środa, 22 lipca 2015

288. Nowa-stara maszyna

Żaliłam się mamie, że przy szyciu gorsetu maszyna mi nie chciała szyć. Przepuszczała ściegi bo było za grubo.
Jakiś czas później mama zadzwoniła z informacją, że mają dla mnie prezent. Tata coś wypatrzył i mi kupił. Ale musiałam trochę poczekać bo nie było jak tego do mnie przywieźć (ciężkie jak słoń). Aż nadszedł czas, że trafił się odpowiedni samochód i prezent do mnie dotarł.
Stary Łucznik z lat 50-tych. Był napędzany na nogę, ale poprzedni właściciel zamontował silnik. Chociaż z maszyny na nogę też bym się ucieszyła. Mogłabym szyć nawet gdy nie ma prądu, a tego typu awarie zdarzają się u mnie dość często. Jak na maszynę z lat 50-tych przystało ma tylko jeden ścieg - stębnówkę. Ale za to szyje skóry, futra i wszystkie grube materiały. Maszyna nie do zdarcia - wtedy Łucznik to była dobra marka. Uwielbiam ją i żaden gorset mi już niestraszny :)

Maszyna w komplecie z szafką :)



7 komentarzy:

  1. Nic, tylko brać się za szycie gorsetów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Mam nadzieję, że dobrze się sprawi :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Najfajniejsze maszyny to te najnowsze albo bardzo stare :)

      Usuń
  3. tez mam Łucznika, ale kupionego pod koniec lat 80-tych;) szyje dosyc chimerycznie, raz jedzie idealnie, raz z niewaidomego kaprysu szyje jak chce, ale i tak dobrze ze jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam takiego i lubiłam go bardzo. Ale dałam go mamie jak kupiłam sobie nową maszynę z większą ilością ściegów.

      Usuń
  4. Wspaniała maszyna! Lubię stare modele, były bardzo solidnie wykonane, na lata, nie to co teraz...

    OdpowiedzUsuń