Ulubioną zabawką naszej kici były piórka na patyczku. Były, bo bardzo szybko od patyczka odpadły. Kot bez ulubionej zabawki nie jest w pełni szczęśliwym kotem. A kochający właściciel zrobi dużo, żeby kotka uszczęśliwić. Najłatwiej jest pójść do sklepu i kupić nową zabawkę, ale kiedy jest się uziemionym przez chore dziecko najprostsze wyjście już takie proste nie jest. Trzeba ruszyć głową i zrobić przegląd zawartości szuflad. Nie ukrywam, że w moich szufladach można znaleźć prawie wszystko, więc zadanie miałam ułatwione.
Oto co wyszperałam:
- kawałek taśmy z frędzlami,
- pistolet z klejem na gorąco,
- nożyczki,
- patyczek po starej zabawce.
Odcięłam potrzebny kawałek frędzli, pistolet nagrzałam i powolutku zaczęłam taśmę oklejać dookoła patyczka. Trzeba uważać, żeby nie poparzyć palców.
No to najłatwiejsza część za nami. Teraz ta trudniejsza. Na patyczek w frędzlami trzeba nałożyć nasadkę. Palce bolą. Frędzli musi być na tyle dużo, żeby nasadka bardzo mocno je ścisnęła, co zapobiegnie wypadnięciu ich podczas zabawy. Co prawda frędzle są przyklejone, ale przy bardzo dobrej zabawie klej może puścić. Lepiej się zabezpieczyć. No i sam klej jadalny nie jest, dobrze jest więc go zakryć ową nasadką. Niestety wciśnięcie patyczka z frędzlami w nasadkę proste nie jest, ale przy odrobinie cierpliwości jest wykonalne.
I mamy gotową zabawkę
Pod nasadkę wcisnęłam cały pasek, na którym trzymają się frędzle. Palce jeszcze bolą, ale myślę, że do wieczora ból minie. Ważne, że kicia ma się czym bawić. Nowa zabawka bardzo jej się spodobała. Oby żywot frędzli był dłuższy niż piórek.
U nas też piórka szybko się zużyły:) Trzeba by coś pokombinować!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na zabawkę! Niestety, mój kot jest tak leniwy, że można mu machać taką przed oczami, a nic nie zareaguje :(
OdpowiedzUsuń