Jeszcze w sierpniu, kiedy kończyłam haftować Madam Rimsky - Korsakov skopletowałam sobie materiały do kolejnego "goldenka". Przyciętą odpowiednio kanwę wraz z potrzebną muliną włożyłam do woreczka i miała czekać na swój czas. No i czekała. Tyle, że ciągle robiłam inne robótki (etap drutowy mi się zaczął). Potem obiecalam sobie, że skonczę te nieszczęsne sikorki. Wczoraj stwierdziłam, że dłużej nie wytrzymam - wkładam sikorki do szuflady i biorę się za tamten haft. Przygotowałam pudełko na muliny, poprzekładałam te, które miałam z poprzednich prac i szukam reszty, którą dokupiłam. Te były spakowane razem z kanwą. No i nie ma. Przewaliłam i wczoraj i dzisiaj chyba całe mieszkanie. Jak kamień w wodę. Nie mam pojęcia gdzie mogłam to schować. Diabeł ogonem nakrył. Czy to kara za to, że sikorki poszły do szuflady? Wiem, że obiecywałam sobie je skończyć. No ale nie mogę. Odrzuca mnie od nich i już.
Czy ktoś się domyśla gdzie mogłam to schować? Mulinkami się nie martwię, bo niewielu mi brakowało i mogę je sobie dokupić. Ale nie mam więcej kanwy :-(. A tak bardzo chciałam zacząć ten haft. Chociaż troszkę sobie powyszywać przed końcem świata (wczoraj na onecie był artykuł, że koniec świata ma być w najbliższą sobotę).
Też słyszałam o tej imprezie :) ale początek końca świata planowany jest na 21 maja 2012 r., więc spokojnie masz jeszcze calutki rok na wyszywanie :)
OdpowiedzUsuńDorfi, ja mam małe końce świata w chwilach , w których podobnie jak Ty szukam rzeczy, które gdzieś schowałam, lub staram sobie przypomnieć jaką to ważną rzecz miałam zrobić. Czasami dobra dusza przypomni mi to o czym ja zapomniałam, a czasem przez przypadek trafiam na zagubione przedmioty. I tak się kręci moja karuzela. W takich beznadziejnych przypadkach podobno pomaga św. Antoni. Pozdrawiam. Ania
OdpowiedzUsuń