poniedziałek, 10 marca 2014

241. Pozytywny aspekt wyjazdu w delegację.

Lubicie jeździć w delegacje? Ja nie. Kiedyś nawet wydawało mi się to zabawne, ale im jestem starsza tym bardziej takie wyjazdy stają się uciążliwe. Szkoda, że nie przewidziałam tego wiele lat temu, kiedy wybierałam sobie zawód. Ale cóż - idzie wiosna a z nią pora wyjazdów. Trzeba pakować zabawki i jechać. Szkoda tylko, że robótki na tym cierpią, bo dopóki sezon wyjazdowy się nie skończy, nie będę mieć na nie czasu.
Obecnie jeżdżę pod Bielsko. A że droga prowadzi przez Kalwarię Zebrzydowską, postanowiłam w ostatni piątek wyjechać od klienta nieco wcześniej i w drodze powrotnej zahaczyć o Biferno
Pierwszy raz byłam w sklepie stacjonarnym (do tej pory kupowałam tam jedynie przez internet) i bardzo żałowałam, że reszta ekipy czeka na mnie w zaparkowanym niedaleko samochodzie, bo chętnie posiedziałabym tam dłużej. Ale czasu nie było, więc zakupy znowu robiłam w tempie ekspresowym.
A co kupiłam?

Zestaw przyrządów do robienia pomponów, szpilki do blokowania i wełnę na kolejny szal. A potem biegiem do samochodu, żeby ustawić się w korku gigancie w stronę Krakowa.
Do domu dotarłam bardzo zmęczona, kiedy słońce dawno już poszło świecić na drugą stronę naszego globu. Ale zajrzałam jeszcze do skrzynki pocztowej, z której wyjęłam przesyłkę-niespodziankę od koleżanki. Jak otworzyłam to oniemiałam z radości.


Tak, dobrze widzicie. W środku była Burda z października 1957 roku!!! W kilku sukienkach zakochałam się na zabój i czekam kiedy sezon wyjazdowy się skończy, żeby się dorwać do maszyny i je uszyć :)

W drugiej książeczce są przepisy i piękne retro naklejki na słoiki. Oj, poszaleję w przyszłym sezonie przetwórczym. Ale będę mieć piękną spiżarnię :)
Kaziutko - ogromnie Ci dziękuję za prezent. Nawet sobie nie wyobrażasz ile mi sprawiłaś radości :)

7 komentarzy:

  1. świetny prezent dostałaś:) a do Biferno się wybieram i wybieram, i wybrać nie mogę.
    ja swoje delegacje lubię, ale dlatego, że głównie zagraniczne, i dzięki nim mam szansę pozwiedzać i poznać nowe miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zagraniczną to może i ja bym się skusiła, bo w takiej to nie trzeba na noc do domu wracać. Mnie te podróże wykończają. Rano podróż, wieczorem podróż, więcej czasu spędzam jadąc niż pracując. Trzeci tydzień już tak codziennie dojeżdżam. Ale jeszcze tylko ten tydzień. Potem tydzień przerwy i kolejny klient w jeszcze innej miejscowości. Oby do maja. Wtedy już nie będę musiała nigdzie jeździć, no chyba, że jako turystka :)

      Usuń
  2. Nawet nie wiedziałam,że w Kalwarii jest taki fajny sklepik..... a tak często tamędy jeżdżę.
    A prezenciki zawsze są mile widziane, a do tego jeszcze takie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jest, do tego przy Rynku, więc łatwo trafić, no i zdecydowanie po drodze :)

      Usuń
  3. Ja delegacje lubię właśnie dlatego, ze takie "kwiatki" jak niespodziewane miejsca robótkowe sie zdarzają. A to sklep, a to wystawa, a to gdzieś obraz na ścianie lub ubrany ktos w coś ;) A i twarze w pracy nie te same.
    Zakupów gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie da się chociaż w samochodzie podziergać? Ja delegacje też lubiła ale ja jeździłam na kilka tygodni a nie na jeden dzień. Biferno zazdraszczam bo zakupy w stacjonarnym sklepie to czysta przyjemność. Prezenty bardzo zacne. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się jedzie do dnia, to się w samochodzie zjada śniadanie i dosypia, a wieczorem przy jeździe powrotnej jest już ciemno, więc też się nie da. Trzeba zagadywać prowadzącego samochód, żeby nie zasnął za kierownicą ;)

      Usuń