poniedziałek, 28 lipca 2014

258. O tym się nie mówi - to się nosi (część 1)

W najbliższym czasie szykuje się kilka ciekawych imprez historycznych. A że od jakiegoś czasu "chodziła" za mną nowa suknia, to postanowiłam upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu.
Od dawna miałam w planach uszycie historycznej bielizny, tyle, że cały czas odwlekałam to w czasie. No to już dłużej nie odwlekam, bo okazja jest pierwszorzędna. Wraz z koleżankami z Krynoliny dostałyśmy propozycję zorganizowania pokazu na Złotym Popołudniu, czyli XIX-wiecznym pikniku, na który wszystkich serdecznie zapraszam.
A że suknie nieco nam już spowszedniały, wymyśliłyśmy pokaz bielizny, jaka była w użytkowaniu w poszczególnych dekadach XIX wieku.
No to do szycia bielizny czas ruszać. Dzisiaj zaprezentuję podstawowy element ówczesnej garderoby, czyli koszulę. Powiedzenie "bliższa koszula ciału" znane jest chyba wszystkim :)
Na szczęście moja chomicza natura jest niezawodna i wygrzebałam w zapasach spory kawałek batystu i bawełnianej koronki.
Pod koniec XIX wieku maszyny do szycia były już znane, więc miałam pracę ułatwioną. To, że miały wówczas tylko jeden ścieg problemem wielkim nie było, gdyż są szwy chowające brzegi. I taki szew zastosowałam, aby nie obrzucać ściegów zygzakiem (że o overlocku nawet nie wspomnę).

Koszulka prezentuje się więc tak.



c.d.n.

3 komentarze: