sobota, 26 listopada 2011

98. To i owo, czyli robótkowy misz-masz

Wczoraj przyszła do mnie na chwilkę koleżanka. Pokazałam jej moje bombki a ona mi na to, że ma w domu ścinki satyny i zaraz mi przyniesie. No i przyniosła. A oto co z nich wieczorem powstało.


Dobrze mieć taką koleżankę, prawda? :) W sumie mam już 17 bombek. Zostały mi jeszcze trzy kule. Myślę, że dzisiaj jeszcze coś z nich zrobię. I na tym koniec bombkowania. W mojej "naziemnej" pasmanterii kul już  nie ma i nie będzie (taką informację dała hurtownia). A szkoda, bo cena była bardzo atrakcyjna. Były tańsze niż w pasmanteriach internetowych i na allegro. A tam wiadomo dochodzą jeszcze koszty przesyłki.

Oprócz bombek powstała również mała armia szydełkowych dzwoneczków


Z racji tego, że dzisiaj sobota to pospałam sobie troszkę dłużej. Mąż rano poszedł po zakupy i przy okazji kupił najnowsze (grudniowe) "Cztery Kąty". Dawno nie miałam poranka, kiedy pijąc kawę mogłam sobie przeglądać gazetę. Dzisiaj miałam taki luksus. I wpadł mi w oko artykuł


Wygląda na to, że rękodzieło znowu robi się modne :)

Do gazety był dodatek o dekoracjach świątecznych. I tutaj też coś mi się rzuciło w oczy. Popatrzcie na tę gwiazdkę i na jej cenę.

I zrobiło mi się troszkę przykro. Ludzie są w stanie zapłacić tyle za rękodzieło, ale w sklepie. A najlepiej modnym i drogim (nie będę tu nazw sklepów wymieniać, bo kto urządza lub urządzał mieszkanie wie o co mi chodzi). Za taką samą gwiazdkę ale u osoby, która ją zrobiła tyle nie zapłacą. Paradoks? Niestety to rzeczywistość.
W ubiegłym roku miałam taką sytuację. Pewna osoba chciała u mnie zamówić frywolitkowe gwiazdki na choinkę. Podałam jej cenę, której nie zaakceptowała argumentując, że na allegro widziała szydełkowe gwiazdki po 3 złote i myślała, że zrobię jej taniej. No cóż, frywolitka to nie szydełko. W czasie robienia jednej gwiazdki frywolitkowej można zrobić kilka szydełkowych. Przy moich obowiązkach domowych i zawodowych jestem w stanie zrobić jedną frywolitkową gwiazdkę dziennie. Nasza umowa nie doszła do skutku. Ale zastanawia mnie właśnie fakt, że producentów się traktuje prawie jak darmową siłę roboczą. Lepiej dać zarobić właścicielowi sklepu, który rękodzielnika wcale nie traktuje lepiej, ew. sprowadza towar z Chin.

5 komentarzy:

  1. Niestety masz rację, ludzie nie doceniają wartości prawdziwego rękodzieła i wolą kupić rzecz w sklepie niż od nas, twórców. W sklepie kupią bez gadania, a z nami będą się wykłócać o każdą złotówkę. Ktoś, kto nie tworzy, nie wie, ile pracy i czasu trzeba w to włożyć. Żeby nie było tak pesymistycznie, na koniec dodam, że bardzo podobają mi się Twoje dzwoneczki, są urocze :) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne bombki! Poruszyłaś bardzo istotny problem -chińszczyzna nas zalewa, ładne to nie jest, nie mówiąc o trwałości estetyce wykonania!Ceny za te sypiące brokatem artykuły, wątpliwej urody dostosowane do naszego rynku, czyli nie tanie, ale z pewnością bardzo tanio zakupione u producenta, stąd przebitka zarobkowa obfita!Wystarczający powód, by olać rodzime rękodzieło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje bombki wyglądają super elegancko! Cieszę się, że je zobaczę jutro na kiermaszu, prawda?;)

    OdpowiedzUsuń
  4. rękodzieło - przykre to ale niestety prawdziwe ....

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś jedna Pani, będąca naszym Gościem agro, zapytała mnie, ile kosztuje obraz krzyżykowy, oprawiony w porządną ramę, o wymiarach 55 x 80 cm, a więc naprawdę spory.
    Ponieważ obraz jest tak haftowany, że haft zajmuje jakieś 2/3 powierzchni kanwy i mam go już dość długo, zdecydowałam się wycenić go na 100 zł. Pani nie kupiła go. ZA DROGO. :o
    Gdyby chciała kupić kanwę, nici i ramę osobno, musiałaby zapłacić więcej, a co dopiero godziny pracy... Tym sposobem obraz nadal jest u mnie.
    A Chinek i Rumunek haftujących/szydełkujących bardzo mi szkoda, bo pracują za stawki wynoszące mniej niż 1$ dziennie. Kupując ich prace, trzeba mieć tego świadomość...

    OdpowiedzUsuń