym roku nie miałam ze sobą aparatu, ale w tym zrobiłam kilka zdjęć. Większość ekspozycji była zupełnie inna, ale na szczęście jedna wystawa była taka sama. A na niej mi najbardziej zależało. Są na niej oryginalne stemple do drukowania tkanin. Na szczęście nie było zakazu fotografowania. Zdjęcia robione są bez lampy błyskowej, ale coś na nich widać. Oj, przydałyby się takie do drukowania materiałów na historyczne suknie :)
Popatrzcie jakie piękne wzory.





Ktoś się pokusi na zrobienie takich stempli?

piątek, 8 lipca 2016

312. Robótkowanie wakacyjne

Chwaliłam się ostatnio, że mam wreszcie nielimitowany internet i na blogu nie będzie przestojów a tu znowu zapanowała cisza. Tym razem przyczyną jest wyjazd wakacyjny.
Ale nie pojechałam na urlop bez robótki. Na szybko musiałam wymyślić coś nowego, bo obie rozpoczęte prace były za duże, żeby je zabrać. Najmniej miejsca w torebce zajmują czółenka do frywolitki, więc znalazły się ze mną na urlopie. Czasu na robótkowanie co prawda za dużo nie ma, bo preferujemy wypoczynek aktywny, ale coś jednak zaczęłam.

Jeszcze nie wiem do czego wykorzystam tę koronkę (już 3 razy zdążyłam zmienić zdanie). Będzie to prawdopodobnie coś historycznego. Zobaczymy ile jej zrobię przed powrotem do domu.

piątek, 1 lipca 2016

311. Pożegnanie z mundurkiem

Lato. Wakacje. Urlop. Nareszcie!!!!
Wczoraj koło 15-ej okazało się, że dom jest posprzątany, pranie zrobione, obiad ugotowany, na pracę w ogródku za gorąco, a co za tym idzie na haftowanie też, bo dłonie się pocą. Co tu robić? Najlepiej wziąć się za szycie. Szybko zrobiłam przegląd materiałów. I znalazłam zapomniany kawałek. Nawet nie pamiętam czy go kupiłam czy dostałam jako gratis przy innych zakupach. Z wyglądu idealny na koszulę, ale w dotyku trochę za gruby. Leżał i czekał. No i się doczekał. Przed wyjazdem na wakacje zrobiłam dzieciom przegląd garderoby. No i okazało się, że wcale nie mają kolorowych ubranek. Do szkoły chodzą w mundurkach. Spodnie mogą być jedynie długie w ciemnych kolorach - preferowana czerń i granat. Wszelkie wzory zakazane. No i takie mają ciuchy w szafach, bo po powrocie ze szkoły przebierają się głównie w piżamy. A zapomniany kawałek jest całkowicie sprzeczny ze szkolnym regulaminem odzieżowym. Sprzeczny, czyli idealny na wakacje. I tak powstały letnie spodenki. Oczywiście każdy miał inne preferencje związane z kieszeniami. Tył jest jednakowy.

Wprawne oko dostrzeże naszyte na każdych spodniach po 2 kieszonki.
Co do przodu - tu preferencje się różniły. Starszy zażyczył sobie kieszenie, w których zmieści mu się telefon komórkowy. Musiały być też zabezpieczone, żeby telefon mu nie wypadł.
Młodszy specjalnych preferencji nie miał, gdyż w kieszeniach nosi głównie papierki po cukierkach.
Tak więc starszy dostał naszyte kieszenie z patkami, zapinane na guziki.  Młodszy ma kieszonki w szwach bocznych.
Chłopcy zadowoleni i ja też. Materiał się nie zmarnował. Po szyciu zostało tylko tyle ścinków.


środa, 29 czerwca 2016

310. Weekend w Pieskowej Skale

Znowu długa przerwa w pisaniu. Znowu limit internetu skończył się w połowie miesiąca. Ale teraz już tak nie będzie - mam nowego dostawcę internetu i nielimitowany dostęp. Cieszę się bardzo, bo pomimo oszczędzania na prawie wszystkim (w tym na blogach - własnych i Waszych) nigdy mi tego internetu nie wystarczało na cały miesiąc. Szczególnie w ostatnim czasie, gdy wzmożone używanie wiązało się ze szkołą - wszelkiego rodzaju prezentacje oraz konkurs, o którym pisałam ostatnio, do którego syn ćwiczył on-line, bo w takiej formie były udostępniane zadania do przerobienia w domu.
No ale to blog o robótkach, więc pora przejść do sedna.

Pod koniec czerwca odbyły się IX Dni Kultury Staropolskiej na zamku w Pieskowej Skale. Byłam na nich obecna w formie eksponatu. Nie ukrywam, że taka praca marzyła mi się od dziecka :)
Głównym zadaniem było odtwarzanie domowych zajęć kobiet z epoki empiru w zamkowym salonie. No i dwa pokazy mody - dziennej i wieczorowej. Wzięłam ze sobą dwie suknie, ale już o nich na blogu było, więc nie ma się co rozpisywać. Tym razem nie szyłam nic nowego. Musiałam jednak mieć ze sobą jakąś robótkę. W pierwszym dniu wzięłam ze sobą czółenka do frywolitek. I to nie był dobry pomysł. Na tego typu historyczne imprezy kupiłam sobie duże czółenka - stylizowane. Pisałam o nich tutaj Miałam na nich nitkę z poprzedniej robótki, więc musiałam ją rozwinąć i nawinąć nową. Zajęło mi to sporo czasu. W sumie niewiele zrobiłam, a to co zrobiłam dałam koleżance do naszycia na torebkę dla córki. Jedyna pamiątka jaka mi po tej robótce została to zdjęcie.
foto: Paulina Kowalczyk
Drugiego dnia zabrałam ze sobą tamborek. I to był dobry pomysł. Całkiem sporo wyszyłam i praca jest prawie na ukończeniu. Myślę, że gotową pochwalę się w najbliższym czasie.
foto: Paulina Kowalczyk
I jeszcze kilka zdjęć z imprezy - a kto nie był niech żałuje :)
foto: Paulina Kowalczyk
Taaaak, oglądałyśmy nie tylko sukienki ale i buty :)
Pokaz mody dziennej:
foto: Paulina Kowalczyk
i wieczorowej:
foto: Paulina Kowalczyk
foto: Paulina Kowalczyk
Zdjęcie powyżej to już nie pokaz, tylko nasze szaleństwa w zamkowym ogrodzie. Trzeba było spalić kalorie po wspaniałym posiłku przygotowanym przez naszą Joannę
foto: Zosia Woszczyna

sobota, 21 maja 2016

309. Baltie

W szkole, do której chodzą moje dzieci, przeprowadzono etap ogólnopolski międzynarodowego konkursu programowania dla dzieci i młodzieży Baltie. W konkurs zaangażowana byłam podwójnie - raz jako mama dziecka, które zakwalifikowało się do tego etapu, a drugi raz - jako osoba aktywnie uczestnicząca w organizowaniu tego przedsięwzięcia.
Moim zadaniem było uszycie stroju małego czarodzieja, który jest w logo konkursu. Na wzór miałam tylko grafikę z komputera.
Po przejściu wielu kilometrów w poszukiwaniu odpowiednich materiałów i spędzeniu wielu godzin przy maszynie czarodziej Baltie był gotowy.

Strój szyłam na podstawie tego obrazka:
Mały czarodziej Baltie był obecny podczas trwania konkursu i dopingował zawodników.
Niestety, na konkursie nie byłam, więc zdjęcia mu nie zrobiłam, ale na stronie szkoły znalazłam zdjęcie z małym czarodziejem.
Pan po prawej to autor programu, który na ten etap konkursu specjalnie przyjechał z Czech.

P.S.
Gwiazdki jeszcze długo śniły mi się po nocach. Przetestowałam dwa kleje do tkanin i niestety oba przebijały tworząc nieciekawe plamy na materiale, z którego były zrobione gwiazdki, pomimo tego, że był wzmocniony flizeliną. Każdą gwiazdkę musiałam przyszyć.

wtorek, 17 maja 2016

308. Coś na dłonie

Prawdziwa dama nie opuszczała domu bez rękawiczek. Zimą, były to ciepłe rękawice, przeważnie ze skórki, ale latem mogły być koronkowe. Za szycie rękawic skórzanych brać się nie zamierzam, bo można je kupić, ale z letnimi koronkowymi tak dobrze nie jest. Jeśli są to tylko w jednym wzorze poliestrowej koronki. No i dodać należy, że bardzo oszczędnie szyte, czyli nawet porządnie nadgarstków nie zakrywają.
Jako, że większość imprez historycznych jest latem, potrzebne mi były takie lekki koronkowe rękawiczki. A skoro nie można kupić to trzeba je sobie zrobić samemu.
Robienie własnoręczne ma jedną wielką zaletę - robi się je na wymiar dłoni. W sklepowych rękawiczkach zawsze są na mnie za krótkie palce. Sama zrobiłam je w odpowiedniej długości. Wzięłam nici Ada 30 i szydełko 0,6mm i powstało coś takiego:

Rękawiczki przetestowane. Jedną imprezę już zaliczyły i jestem z nich zadowolona.

Nici jeszcze zostało. Może pora zacząć drugie, tylko innym wzorkiem?