środa, 11 września 2013

217. Lanckorona

Wczoraj mieliśmy coś do załatwienia poza miastem. Na szczęście wszystko udało się zrobić w czasie krótszym niż zaplanowaliśmy i nie musieliśmy się spieszyć z powrotem. Do tego pogoda była tak cudna, że zdecydowaliśmy się zboczyć nieco z trasy i pojechać do Lanckorony.
Miasteczko mnie zauroczyło.





Spacerowaliśmy po Ryneczku, wypiliśmy kawę w przytulnej kawiarence a czas płynął zdecydowanie wolniej. A skoro płynął wolniej, to zdecydowaliśmy się na zwiedzenie ruin zamku.









Szkoda, że tak niewiele z niego zostało. Z rycin wynika, że był całkiem pokaźny.

Wystarczyło również czasu na zwiedzenie regionalnego muzeum. I nie byłabym sobą, gdybym czegoś w muzealnym sklepiku nie kupiła. Nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki ;)




Kiedy tylko opuściliśmy Lanckoronę czas znowu zaczął biec jak szalony. Ledwie zdążyłam na zebranie i znowu do domu dotarłam po zmroku. Ale przynajmniej mam miłe wspomnienia i wiem, że tam jeszcze wrócę na dłużej. Udzielił mi się spokój tego miasteczka i chciałabym tam pojechać kiedyś na kilka dni.




3 komentarze:

  1. "Lanckorona, Lanckorona
    rozłożona gdzie osłona
    od spiekoty i od deszczu,
    od tupotu szybkich spraw..."
    Piękne miejsce♥
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście piekne miejsce i skoro czas tam płynie wolniej to warto pojechać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście Lanckorona potrafi zauroczyć, a czas tam zdaje się płynąć wolniej...Muszę rozejrzeć się za książką...koniecznie..
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń