piątek, 25 maja 2012

132. Przedkomunijnie, czyli prowizorek ciąg dalszy

Pisałam już, że przyjęcie komunijne urządzaliśmy w nowym, niezamieszkanym jeszcze domu. Plany były wielkie, ale przez niesolidnych "fachowców" niewiele z nich wyszło. Umówiliśmy się z malarzami, że przed Wielkanocą pomalują nam salon. Nadszedł umówiony czas i codziennie słyszeliśmy "dzisiaj nie możemy, przyjdziemy jutro". Potem jutro zamieniło się na "za kilka dni", potem na "po świętach" a po świętach zaczęłam szukać innej ekipy.  I dobrze zrobiłam, że zaczęłam innej ekipy szukać, bo panowie nie pojawili się aż do tej pory. Tyle, że nowa ekipa pomalowała salon w ostatniej chwili. Potem zamiast przygotowywać się duchowo do komunii w trybie ekspresowym i nocami sprzątaliśmy dom, żeby dało się tam ludzi zaprosić. Dlatego na nic więcej nie było czasu i dlatego wpisów na blogu nie było. Nie zdążyłam też zamówić firanek bo nie mogłam wymierzyć ich ilości nie mając karniszy. W ostatniej chwili kupiłam firanki do jednego pokoju, w którym miała nocować przyjezdna rodzina. Głupio tak było wieczorem w pokoju bez firanek - po co sąsiedzi mieli ich oglądać? Na szybko powstały więc firanki.
W tym całym zamieszaniu jak kupowałam karnisze zapomniałam o zakupie gałek do podwieszenia firanek. Tak więc zostały podpięte prowizorycznie i na to proszę nie zwracać uwagi ;)
Tkanina na firanki kupiona w hurtowni internetowej, taśma do firan w hurtowni stacjonarnej a lamówka na allegro.



Szkoda tylko, że w salonie firanek nie było :(

2 komentarze:

  1. Bardzo ładnie wyszła Ci ta prowizorka. Uważam, że powinna zostać na stałe. A fachowcy... to temat rzeka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z własnego doświadczenia wiem że prowizorki są najtrwalsze......
    A ja ostatnio zachwycam się oknami bez firanek - Dania. Ale wiem że u mnie to nie przejdzie - mąż skutecznie się zasłania......

    OdpowiedzUsuń