Odzwyczaiłam się od pisania bloga. Nie myślałam, że to możliwe, a jednak tak. Może jak znowu wreszcie zacznę coś pisać, to pójdzie mi łatwiej i wpisy będą w miarę regularne? W czasie ciszy blogowej powstało sporo rzeczy, ale dzisiaj będzie o tej, która powstała ostatnio.
Postanowiłam wybrać się na bal. Ale nie na dyskotekę, tylko na taki prawdziwy bal w starym stylu z karnecikami, rękawiczkami, wachlarzami itp. Okazją był Bal Szkocki. Ale trzeba było coś na siebie włożyć - a był to bal w strojach historycznych. Po obejrzeniu setek zdjęć różnych strojów, zdecydowałam się na uszycie sukni balowej z lat 60-tych XIX wieku. Salon zamienił się więc w pracownię krawiecką (dobrze, że akurat nikt nie wpadł z wizytą, bo nie miałabym gdzie przyjąć gości).
Najpierw zaczęłam od krynoliny, potem halki, aby na końcu zająć się suknią właściwą.
Spódnicę drapowałam bezpośrednio na manekinie na wszystkich warstwach bielizny, które miały się pod nią znaleźć.
Z górą było więcej "zabawy". Przeskalowałam zdjęcie oryginalnego wykroju z 1860r. i wyszło mi coś takiego:
W sumie nie ma się co dziwić, ówczesne kobiety były niższe, szczuplejsze i miały nieco inne sylwetki, gdyż od najmłodszych lat nosiły gorsety. Musiałam trochę pokombinować, żeby dopasować wykrój do swoich wymiarów.
Manekin pomógł mi tylko częściowo. Pod suknię planowałam założyć gorset, który nieco zmienia sylwetkę. Manekina w gorset nie wcisnę, więc wszelkie przymiarki góry sukni musiałam robić na sobie w gorsecie - manekin był za gruby.
Ale coś zaczęło wychodzić.
Ostateczny efekt wyszedł tak (nadal nie mam nadwornego fotografa i muszę robić sobie zdjęcia w lustrze). Niestety fryzura rozleciała mi się po trzecim tańcu - marna ze mnie fryzjerka ;)
Do sukni powstała jeszcze mała torebeczka, ale zapomniałam jej zrobić zdjęcie. Może je kiedyś dołożę, jak przy jakiejś okazji wyciągnę ją z kufra.
A na balu - jak na balu. Wszystkie panie zjawiły się w cudownych kreacjach. Szelest sukien, zapachy perfum, szmery rozmów, wprowadzały w bajeczną atmosferę. Do tego cudowna dawna muzyka - bajka to czy sen? A może jednak rzeczywistość?
Na balu nie mogło zabraknąć ekipy Krynoliny
I kilka zdjęć z balu, ale już nie mojego autorstwa :)
Panowie też byli odpowiednio ubrani :)
A na pamiątkę i dowód, że nie był to sen, został jedynie karnecik :)
Koronkowa berta przy Twojej sukni była piękna i fajnie się komponowała z wachlarzem :)
OdpowiedzUsuńNo i widzę, że miałaś damski karnecik - nam zostały już tylko te z Rhettem :D
Dziękuję :) Pierwotnie miała być z białej koronki (i biały wachlarz do kompletu), ale pasmanteria była zamknięta z powodu choroby właścicielki i musiałam dać taką koronkę, jaką akurat w domu miałam. Ale efekt końcowy mi się podoba.
UsuńA co do karnetów, to dopiero pod koniec balu zorientowałam się, że były dwa rodzaje :)
Piękna suknia... zazdroszczę balu :)
OdpowiedzUsuńBal marzenie nie jednej kobietki,chętnie bym na taki poszła,
OdpowiedzUsuńale w moim mieście nie organizują takich.
Sukienkę uszyłaś cudo.Pozdrawiam.
Ja szyję takie suknie wnuczkom.
Piękna suknia i piękny bal! Faktycznie bardzo ładnie sie prezentujesz w stylizacjach tamtego okresu. Babcia miała rację (kiedys napisalaś, że Babcia powiedziała, że urodziłaś sie wiek za późno) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Susan
Wyglądałaś bajecznie! Piękny bal - niejedna z nas chciałaby takiego doświadczyć :-)
OdpowiedzUsuńTwoja suknia zachwyciła mnie od pierwszego zdjęcia, jakie zobaczyłam z balu! Bardzo podoba mi się jej głęboki kolor, od razu rzuca się w oczy. No i te koronki przy dekolcie! :)
OdpowiedzUsuńSuknia jest wspaniała - byłam pod wielkim wrażeniem. Pięknie się weń prezentowałaś!
OdpowiedzUsuńŚliczna koronka...też gdzieś mam doszytą taką samą, ale nie pamietam gdzie :-)
OdpowiedzUsuńwspanialeprzezycie a pani najladniesza ,a gdzie to bylo ze tez inni nie wpadna na podobny pomysl zabawa musiala byc przednia,serdecznie pozdrawiam i podziwiam zdolnosci manualne.
OdpowiedzUsuńSuknia przepiękna, wspaniały krój, genialny kolor i świetnie dobrane dodatki!
OdpowiedzUsuń